Gol Mateusza Kupczaka (w środku) nie wystarczył, żeby Warta sięgnęła po zwycięstwo. Fot. Paweł Jaskółka/PressFocus


Wolejem na remis

Zagłębie odrobiło straty z pierwszej połowy, ale z punktu nie może być zadowolone.


Z serią 4 meczów bez porażki przystępowało Zagłębie Lubin do starcia w Grodzisku Wielkopolskim. Warta, gospodarz wtorkowego spotkania, w poprzednich dwóch kolejkach zaliczyła bolesne porażki. Najpierw tracąc punkty z łódzkim beniaminkiem, a później przegrywając derby Poznania. Dodatkowo Warta wciąż realnie jest zagrożona spadkiem z ligi. Te okoliczności sprawiły, że przed pierwszym gwizdkiem można było mieć wrażenie, że to lubinianie są w lepszej pozycji. W ewentualnych prognozach wyniku meczu trzeba było jednak wziąć pod uwagę fakt, że podopieczni Waldemara Fornalika są chyba najmniej ustabilizowaną pod względem formy jedenastką. Potrafią wygrać na wyjeździe z mocną Pogonią, żeby tydzień później zremisować u siebie ze Stalą Mielec.


Właśnie dlatego pierwsza połowa zakończyła się jednobramkową przewagą gospodarzy. Poznaniacy zaprezentowali dobre umiejętności gry w powietrzu, czego przykładem w 26 minucie był gol zdobyty przez Mateusza Kupczaka. Po dośrodkowaniu w pole karne Dimitrios Stavropoulos przedłużył podanie, futbolówka trafiła do Kupczaka, który strzałem głową pokonał Sokratisa Dioudisa. Grek był spóźniony ze swoją interwencją, przez co wybił piłkę przed siebie dopiero wtedy, gdy ta przekroczyła linię bramkową.


Jedną z postaci, która zwracała na siebie uwagę, był Adam Zrelak. Nie tylko zagrał przyzwoite spotkanie, ale także po raz pierwszy od momentu wyleczenia kontuzji mógł w ogóle pokazać się na boiskach ekstraklasy. Trener Szulczek dał mu szansę gry od pierwszej minuty, ale mimo wszystko oszczędzał siły Słowaka, bo zmienił go w 56 minucie. Zapewne nie miało to wielkiego znaczenia, ale to właśnie od momentu jego zejścia z murawy mecz zaczął się wymykać poznaniakom z rąk.


W 57 minucie Dawid Kurminowski doprowadził do wyrównania. 25-letni napastnik popisał się kapitalnym uderzeniem z woleja, którym nie dał szans Jędrzejowi Grobelnemu na obronę. Docenić należy jednak także asystenta, bo Kacper Chodyna świetnie podał do Kurminowskiego, wystawiając mu idealną piłkę do strzału. To był jedyny raz, gdy golkiper Warty musiał wyciągać piłkę z siatki. Przez pozostałą część meczu był ostoją zespołu z Wielkopolski i dzięki niemu mecz zakończył się remisem.

Kacper Janoszka