Wielka ucieczka
Kolejni sponsorzy kończą współpracę z Polskim Komitetem Olimpijskim.
„W wyniku przeprowadzonych analiz działalności spółki w obszarze sponsoringu sportu w ostatnich latach, Krajowa Grupa Spożywcza podjęła decyzję o rozwiązaniu umowy sponsoringowej z Polskim Komitetem Olimpijskim (PKOl), która została wypowiedziana w sierpniu i obowiązuje do końca września 2024 roku” - przekazała Kalina Brzozowska z biura komunikacji KGS.
Optymalizacja kosztów
Spółka w komunikacie tłumaczy, że w oparciu o trendy na światowych rynkach musi optymalizować koszty, w tym zrewidować oraz ograniczyć wydatki na działania marketingowe i promocyjne.
„Od początku swojej działalności Krajowa Grupa Spożywcza dała się poznać jako uznany i ceniony mecenas sportu w wymiarze regionalnym oraz ogólnopolskim, wspierając wiele ważnych inicjatyw społecznych w tym obszarze. Z uwagi na szacunek dla Polskich sportowców, Zarząd Spółki podjął decyzję o zakończeniu współpracy z PKOl dopiero po zakończeniu Igrzysk Olimpijskich w Paryżu” - zaznaczono.
Enea - jak poinformowała rzeczniczka prasowa Berenika Ratajczak - umowę z PKOl rozwiązała w ubiegłym tygodniu. Wygaśnie z końcem roku, a miała obowiązywać do września 2027 r.
„Spółka podjęła tę decyzję po dokonaniu corocznego przeglądu działań sponsoringowych” - napisała w komunikacie Ratajczak, która dodała, że Enea jest w trakcie tworzenia nowej strategii sponsoringowej, która będzie także zakładać wsparcie sportu profesjonalnego, w tym olimpijskiego, choć na innych zasadach niż dotychczas.
We wtorek umowę z PKOl ze skutkiem natychmiastowym zerwała firma PKP Intercity, a jako powód spółka podała utratę zaufania do PKOl, wynikającą z kontrowersji medialnych wokół działaczy Komitetu.
Nie dla nich strefa
Wcześniej uczyniły to Polskie Porty Lotnicze. Na mocy tej umowy przedstawiciele PKOl mieli prawo korzystać na lotnisku Chopina w Warszawie ze specjalnej strefy odpraw VIP, a po igrzyskach wyszło na jaw, że najczęściej czynił to prezes Radosław Piesiewicz i członkowie jego rodziny, choć tłumaczył, że za to płacili. Poza tym według PKOl wypowiedzenie umowy było nieskuteczne.
Z kolei Orlen - największy mecenas polskiego sportu - zastanawia się nad kontynuowaniem współpracy.
„Potwierdzamy, że analizujemy warunki współpracy z PKOl, w tym również kwestie dalszego finasowania. Do czasu pozyskania wyczerpujących wyjaśnień nie informujemy o szczegółach prowadzonych rozmów” - poinformował koncern.
Kontrola za kontrolą
PKOl nie odniósł się do decyzji sponsorów, a zdaniem ministra sportu i turystyki Sławomira Nitrasa władze PKOl bagatelizują sprawę.
„Tracą czas. Dalszy brak szybkiego ujawnienia wszystkich informacji, których się domagam, domagają się sponsorzy oraz przede wszystkim opinia publiczna grozi finansowej stabilności Komitetu. To nie leży w niczyim interesie” - przekazał Nitras we wtorek wieczorem w mediach społecznościowych.
Po igrzyskach olimpijskich w Paryżu szef resortu sportu zapowiedział, że wystąpi do NIK i stołecznego ratusza o wszczęcie kontroli dot. finansów PKOl, w tym wydatkowania przez tę organizację pieniędzy z budżetu państwa i spółek Skarbu Państwa oraz w zakresie prawidłowości podejmowania decyzji dotyczących wynagrodzeń członków zarządu PKOl, na czele z prezesem Piesiewiczem, który w przeciwieństwie do swoich poprzedników miałby nie pełnić tej funkcji społecznie. Według medialnych doniesień, zarówno szef Komitetu, jak i jego najbliżsi współpracownicy mieli pobierać co miesiąc bardzo wysokie wynagrodzenie.
Nitras poinformował, że Ministerstwo Sportu i Turystyki oraz spółki Skarbu Państwa w latach 2022-24 przekazały PKOl ponad 92 mln złotych na przygotowania do paryskich igrzysk, natomiast polskie związki sportowe w dyscyplinach olimpijskich w tym samym czasie z budżetu państwa otrzymały prawie 786 mln.
Knajpa swoich?
