Wrócił w rodzinne strony
Ruch Chorzów (przeczytane)
Jakub Szymański to pierwsze wzmocnienie „Niebieskich” przed sezonem 2024/25. Fot. Marcin Bulanda/PressFocus
Wrócił w rodzinne strony
Nowy bramkarz Ruchu Jakub Szymański z optymizmem patrzy w przyszłość. Wie, że klub szuka golkipera do pierwszego składu, ale mu to nie przeszkadza.
RUCH CHORZÓW
Urodzony w 2000 roku Jakub Szymański to jak na razie jedyne wzmocnienie „Niebieskich” tego lata. Ruch ogłosił jego transfer z Widzewa w ostatni dzień maja, więc miał już trochę czasu, aby zaznajomić się z nowym środowiskiem. – Ruch był najbardziej zdecydowany. Kiedy byłem po rozmowie z Widzewem i wiedziałem, że kontrakt nie zostanie przedłużony, w krótkim czasie otrzymałem informację o zainteresowaniu chorzowian. Później rozmowy potoczyły się szybko. Cieszę się, że mogłem dołączyć do zespołu i jestem na jego pokładzie – powiedział „Sportowi” rosły bramkarz. Choć w zespole jest już jeden Szymański, Szymon, to z Jakubem nie jest spokrewniony.
Bojowy nastrój
– Nie było czasu, aby rozglądać się za innymi propozycjami. Ekstraklasa i I liga jeszcze grały. Gdy pojawiła się oferta widziałem, że klub jest zdecydowany, więc postanowiłem przenieść się do Chorzowa – zaznaczył Jakub Szymański. Śląski spadkowicz ściągnął go z założenia jako numer dwa, bo nie jest tajemnicą, że poszukuje głośniejszego nazwiska między słupki. – Przychodzę tu po to, aby grać, choć wiem, że klub szuka jeszcze jednego bramkarza. Chcę rozegrać jak najwięcej meczów. W Widzewie nie było ich dużo, ale ten rok w Łodzi wiele mi dał, bardzo się rozwinąłem. Liczę, że jak najwięcej czasu będę spędzał na boisku – powiedział blisko 24-letni piłkarz, któremu nie przeszkadza prawdopodobieństwo graniczące z pewnością, że jeszcze jeden golkiper się w Ruchu pojawi. – Nie deprymuje mnie to w żaden sposób. Podchodzę do tego z odpowiednią mentalnością. Klub może szukać „jedynki”, ale wszystko zweryfikuje boisko. Nawet jeśli taką znajdzie, to mam nadzieję, że będę mógł udowodnić i pokazać, że to ja będę tą „jedynką” – podkreślił bojowo.
Awans razem z Niedźwiedziem
Szymański to kolejny piłkarz Ruchu, który w niedalekiej przeszłości miał już okazję współpracować z trenerem Januszem Niedźwiedziem. W Widzewie obaj widzieli się krótko, bo niespełna 2 miesiące minionych rozgrywek, zanim łodzianie pożegnali się ze szkoleniowcem. Z kolei w sezonie 2020/21 obaj spotkali się w drugoligowym Górniku Polkowice, z którym wywalczyli awans – a Szymański był podstawowym, świetnie sobie radzącym bramkarzem. Wspólna przeszłość nie miała jednak szczególnego wpływu na decyzję o dołączeniu do Ruchu. – Trener po prostu zadzwonił i powiedział, że chciałby mnie tutaj, a później wszystko należało już do prezesa. Decyzja została podjęta u góry – zdradził nowy nabytek chorzowian.
Grał w Górniku Zabrze
Jak wiadomo, „Niebiescy” zawsze starają się mieć w swojej szatni jak najwięcej piłkarzy z Górnego Śląska. Szymański spełnia ten warunek, bo pochodzi z Jastrzębia. – Mam całkiem blisko do domu i wróciłem w rodzinne strony – uśmiechnął się golkiper, który grę w piłkę zaczynał w tamtejszym MOSiR-ze. Potem zaś spędził kilka lat w... Górniku Zabrze, w którym jednak nie udało mu się zadebiutować. Czy zabrzański wpis w CV nie przeszkadzał mu w transferze do Ruchu? – To się nie gryzło. Byłem w Zabrzu trochę czasu jako junior, dużo się tam rozwinąłem, przeszedłem przez wszystkie szczeble i nie dostałem szansy jedynie w ekstraklasie. Wydaje mi się, że to dobry moment, aby u największego rywala pokazać, że mogę dostać taką możliwość i ją wykorzystać – zaznaczył stanowczo, dodając, że jest zadowolony z realiów, jakie spotkał w Chorzowie. – Jestem bardzo zadowolony z tutejszych warunków. Boisko główne i treningowe są bardzo dobrze przygotowane. Nic tylko korzystać i cieszyć się, że wróciliśmy do treningów i możemy pracować – zaznaczył Jakub Szymański.
Piotr Tubacki