Wielka fiesta!
Lewy obrońca Marc Cucurella został bohaterem piłkarskiej Hiszpanii.
Michał Zichlarz z Barcelony
To było wielkie wydarzenie w historii futbolu w Hiszpanii. „La Furia Roja” już po raz czwarty sięgnęła po mistrzostwo kontynentu. Pod tym względem na Starym Kontynencie nie ma się z nią kto równać. W ciągu kilkunastu miesięcy Hiszpanie wygrywają co się da w męskim i w żeńskim futbolu. W sierpniu zeszłego roku kobieca reprezentacja po raz pierwszy w historii triumfowała w „Women’s World Cup” na stadionach w Australii i Nowej Zelandii. W maju w klubowych rozgrywkach Champions League, tych kobiecych i męskich, triumfowały zespoły Barcelony i Realu Madryt.
Tysiące przed ekranem
Gdy jest wielkie wydarzenie, to i musi być olbrzymi ekran ustawiony w centralnym miejscu w Barcelonie, na Placu Katalońskim. To serce prawie 2-milionowego miasta. Placa de Catalunya ma 50 tys. metrów kwadratowych, pomieści tysiące ludzi. To tutaj odbywają się ważne uroczystości, protesty czy… oglądanie meczów. W maju tysiące kibiców świętowało tutaj triumf kobiecego zespołu FC Barcelona nad Olympique'm Lyon. Teraz jeszcze więcej fanów zgromadził finał Euro 2024. Już na dwie godziny przed rozpoczęciem niedzielnego spotkania plac był wypełniony i przed ekranem stały setki ludzi. Ściśnięci byli przed barierkami jak sardynki.
Z każdą kolejna minutą napływały rzesze młodych fanów. To byli kibice w wieku Lamine'a Yamala, niektórzy jeszcze młodsi. Wśród nich mnóstwo dziewczyn, dopingujących równie spontanicznie, jak młodzi chłopcy. Wszyscy z hiszpańskim flagami, a trzeba pamiętać, że Katalonia od lat walczy o oderwanie się od Hiszpanii. Autonomia to dla mieszkańców Katalonii za mało. – Przy okazji takiego meczu jak ten z Anglią w finale mistrzostw Europy, to nie ma znaczenia. W reprezentacji Hiszpanii jest przecież wielu zawodników Barcelony z Yamalem na czele. Takie spotkanie łączy wszystkich – przekonują dziewczyny z Uniwersytetu Katalońskiego, kręcące kamerą to, co działo się na placu.
- Nie każdy mecz można oglądać na takim ekranie. To tylko przy okazji wielkich wydarzeń, jak teraz Euro czy bardzo ważne finałowe mecze Barcelony. Ile wejdzie tutaj ludzi? Kilka tysięcy, jak nie więcej – mówi z kolei Marc Nunez, dziennikarz ze stacji „El Chiringuito”.
Mają swojego bohatera
Najlepszym zawodnikiem Euro został wybrany Rodri, choć na Placu Katalońskim najwięcej fanów chodziło z koszulkami z nr 19 i nazwiskiem Lamine Yamal. To jednak nie oni, a ktoś inny skradł serca kibiców z Katalonii i Hiszpanii. O kogo chodzi? O lewego obrońcę, z charakterystyczną bujną fryzurą, Marca Cucurellę. Piłkarz pochodzi z Katalonii, grał w Espanolu i Barcelonie. – Cucurella! Cucurella! – skandowały tysiące kibiców jego nazwisko, przeciwstawiając gwizdom, jakie piłkarz słyszał pod swoim adresem w Niemczech. Gwizdy i najgorsze wyzwiska pojawiały się za to, kiedy na ekranie ukazywani byli nie tylko angielscy piłkarze, ale też znienawidzony w Katalonii hiszpański premier Pedro Sanchez.
Jaka była atmosfera w Barcelonie podczas oglądania meczu? To był prawdziwy ogień! Kiedy Nico Williams zdobył gola na 1:0, w tłumie odpalono race, wszyscy rzucali się sobie w ramiona. Podobnie było oczywiście w końcówce, kiedy zwycięskiego gola strzelił rezerwowy Mikel Oyarzabal, który na swoim koncie ma też występ w… reprezentacji Kraju Basków. Po tym golu fiesta trwała już do rana, a z Barcelony nie można było wyjechać, bo policja i miejscowa „Guardia Urbana” zablokowały na kilka godzin ulice…
Mecze na wielkim ekranie można oglądać na Placu Katalońskim od święta. Fot. Michał Zichlarz