WOKÓŁ EURO
wokół ME 2200
WOKÓŁ EURO
Nie wini sędziego
CZECHY
Postawa rumuńskiego arbitra Istvana Kovacsa w meczu Turcja – Czechy, który decydował o tym, która z dwóch drużyn zagra w fazie pucharowej ME, wzbudziła ogromne kontrowersje. Doświadczony arbiter już w pierwszej fazie meczu pokazał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę Antoniemu Barakowi. Czerwona kartka pokazana w 20 minucie to najszybsze zejście piłkarza za upomnienie w historii Euro. Potem jeszcze, po pomeczowej bijatyce, Kovacs czerwoną kartkę pokazał Tomasowi Choremu.
- Nie będę i nie chcę komentować pracy sędziów. Tak jak media mają zawsze rację, tak samo ma rację sędzia. Nie ma szans na zmianę czegokolwiek. Nie chcę, żeby było napisane, że nie awansowaliśmy z powodu sędziów i tak dalej. Nie gramy dalej, bo nie wygraliśmy z Gruzją. Jedziemy do domu. Mieliśmy zespół, który miał wszystko, czego potrzeba, aby iść dalej, ale niestety nie wyszło. Jestem zły i smutny. Współczuję wszystkim chłopakom, bo do ostatniej chwili wykonywali bardzo dobrą robotę, na granicy możliwości. To straszna szkoda – komentuje wszystko Ivan Haszek, selekcjoner czeskiej reprezentacji.
Futbolowa histeria
SŁOWACJA
Szał radości za naszą południową granicą. Słowacka reprezentacja po raz trzeci w swojej historii awansowała na dużym międzynarodowym turnieju do drugiej fazy. Po raz pierwszy udało się to na mistrzostwach świata w 2010 roku w RPA, gdzie w grupie Słowacy zajęli 2. miejsce za Paragwajem, a przed Nową Zelandią i mistrzem świata Włochami. Sześć lat później wyszli też z grupy na francuskim Euro, tak jak teraz z 3. miejsca. I wtedy, i obecnie na koncie mieli po 4 punkty.
„Futbalova hysteria pokracuje”, czyli piłkarska histeria ma ciąg dalszy - piszą słowackie media. Tłumy słowackich fanów były na decydującym meczu z Rumunią we Frankfurcie. Teraz jeszcze więcej będzie ich w Gelsenkirchen, gdzie w niedzielę jedenastka włoskiego trenera Francesco Calzony zagra z Anglią, z którą już raz w Euro się mierzyła. Było to 8 lat temu, kiedy w ostatnim grupowym spotkaniu zremisowała z Wyspiarzami 0:0 w St. Etienne.
- Za każdym razem, gdy osiągam cel, wyznaczam kolejny. Teraz czeka nas mecz życia. Nie wiem, gdzie są granice tej drużyny, ale chcemy dominować i wygrywać. Tak też będzie z Anglikami - mówi 55-letni Calzona.