Wieża! Mamy problem!
Na tę chwilę nie wiem jak będzie przedstawiał się wyjściowy skład w turnieju olimpijskim. Zagadek mamy zdecydowanie więcej niż po finale Ligi Narodów w Łodzi.
Halo, wieża, halo, mamy problem, staramy się go jak najszybciej rozwiązać! - taki komunikat powinien wysłać sztab szkoleniowy po próbie generalnej polskich siatkarzy w Gdańsku. Wypadła ona mało przekonywająco i wcale nie chodzi o wyniki, które schodzą na plan dalszy. Choć przebieg meczów w pełni usatysfakcjonował widzów zgromadzonych w hali Ergo Arena, bowiem zobaczyli siatkarzy w pełnym wymiarze czasowym, jednak w obu meczach z Japonią (2:3) oraz USA (3:2) nie widzieliśmy zawodników tryskających energią, a przecież do najważniejszej imprezy pozostało zaledwie kilka dni.
Magiczne słowo
Czyżby kamuflaż? Nie przypuszczamy, sądząc jak reagował na poczynania podopiecznych trener Nikola Grbić. Z reguły zachowuje kamienną twarz, a tym razem mimika mówiła wiele. Podczas przerw nie szczędził twardych słów, ale swoim zachowaniem na pewno trochę zmobilizował zawodników. Po meczu serbski szkoleniowiec przed kamerami Polsatu Sport apelował o cierpliwość i stwierdził, że niemal wszystkie elementy trzeba poprawić, by myśleć o wygranych. A po chwili dodał: - Wierzę, że niebawem tak będzie. Cierpliwość – to magiczne słowo, które powtarza, gdy jego zespół znajduje się w trudnej sytuacji. Podczas jego pracy z kadrą takich chwil było mało, ale przecież teraz jesteśmy w kluczowym momencie.
Trafna diagnoza
Nie tak dawno przed Memoriałem Wagnera poprosiliśmy byłego reprezentacyjnego rozgrywającego oraz trenera Grzegorza Wagnera o kilka refleksji dotyczących biało-czerwonych. Podzielił się ciekawą opinią, której nikt wcześniej nie wypowiedział. - Problemem może być rozgrywający, bowiem w porównaniu z poprzednim sezonem Marcin Janusz obniżył jakość gry – stwierdził syn legendarnego trenera.
Podczas gier memoriałowych w Krakowie oraz spotkań w Gdańsku bacznie przyglądaliśmy się poczynaniom rozgrywającego ZAKSY i trzeba stwierdzić, że jest on daleki od swojej optymalnej formy.
-Jestem przekonany, że wszystko dobrze zostało przemyślane i zaplanowane w taki sposób, że teraz schodzimy z obciążeń gra będzie coraz lepsza - podkreśla Marcin Janusz . - W Gdańsku czasami walczyliśmy sami z sobą, a czasami z rywalami. Nasza gra nie była taka zła, jak nas oceniają. Dla nas najważniejsze, by w meczach z silnymi drużynami dobrą grę utrzymać w dłuższym wymiarze czasowym. Nie wpadamy w panikę, choć zdaję sobie sprawę, że krytyka jest na miejscu. Osobiście nie mam z tym problemu i staram się skupić na tym, co mam do wykonania. Mam nadzieję, że podczas igrzysk moja forma będzie optymalna.
Linia w rozsypce?
Już od dłuższego czasu szczyciliśmy się, że przyjmujących mamy w czołówce światowej i swobodnie moglibyśmy kilku wypożyczyć do innych drużyn, a tymczasem - dziwnym trafem - przed najważniejszą imprezą czterolecia pojawiły się poważne problemy. Silna linia jest teraz tylko z nazwy. Wilfredo Leon memoriałowe zmagania przesiedział na ławce rezerwowych, a wieść gminna niosła, że zmaga się z tajemniczym urazem. W Gdańsku zagrał zaledwie po jednym secie z Japończykami oraz Amerykanami, a jego największym atutem była zagrywka. Miał poważne problemy z przyjęciem (to nie nowina) oraz w ataku. Kubańczyk z polskim paszportem przed kamerami Polsatu Sport po meczu z USA solennie zapewniał, że w Paryżu będzie w optymalnej dyspozycji. W podobnej sytuacji znalazł się Aleksander Śliwka, który miał za sobą trudny sezon ligowy najeżony na dodatek problemami zdrowotnymi. Daleko mu do formy sprzed roku czy dwóch lat. Ten siatkarz dla Grbicia jest spoiwem mentalnym i trudno było mu z niego zrezygnować.
Pewniakiem na tej pozycji wydaje się Tomasz Fornal, który w każdej roli się odnajduje i rzadko zawodzi. Jednak zawodnik Jastrzębskiego Węgla deklaruje, że pogodzi się z każdym miejscem w tym zespole, bo w nim pobyt jest zaszczytem. Kamil Semeniuk może dotychczas nie błyszczał, ale powoli odzyskuje wigor oraz energię. Jemu przypisuje się rolę zmiennika Leona, ale kto wie, czy kolejność nie zostanie odwrócona.
Brak pewności siebie
Jeszcze nie tak dawno biało-czerwoni wychodzili na parkiet i niemal od pierwszej piłki przystępowali do rozmontowywania rywala, a tymczasem w Gdańsku tej pozytywnej energii widzieliśmy niewiele - fragmenty dobrej gry z USA zależały od postawy indywidualnej zawodników. Bartosz Kurek, jak przystało na kapitana, trzymał wynik, a dołączyli do niego Fornal i Semeniuk. Norbert Huber był dziwnie osowiały, choć zwykle tryskał energią i humorem. Pozostali środkowi, Jakub Kochanowski i Mateusz Bieniek, tylko fragmentami grali dobrze. Odnieśliśmy wrażenie, że wszystkim brakuje pewności siebie, ale to przede wszystkim wynikało z tego, że ich forma jest pod kreską. Piotr Gruszka, były znakomity reprezentant kraju, później trener, zaś dziś ekspert telewizyjny, twierdzi, że wszystko przyjdzie w swoim czasie i zwraca uwagę, że pierwsze spotkanie gramy w sobotę z Egiptem, a więc rywalem egzotycznym. Do najważniejszych potyczek mamy jeszcze trochę czasu. Oby Gruszka, na podstawie własnych doświadczeń, się nie mylił.
Któż by się spodziewał, że na kilka dni przed inauguracją będziemy pisali o problemach biało-czerwonych!
Włodzimierz Sowiński