Rafał Mikulec zmienił klub i miasto po sześciu latach występów w Resovii. Fot. Mateusz Porzucek/PressFocus.pl 

 

Wierzę w ekstraklasę

Rozmowa z Rafałem Mikulcem, zawodnikiem Wisły Kraków


Do Wisły trafił pan po sześciu latach gry w Resovii i odszedł po spadku do II ligi. Jak ocenić ten ruch?

- Spadek był dla mnie dużo cięższy niż dla zawodników, którzy przyszli rok lub dwa lat temu. Bardzo dobrze czułem się w tym klubie, w zeszłym roku urodziła się nam córeczka. Wspólnie z żoną przeżyliśmy tam piękne chwile i nie zapomnimy ich do końca życia. Spadek ułatwił podjęcie decyzji, by odejść. Nie ma też co ukrywać, że gdybyśmy się utrzymali, odstępne za mnie byłoby wyższe, więc nie wiem jak zareagowałyby kluby, które chciały mnie kupić. Miałem kilka propozycji z I ligi, ale po rozmowach w Wiśle poczułem, że w tym klubie będę się czuł najbardziej potrzebny.

Aklimatyzacja przebiega szybko dzięki pomocy Bartosza Jarocha?

- Zadzwoniłem do niego od razu po pojawieniu się propozycji z Krakowa. Namawiał mnie, wypowiadał się w samych superlatywach i zapewnił, że mi pomoże. Jak powiedział, tak zrobił. Razem graliśmy w Resovii i mieszkamy blisko siebie, bo obaj jesteśmy spod Przemyśla.

Zapewne marzy pan o ekstraklasie. Był czas, że niewiele brakowało, by się w niej znaleźć?

- Miałem szanse, ale podejmowałem złe decyzje. Uparłem się na pozostanie w Resovii, ponieważ dobrze się czułem, byłem blisko domu. Żonie zależało na odejściu chyba bardziej niż mnie. Cóż, tak było, niczego w życiu nie żałuję. Bardzo się cieszę, że pojawiła się oferta z Wisły i wierzę głęboko, że zagram z nią w ekstraklasie. Trener Kazimierz Moskal jest bardzo konkretny, ma ogromną wiedzę. Widać, co chce grać.

Pana ojciec też grał na boku obrony. Najwyżej w dawnej II lidze.

- Rozmawiamy po każdym meczu, zawsze musi coś dodać od siebie, jakby on się zachował w danej sytuacji. Czasem się nie zgadzamy, ale zawsze się dopytuję. Jak zagram słabiej, to trochę mi się oberwie, ale nie obrażam się, biorę krytykę na siebie. Nie lubię tylko, gdy dzwoni godzinę po meczu, zwłaszcza po porażce. Muszę ochłonąć, więc wtedy nie odbieram, oddzwaniam po kilku godzinach lub kolejnego dnia.

Mówią o panu „piłkarz uniwersalny”. To prawda?

- Tak jest, bo w Resovii występowałem na kilku pozycjach i nieźle to wychodziło, więc takim piłkarzem się czuję. W Wiśle jestem rozważany pod kątem lewej obrony. Okres przygotowawczy i transferowy cały czas trwa, więc klub ma jeszcze czas, by ewentualnie ściągnąć innego zawodnika na tę pozycję. Ja bez względu na wszystko muszę dawać z siebie wszystko, by przekonać do siebie trenera, od którego wszystko zależy.

W czwartek widziałem, jak rozmawia pan z kolegami z Resovii, którzy grali w Woli Chorzelowskiej sparing ze Stalą Mielec.

- Po obiedzie od razu do nich pobiegłem. Porozmawialiśmy, wypytali mnie o wszystko, jeśli chodzi o Wisłę. Życzę im powrotu do I ligi.

Rozmawiał Michał Knura

 

Grek na testach

Wczoraj Wisła zapowiedziała testy 26-letniego greckiego lewego obrońcy Giannisa Kiakosa, który w poprzednim sezonie występował w ekstraklasowym PAS Giannina. W rodzimej lidze rozegrał 20 meczów i strzelił gola.