Sport

Wisiało w powietrzu

TRZY PYTANIA DO… Wojciecha Fibaka, pierwszego polskiego tenisisty w Top 10, finalisty Mastersa i czterokrotnego ćwierćfinalisty turniejów wielkoszlemowych w grze pojedynczej

Wojciech Fibak Fot. PAP

1. Czy jest pan zaskoczony rozstaniem po pięciu latach Huberta Hurkacza z trenerem Craigiem Boyntonem?

- Bardzo kibicowałem Hubertowi w US Open, jak zawsze zresztą, bo znamy się i cenimy. Do ostatniej piłki meczu z Thompsonem wierzyłem, że Polak odwróci losy meczu, ale niestety Australijczyk rozegrał mecz życia. Zresztą zbyt często zdarzało się, że właśnie z Hubertem inni rozgrywają mecze życia – tak było z Filsem w Wimbledonie czy Mannarino dwa lata temu w Australian Open. Po ostatniej piłce w meczu z Thompsonem, kiedy kamera pokazywała zbliżenie na Huberta i Boyntona, naszło mnie, że to może być koniec tej współpracy.

2. Kolejna porażka już w 2. rundzie w Nowym Jorku mogła być kroplą, która przelała czarę goryczy?

- Myślę, że przesądziła o zakończeniu tej współpracy. Ale to wisiało w powietrzu od pewnego czasu, nastąpił impas w rozwoju Huberta. Pomimo tytanicznej wprost pracy z obu stron, jaką wykonywali, ostatnie wyniki nie zadowalały ani Huberta, ani kibiców – choćby na miarę półfinału Wimbledonu, czy zwycięstwa w Szanghaju, na miarę ogromnego talentu Hurkacza i możliwości, pomimo jeszcze większej konkurencji w męskim tenisie niż w żeńskim. Pechowa kontuzja też na tym oczywiście zaważyła, to właściwie cud, że Hubert tak szybko wrócił na kort po zabiegu.

3. Mimo to Hurkacz zdecydował się na zmianę. Kto może zostać nowym trenerem Polaka?

- Zobaczymy, wszystko w rękach Huberta i jego rodziny. Być może nie musi od razu podejmować decyzji wiążących. Natomiast Boyntonowi trzeba oddać, że miał ogromną cierpliwość, motywację, dyscyplinę, perfekcjonizm, był niezwykle oddany Hubertowi, nosił za nim codziennie te wszystkie koszyki i piłki, to dobry człowiek po prostu. Poza tym prywatnie bardzo się lubili, stanowili niemal rodzinę, pasowali do siebie. Oni brylowali wręcz w niezwykłym wzajemnym poświęceniu, taki model widać im odpowiadał, ale nikt inny prawdopodobnie nie byłby w stanie tak funkcjonować w roli trenera tenisisty.

Rozmawiał Tomasz Mucha