Sport

Wielki dzień wielkiego niemowy

Cofamy się o 96 lat.

Paavo Nurmi, przedwojenny fenomen. Ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego

29 lipca 1928 roku podczas igrzysk odbywających się w Amsterdamie odbył się finał biegu na 10 km. Wygrał go sportowiec, który dziś byłby wielkim celebrytą, mimo braku cech osobowościowych, żeby takim celebrytą zostać. Pośrednio może o tym świadczyć fakt, że poeta Kazimierz Wierzyński poświęcił mu wiersz w tomiku „Laur olimpijski”, choć to wcale nie był przecież Polak. Może też świadczyć fakt, że pomnik postawiono mu jeszcze za życia, choć dotąd się to nie zdarzało…

***

Wspominamy czasy, gdy biegi długie wcale nie były domeną Afrykanów, kenijscy, a potem etiopscy geniusze pojawią się kilka dekad później, już po wojnie. Wcześniej liczyli się głównie Europejczycy, a szczególną nacją w tym względzie byli Finowie. Najjaśniejszą gwiazdą w brylantowej konstelacji Suomi był właśnie on: Paavo Nurmi. Od początku się zapowiadał: jako 14-latek potrafił pobić rekord Finlandii młodzików, 10 lat później zdobył pierwszy złoty medal olimpijski, a działo się to w Antwerpii na 10 km. Przez lata „Latający Fin” toczył pasjonujące pojedynki na różnych dystansach, ale wcale nie było tak, że wygrywał wszystko i wszędzie.

Przewagę zyskiwał nie tylko talentem, obiektywną klasą, ale i nadzwyczaj profesjonalnym podejściem. Pracował ze stoperem, co dziś na nikim nie zrobi wrażenia, ale wówczas nie było oczywistością. Potrafił rozgrywać biegi w głowie, nie zależało mu na lśnieniu w trakcie rywalizacji, chował się za innymi. Ważne jedynie było, na której pozycji zjawiał się na mecie.

Do tego zawsze był milczący, cichy i bardzo skromny. Dlatego właśnie otrzymał nawet przydomek „wielki niemowa”.

***

Wszystkich olśnił 100 lat temu w Paryżu, gdy w ciągu sześciu dni wystartował aż... 7-krotnie z niezwykłym efektem: zdobył aż 7 medali, w tym 5 złotych! Dziś nie było możliwe zdobyć jednego dnia złoto na 1500 m, a trzy kwadranse później na 5000 m.

Biegi długie rozwijały się i na kolejnych igrzyskach przybyło wiele młodych wilcząt, które chciały pobić wielkiego mistrza. Na 3 km z przeszkodami i na 5 km - pobili go rodacy - Toivo Loukola i Ville Ritola.

10 km - bieg odbył się właśnie 29 lipca - należał już jednak do Nurmiego. Ten bieg był niesamowity, więc poświęćmy mu kilka słów. Po 1500 m Ritola objął prowadzenie, nadążyć za nim było w stanie tylko czterech biegaczy. Po 3 kilometrach odpadł Amerykanin Ray, po czterech Anglik Beavers. W stawce zostali jedynie Ritola, Nurmi i Szwed Wide. Ten ostatni nie wytrzymał tempa po 6,5 km, za Ritolą biegł tylko Nurmi. Dopiero na 100 metrów przed metą Nurmi włączył „dopalanie” i końcówkę przebiegł sprintem, wyprzedzając rodaka tuż przed „kreską”. Wbiegł na metę z przewagą 0,6 sekundy. Szwed Wide stracił już ponad... 45 sekund.

***

W ten sposób Nurmi zdobył 9. złoty medal olimpijski (dołóżmy do tej złotej kupki jeszcze trzy srebra). Jego kariera osiągnęła apogeum i niespodziewanie dalej potoczyła się smutno. Na kolejne igrzyska w Los Angeles pojechał, ale nie wystartował. Został dożywotnio zdyskwalifikowany za... zawodowstwo. Wyciągnięto mu, że brał pieniądze za udział w wielu zawodach, właśnie w USA w 1925 roku. Z dzisiejszego punktu widzenia to śmieszne, wtedy jednak ówczesne decyzje zniszczyły Nurmiemu karierę.

W jakiś sposób Nurmiemu oddano to co jego... 20 później, już po wojnie. W 1952 roku, podczas igrzysk organizowanych w jego ojczyźnie, pozwolono by wbiegł na stadion w Helsinkach i odpalił olimpijski znicz. Otrzymał wówczas owację na stojąco. Trudno się dziwić. Symbol!

Nie tylko dla Finów… Kazimierz Wierzyński wyraził to w niespełna trzydziestu krótkich wersach utworu „Nurmi” wręcz genialnie. Oto fragmenty:

„Krok mój jest marszem tanecznym,

krok mój, jak serce, uderza,

Jestem zegarem oddechu,

płynę w powietrzu, jak wieża.

(…)

Ruch mój za ruchem nastaje,

w ruchome koło się zmienia,

Jestem zegarem wysiłku,

jestem rekordem natchnienia.

(…)

Skanduję tempo i wzmagam,

przechodzę już do finiszu,

Powiedzcie tym tłumom ludzi -

niech zmilkną, niech się uciszą.

Nie chcę żadnego zwycięstwa,

nie chcę ich braw, ani krzyku,

Chcę przerwać taśmę i spocząć

na starym, greckim pomniku

***

Czy sport może się łączyć z literacką sztuką w bardziej spektakularny sposób?

Paweł Czado

RAMKA

Igrzyska to nie tylko teraźniejszość, ale również wspaniała przeszłość. Przez wszystkie dni olimpijskie przypominać będziemy naszym Czytelnikom nieoczywiste historie sprzed lat. Zapraszamy do lektury!