Kontrowersje wzbudza również założona w październiku 2023 - pół roku po wyborze Piesiewicza na prezesa PKOl - spółka Olympic Sky, która na ostatnim piętrze Centrum Olimpijskiego w Warszawie prowadzi restaurację o tej samej nazwie. Jej akcjonariuszami są Julita Słowikowska, bliska współpracowniczka Piesiewicza z PZKosz, pozostającego wciąż jego prezesem, a także... PKOl, a w radzie nadzorczej zasiadają - zgodnie z informacją w Krajowym Rejestrze Sądowym (KRS) - Piesiewicz, sekretarz generalny PKOl i były prezes PZKosz Marek Pałus oraz rzeczniczka PKOl Katarzyna Kochaniak-Roman.
W PKOl trwają obecnie dwie kontrole. Pierwszą przeprowadza prezydent m.st. Warszawy Rafał Trzaskowski jako organ nadzoru prawnego w kwestii prawidłowego funkcjonowania PKOl. Komitet otrzymał pytania, na które ma odpowiedzieć w ciągu dwóch tygodni. Termin mija w tym tygodniu.
Drugą przeprowadza Krajowa Administracja Skarbowa (KAS). Ta kontrola dotyczy zakresu prawidłowości naliczenia podatku dochodowego od osób prawnych oraz podatku od towarów i usług.
Na 17 września zaplanowane jest posiedzenie zarządu PKOl, na którym Piesiewicz ma przedstawić - zgodnie z zobowiązaniem podjętym tuż po igrzyskach - wyliczenia i dokumenty dotyczące kosztów działalności PKOl.
W zakończonych 11 sierpnia igrzyskach w Paryżu Polska zajęła 42. miejsce w klasyfikacji medalowej, z dorobkiem jednego złotego, czterech srebrnych i pięciu brązowych. To najgorszy wynik od startu w Melbourne w 1956 roku. (PAP)
ZDANIE ODRĘBNE
Powagą to nie pachnie
Co by to było, gdybyśmy zamiast 10 medali przywieźli z Paryża tyle, ile z Tokio, czyli 14? Albo z Rio de Janeiro, czyli 11? Albo z Londynu - czyli za poprzedniej władzy - znów 11? Skakalibyśmy z radości? Poklepywali się pocieszająco po plecach? Może nie, chyba jednak warto przypomnieć – przypominają to zresztą liczby zamieszczone powyżej - że dołujemy w polskim sporcie wyczynowym od bardzo długich lat. Tyle że piekielna awantura o olimpijskie wyniki zaczęła się dopiero teraz.
Powagą to ona nie pachnie, ani pełnym refleksji pochyleniem się nad istotą problemu, tylko - niestety - głupawo uprawianą polityką. Oczywiście doraźną, na użytek żądnej krwi gawiedzi. Bo co zmienia jeden medal wte lub wewte w sytuacji, kiedy żaden rząd - od bardzo wielu lat - nie zajął się wyczynowym sportem na dobre? Ba, nie zajął się porządnie tą dziedziną życia w szkołach w procesie nauczania, poczynając od najmłodszych wiekiem uczniów? Owszem, jakieś obiekty powstały, stadiony, hale, mniejsze czy większe boiska, ale strategii nie wypracował nikt, a już na pewno żaden minister sportu.
Na razie wrogiem publicznym numer jeden został Polski Komitet Olimpijski i jego szef Radosław Piesiewicz, zwany złośliwie Pisiewiczem. Jak wynika z tekstu powyżej, z finansowania (wspierania) PKOl rezygnuje jedna po drugiej spółka Skarbu Państwa. A więc tak: za PIS-u jedna po drugiej karnie ustawiała się w kolejce do bycia „dumnym sponsorem”, za Koalicji 15 października jedna po drugiej z tego rezygnuje, bo „optymalizuje koszty”. Czyż nie śmierdzi to obłudą i fałszem na odległość? Czyż nie pachnie obyczajami prosto z komuny?
Żaden ze mnie stronnik Radosława Piesiewicza. Ba - mam (na piśmie) dowody, że nie chyliłem czoła przed jego działalnością, krytykowałem różne jej przejawy, wliczając w to zapędy do długiego w PKOl jedynowładztwa. Tym bardziej, jeśli znajdą się na niego kwity, niech z nich zostanie zrobiony właściwy użytek. Ale przede wszystkim nie ferujcie z góry wyroków, nie bawcie się w politykę i w akty zemsty, tylko opracujcie taką strategię dla sportu, by za cztery lata w Los Angeles nie było jeszcze mniej medali niż w Paryżu, 5 czy 8... No bo kto wtedy weźmie winę na siebie? Na Piesiewicza jej już nie zrzucicie. I o tym pamiętajcie tu i teraz.
Andrzej Grygierczyk
PS. Cieszyliśmy się z 23 medali naszych sportowców zdobytych w paralimpiadzie w Paryżu. Dla porównania Ukraina samych tylko złotych medali zdobyła na tej imprezie 22. Zaczniemy intensywnie rozliczać odpowiedzialnych w Polsce za sport paralimpijski?