Sport

Wielkie Derby z tyłu głowy

Robert Dadok miał w piątek duże powody do radości. Fot. Marcin Bulanda/PressFocus.pl

 

Wielkie Derby z tyłu głowy

Robert Dadok otworzył swój strzelecki dorobek w Ruchu. Teraz „Niebieskich” czekają dwa spotkania z... jego byłymi klubami.

 

Pozyskanie przez chorzowian urodzonego w Cieszynie zawodnika było jednym z najgłośniejszych zimowych transferów. Nie każdy bowiem ma odwagę zamienić Górnika Zabrze na Ruch Chorzów, ale kibice obu zasłużonych klubów podeszli do jego decyzji z szacunkiem i zrozumieniem.

 

Radość kompletna

Dla Dadoka „Niebiescy” nie są przypadkowym zespołem. Jako nastolatek szkolił się bowiem w Stadionie Śląskim Chorzów, mieszkał w Chorzowie Batorym, nieraz chodził na Cichą. – Warto zwrócić uwagę na tego piłkarza. Kiedy decydowaliśmy się na jego transfer, oprócz związków z tym miejscem braliśmy pod uwagę również jego cechy charakteru, jakim jest człowiekiem. Jego waleczność i zaciętość budzą szacunek – chwalił go po ostatnim meczu trener Janusz Niedźwiedź. 27-latek zasłużył na dobre słowo, bo w końcu strzelił debiutanckiego gola, którym otworzył wynik „małych derbów” z Piastem Gliwice.

– To coś wyjątkowego, tym bardziej że dało to drużynie trochę impulsu. To cieszy. Kiedy w przerwie dawałem wywiad dla telewizji, to ciągle był „fokus” na to, żeby wygrać mecz, to był priorytet. Natomiast po końcowym gwizdku moja radość z gola była już kompletna – cieszył się Robert Dadok.

Ruch przerwał trwającą 217 dni passę bez zwycięstwa. Nie wygrał 20 kolejnych ligowych spotkań i jednego pucharowego. To najgorszy wynik w historii klubu. Od połowy listopada w 9 kolejnych meczach chorzowianie jednak... polegli tylko raz. Głównie remisowali, aż w końcu pokonali 3:0 Piasta i kamień spadł im z serca. – Widać, że cała drużyna bardzo długo czekała na to zwycięstwo. Konsekwentnie szliśmy po nie w każdym meczu i nawet po feralnym spotkaniu w Białymstoku, gdzie wygrana na terenie lidera była bardzo blisko, musieliśmy zachować chłodną głowę. To było bardzo ważne, żeby wyczyścić się i podejść do kolejnego meczu z jeszcze większą determinacją. Udało nam się – podkreślił Dadok.

 

Wyszedł ze stadionu

Derby z Piastem miały wiele ciekawych momentów. Chorzowski pesymizm narósł jeszcze w pierwszej połowie, bo przy stanie 0:0 Daniel Szczepan nie wykorzystał rzutu karnego. Jeden z kibiców siedzących nieopodal trybuny prasowej... wyszedł wówczas ze stadionu. W przeciwieństwie do niego piłkarze się jednak nie poddali. – To pokazało determinację drużyny. Okej, nie wykorzystaliśmy karnego, ale nic się nie stało. Dalej cisnęliśmy, żeby zdobyć pierwszą bramkę i później żadnej nie stracić. Poszliśmy za ciosem, a po tym również widać, że zespół jest mocny. Wierzę, że w każdym meczu możemy wygrać z każdym. To samo powiedziałem po Warcie Poznań, gdzie nie byliśmy zadowoleni z bezbramkowego wyniku. Do każdego spotkania mocno się przygotowujemy. Fajnie to wygląda i nawet kiedy trener pokazuje nam urywki z treningów, które odbywają się pod konkretnego rywala, widać, że to się klei. To przekłada się na boisko – zauważa doświadczony skrzydłowy.

 

Dystans do zniwelowania

Wygrana z gliwiczanami dała chorzowianom nową nadzieję, ale nie można zapominać, że sytuacja w tabeli nadal jest zła. Ruch wciąż jest drugi od końca i ma najmniej wygranych w stawce. Ciułane remisy i słabość oponentów sprawiają jednak, że do bezpiecznej strefy traci 4 punkty, a to dystans możliwy do zniwelowania. Do tego jednak potrzebne są kolejne zwycięstwa. – Nie patrzymy w tabelę, bo nie ma po co. Skupiamy się na następnym meczu i to jest nasz challenge. Przystępujemy do kolejnego spotkania, gdzie znowu nie będziemy faworytem, będziemy mierzyć się z przeciwnikiem, który jest wyżej i dobrze gra. Może to jest nasz plus? Oczywiście jest presja, bo jesteśmy w strefie spadkowej i musimy się utrzymać. Jednak musimy po prostu wygrywać mecze jeden po drugim i... tyle – ocenił Dadok świadomy tego, że „Niebieskich” czeka jeszcze 11 kolejek.

 

Sentyment do Stali

Derby z Piastem mogą kojarzyć się 27-latkowi z kolorem żółtym, bo zarówno jesienią w barwach Górnika, jak i teraz w koszulce Ruchu obejrzał w nich żółtą kartkę. Ta ostatnia była jego czwartą, co oznacza, że w najbliższym meczu ze Stalą nie będzie mógł zagrać. – W Mielcu czeka mnie pauza, ale trudno. Będę trzymał za chłopaków kciuki sprzed telewizora. Liczę, że sobie poradzą, a ja szykuję się na derby – podkreślił Dadok, który doskonale wie co czeka Ruch 16 marca. Choć „Niebiescy” podkreślają, że dla nich liczy się zawsze tylko następny mecz, obok Wielkich Derbów nie mogą przejść obojętnie. – Z tyłu głowy siedzą derby z Górnikiem, ale żeby odpowiednio do tego podejść, najpierw trzeba powalczyć o trzy punkty w Mielcu. A co będzie w Wielkich Derbach Śląska, będę się tym martwił dzień przed – uśmiechnął się były piłkarz Górnika.

Co do Dadoka i Stali, to w tym klubie występował od stycznia 2020 do lata 2021 roku, kiedy przeniósł się do Zabrza. W mieleckiej koszulce zagrał 39 razy i awansował z nią do ekstraklasy. – Szkoda, że nie wystąpię, ale taka jest piłka. Miałem trzy kartki i kiedyś to musiało nastąpić. Mam dwa tygodnie, żeby przygotować się optymalnie do kolejnego meczu. Ciągle mam sentyment do Stali. W każdym klubie się rozwijałem, a w Mielcu, gdzie również walczyliśmy o utrzymanie, dostałem szansę na grę i to dużo mi dało. Tam debiutowałem w ekstraklasie. To był ważny krok w mojej karierze – wspominał Robert Dadok.

Piotr Tubacki