Daniel Szczepan nie jest przyzwyczajony do tego, że zasiada na ławce rezerwowych. Fot. Marcin Bulanda/PressFocus


Wielki tydzień Ruchu

W Chorzowie wyrwanie punktu mistrzowi Polski nie było specjalnie świętowane.

 

Piłkarze Ruchu szybko przeszli do porządku dziennego nad wynikiem meczu z Rakowem Częstochowa. Ruch w ostatniej akcji meczu wywalczył punkt na terenie mistrza Polski. - Konsekwencja została nagrodzona, ale czujemy niedosyt. Zespół dominował, zagrał kolejne bardzo dobre zawody - mówił po spotkaniu trener Janusz Niedźwiedź, który już na konferencji był myślami przy potyczce z Puszczą Niepołomice. Sobotnia rywalizacja dwóch beniaminków może być kluczowa w kontekście walki o utrzymanie, a jeżeli do tego dodamy niedzielną „dogrywkę” przy urnach wyborczych, w którą Ruch bardzo mocno się zaangażował, to słowa, że najbliższe dni mogą decydować o przyszłości 14-krotnego mistrza Polski, nie są wcale przesadzone. - Czeka nas jeszcze osiem finałów, teraz myślimy o tym najbliższym - mówi trener „Niebieskich”.

 

Bez Szczepana

Ruch w Częstochowie udowodnił, że nie stoi na straconej pozycji w rywalizacji nawet z największymi tuzami ekstraklasy. W tym meczu, po raz pierwszy w tym roku, większość w wyjściowym składzie „Niebieskich” stanowili piłkarze pozyskani zimą. Największym zaskoczeniem był debiut w podstawowej jedenastce Somy Novothnego. Węgier w czterech wcześniejszych meczach wchodził na boisko z ławki rezerwowych. Pod Jasną Górą zagrał jednak od pierwszej minuty, zastępując tym samym chorzowskiego „pewniaka” Daniela Szczepana. Najlepszy strzelec Ruchu Chorzów i drugi najskuteczniejszy Polak w lidze mecz z Rakowem rozpoczął na ławce rezerwowych. Taka sytuacja miała miejsce po raz drugi w tym sezonie, choć pauzował także za nadmiar żółtych kartek.

 

Starzyński za Kozaka

Ruch wiosną może imponować stabilizacją w składzie, a jedyne roszady następują właśnie w strefie ofensywnej. Widać to także na przykładzie dwójki ofensywnych pomocników. O ile pozycja Adama Vlkanovy w wyjściowej jedenastce jest niezagrożona - tylko w Mielcu nie zagrał, gdy dopadł go wirus – o tyle po drugiej stronie boiska konkretnego gracza podstawowego składu już zdecydowanie trudniej wskazać. Na początku rundy grał Miłosz Kozak, ale w ostatnich tygodniach spisywał się na tyle słabo, że w jego miejsce wskoczył Filip Starzyński. I nawet jeżeli przed meczem w Częstochowie nie czuł się najlepiej, to zyskał zaufanie trenera Niedźwiedzia i wyszedł na boisko od pierwszej minuty. Finalnie nie był w stanie wytrzymać trudów meczu i już po niespełna 45 minutach musiał zostać zmieniony.

 

Żelazna defensywa

Na pozostałych pozycjach nie było zaskoczeń. Wiosną „Niebiescy” w defensywie nie dokonali żadnej zmiany niewymuszonej. Jedynie kontuzjowany Maciej Sadlok został zastąpiony przez Josemę, a w Mielcu - z tego samego powodu co Vlkanova - nie zagrał Patryk Stępiński. W bramce wszystkie mecze zagrał Dante Stipica, a w trójce defensorów niepodważalną pozycję wiosną ma Szymon Szymański.

 

Pewniakami są również wahadłowi, czyli Robert Dadok oraz wracający do zdrowia Tomasz Wójtowicz. I chociaż ten pierwszy meczu w Częstochowie, zwłaszcza w sferze ofensywnej, nie zaliczy do udanych, to jednak cieszy się sporym zaufaniem u samego trenera. - Robert Dadok to wyróżniający się zawodnik w ekstraklasie na swojej pozycji. Zresztą każdy piłkarz w drużynie zrobił bardzo duży postęp - stwierdził trener Ruchu Janusz Niedźwiedź. Podobnie wygląda sytuacja w środku pola, czyli z dwójką pomocników. Juliusz Letniowski oraz Patryk Sikora w tej rundzie zaliczyli tylko jedną nieobecność w podstawowym składzie. Wydaje się więc, że trener Janusz Niedźwiedź buduje zespół „od tyłu”, stawiając właśnie na automatyzmy i zrozumienie pomiędzy poszczególnymi zawodnikami formacji. W kreacji można sobie pozwolić na odrobinę więcej odwagi, zwłaszcza gdy zajdzie taka potrzeba.

 (TD)