Dla zawodników z Rudzińca każdy zdobyty punkt był na wagę zwycięstwa. Fot. Łukasz Sobala/PressFocus


Wielkie chwile drugoligowca

Nas cieszy awans do turnieju finałowego, rywali zwycięski set, więc obie strony są zadowolone - powiedział po pucharowej wygranej w Rudzińcu Bartosz Kwolek, przyjmujący „Jurajskich rycerzy”.

 

Znamy już wszystkich uczestników turnieju finałowego Pucharu Polski. W dniach 2-3 marca w Krakowie wystąpią: Projekt Warszawa, Jastrzębski Węgiel, Aluron CMC Warta Zawiercie oraz Bogdanka LUK Lublin.

 

Pamiątka na całe życie

W ćwierćfinale teoretycznie najłatwiejszą przeprawę mieli zawiercianie. Zmierzyli się bowiem z drugoligowym CM Soleus KS Rudziniec. Mecz rozegrano w małej hali PreZero Areny Gliwice, bo obiekt w Kleszczowie, w którym występują siatkarze z Rudzińca, jest zbyt mały. Rudziniec to niewielka, bo licząca około 1600 mieszkańców, miejscowość w powiecie gliwickim. Dla tamtejszej społeczności starcie z jedną z czołowych ekip w kraju było wielkim świętem. W Gliwicach stawili się tłumnie, na trybunach zasiadło ponad 800 widzów! - Cieszymy się, że mogliśmy zagrać w tak ładnej hali, że tak wielu kibiców się zebrało. Z 40-50 osób, które należą do naszego fanklubu, nagle zrobiło się ponad pół tysiąca... - nie krył emocji Jan Lesiuk, przyjmujący ekipy z Rudzińca, który smak ekstraklasy poznał dzięki występom w Chemiku Bydgoszcz. - Cieszyliśmy się każdą chwilą, każdym punktem. To były momenty, które w naszej pamięci zostaną na zawsze.

„Jurajscy rycerze” wywiązali się z zadania, zwyciężyli, ale chwilę radości mieli też gospodarze. Nieoczekiwanie bowiem wygrali drugą partię. - To były niesamowite emocje. Na początku drżały nam ręce, nogi, ale kiedy złapaliśmy tempo, gdy mieliśmy kilka piłek przewagi, poczuliśmy krew i nie mogliśmy wypuścić wygranej. Nie zapomnę tego seta. W pozostałych partiach rywale mieli dużą przewagę, ale staraliśmy się wyciągnąć z nich maksimum - ocenił Lesiuk.

- Skąd słabsze momenty? Ostatnio dopadło nas zmęczenie, o czym świadczy ligowa porażka ze Lwowem. Potrzebujemy resetu i świeższego treningu, bo jedziemy na oparach. Dla rywali mecz z nami był świętem, a dla nas kolejnym spotkaniem. Nas cieszy awans do turnieju finałowego, rywali zwycięski set, więc obie strony są zadowolone - zauważył Bartosz Kwolek, przyjmujący „Jurajskich rycerzy”.

 

Rozczarowujący hit

W 1/4 finału najwięcej emocji spodziewano się w starciu Jastrzębskiego Węgla z Treflem Gdańsk. Jastrzębianie to mistrzowie Polski, którzy od początku sezonu spisują się wybornie, i przewodzi tabeli. Trefl z kolei jest bardzo bliski awansu do play offu. W Jastrzębiu-Zdroju emocji jednak nie było. Gospodarze bowiem rozbili rywali. - Od początku kontrolowaliśmy spotkanie zagrywką. Dzięki temu łatwiej było nam ustawić blok. Zagraliśmy dobrze, ale to nie jest jeszcze nasza optymalna dyspozycja. Czujemy się mocni jako zespół, każdy może liczyć na każdego. Nie zawsze idzie tak, jak byśmy chcieli, ale wygrywamy - ocenił Kamil Szymura, przyjmujący Jastrzębskiego Węgla. - Były momenty, w których Trefl zdobywał w serii 2-3 punkty, ale potem szliśmy na zagrywkę i odzyskiwaliśmy inicjatywę. Zasłużenie wygraliśmy w trzech setach, byliśmy lepsi - dodał drugi z przyjmujących jastrzębian, Tomasz Fornal.

W turnieju finałowym mistrzowie Polski będą głównym kandydatem do trofeum. Na jego wywalczenie czekają od 2010 roku. - Z Jastrzębskim Węglem nie udało mi się jeszcze zdobyć krajowego pucharu. Mam mistrzostwo, inne medale, ale pucharu nie. Fajnie byłoby wreszcie po niego sięgnąć - stwierdził Fornal.

 

Siła ambicji

Jedyną niespodziankę sprawiła Bogdanka LUK Lublin. Pokonała w Rzeszowie wyżej notowaną Asseco Resovię i po raz pierwszy wystąpi w Final Four. Lublinianie zaimponowali walecznością i ambicją. Faworyci natomiast jedynie w trzecim secie pokazali potencjał. - Wygraliśmy ten mecz nie umiejętnościami, a serduchem. Różnie wyglądaliśmy sportowo, ale serce było od początku do końca. Trzeci set nam nie wyszedł, ale w pewnym momencie całą koncentrację skupiliśmy na czwartej partii i udało nam się wygrać. Jest to niesamowita chwila dla klubu - podkreślił Marcin Komenda, rozgrywający zespołu z Lublina.

Być może spotkanie zakończyłoby się inaczej, gdyby gospodarze nie roztrwonili 6 punktów przewagi w pierwszej partii. Odrobienie strat napędziło rywali. - Był to bardzo przewrotny mecz. Nawet nie wiem, jak wygraliśmy seta, w którym przegrywaliśmy 14:19. Kosmos! To był naprawdę rollercoaster - przyznał uradowany środkowy Bogdanki LUK-u, Jan Nowakowski.

W Rzeszowie natomiast nikt nie krył rozczarowania. Jednym z celów na ten sezon był bowiem udział w turnieju finałowym Pucharu Polski. - W pierwszym secie mieliśmy bardzo dużą przewagę i wszystko szło po naszej myśli. Nagle nasza gra się posypała i uciekło nam prowadzenie. Taki jest sport. Tydzień temu cieszyliśmy się my, a teraz jesteśmy po tej drugiej stronie. Musimy to wziąć na klatę - mówił rozgrywający Asseco Resovii, Łukasz Kozub.

(mic)

 

PARY PÓŁFINAŁOWE

Bogdanka LUK Lublin - Jastrzębski Węgiel

Aluron CMC Warta Zawiercie - Projekt Warszawa