Fabian Ruiz (z lewej) był pierwszoplanową postacią w zespole Hiszpanii w meczu z Chorwacją. Fot. SOPA Images/SIPA/PressFocus


Włoski rygiel zatrzyma Hiszpanię?

Hiszpańscy dziennikarze po wygranej z Chorwacją wpadli w euforię, zapominając, że pycha przed upadkiem kroczy.


Dzisiejszy mecz w Gelsenkirchen, w którym zmierzą się jedenastki Hiszpanii i Włoch, nie ma zdecydowanego faworyta. Owszem, „La Furia Roja” rozbiła w pierwszym meczu Chorwację, lecz nie wolno zapominać, że „Azzurri” to obrońcy mistrzowskiego tytułu. Fakt, męczyli się w pierwszym meczu z Albanią, ale mecz meczowi nie jest równy, a poza tym klasa przeciwnika dodaje motywacji i energii. Natomiast podopieczni Luisa de la Fuente długo czekają na spektakularny sukces. Wprawdzie w ubiegłym roku wygrali Ligę Narodów, ale to nie ten sam kaliber, co mistrzostwa Europy. Hiszpanie byli najlepsi na Starym Kontynencie w 2008 i 2012 roku, a mistrzami świata w 2010 roku, czyli dosyć dawno temu.

Po efektownej wiktorii z Chorwacją (3:0) kibice i dziennikarze w Hiszpanii wpadli w euforię. Zaczęły się przebijać wielkomocarstwowe zapędy. „Hiszpania jest mocnym kandydatem do mistrzowskiego tytułu” - napisał dziennik „Mundo Deportivo”. Jeszcze dalej poszedł dziennik „Marca”, który buńczucznie oznajmił: „Otwieramy szampana!”. W tym względzie zalecałbym dziennikarzom z Półwyspu Iberyjskiego daleko posuniętą wstrzemięźliwość, bo „nie mów hop, póki nie przeskoczysz”. Poza tym wiadomo, że „pycha przed upadkiem kroczy”.

W minioną sobotę Hiszpanie rzeczywiście udowodnili, że trzeba będzie się z nimi liczyć. Wszystkie gole padły właśnie przed przerwą, wynik otworzył napastnik Atletico Madryt, Alvaro Morata. Niespełna 32-letni piłkarz zdobył swojego siódmego gola w historii występów na mistrzostwach Europy, co daje mu 3. miejsce w klasyfikacji wszech czasów. Wyprzedzają go tylko Portugalczyk Cristiano Ronaldo (14 goli) i Francuz Michel Platini (9 bramek), a tyle samo bramek mają Anglik Alan Shearer i kolejny Francuz Antoine Griezmann.

Jednakże pierwsze skrzypce we wspomnianym spotkaniu z Chorwacją grał 28-letni pomocnik PSG, Fabian Ruiz. Nie tylko wyłączył z gry gwiazdę Chorwatów Lukę Modricia, ale strzelił drugiego gola dla Hiszpanów i asystował przy trafieniu Moraty. Do historii przeszedł również inny aktor tego spektaklu, pomocnik Barcelony Lamine Yamal -został najmłodszym zawodnikiem, który wystąpił w turnieju finałowym Euro. W dniu meczu miał 16 lat i 338 dni, wyprzedzając w tej klasyfikacji... Kacpra Kozłowskiego z Polski.

Włosi jednak nie są od macochy, więc mogą zagrać na nosie zbyt pewnym siebie Hiszpanom. W ekipie Luciano Spallettiego roi się od gwiazd europejskiego futbolu, a poza tym można zauważyć, że „młode wilczki” w jego teamie grają bez kompleksów. Jedną z takich „perełek” jest 22-letni stoper Riccardo Calafiori, na co dzień występujący w Bolonii, do której trafił w ubiegłym roku ze szwajcarskiego FC Basel. Teraz utalentowany obrońca znalazł się na celowniku klubów z Premier Leauge. Bacznie przyglądają mu się wysłannicy Liverpoolu i Chelsea Londyn. W minionym sezonie wychowanek AS Roma był jednym z najlepszych obrońców w Serie A i między innymi jego kapitalna gra sprawiła, że Bologna niespodziewanie awansowała do Ligi Mistrzów. Calafiori, który będzie jednym z elementów bloku defensywnego „Squadra Azzurra”, wespół z Giovannim Di Lorenzo, Alessandro Bastonim i Federico Dimarco, może być zaporą trudną do sforsowania, nawet dla hiszpańskich napastników.

Czwartkowy pojedynek na Veltins-Arena w Gelsenkirchen będzie miał również polski akcent. Wprawdzie arbitrem głównym będzie Słoweniec Slavko Vinczić, ale wspierać go będą Bartosz Frankowski i Tomasz Kwiatkowski, którym powierzono funkcję asystentów sędziego VAR.

Bogdan Nather