Sport

Więcej takich finałów!

KOMENTARZ „SPORTU” - Michał Zichlarz

Byłem na trzech pucharowych finałach – dwóch w Europie, jednym w Afryce. W listopadzie 2012 roku poleciałem do Tunezji na finał African Champions League pomiędzy Esperance Tunis i najbardziej utytułowaną klubową jedenastką na Czarnym Kontynencie, kairskim Al-Ahly (w Afryce grano wtedy finały pod koniec roku, teraz to się zmieniło). Lepsze okazały się Czerwone Diabły z Kairu. Z kolei dwa lata temu w Pradze West Ham, z Łukaszem Fabiańskim na ławce, pokonał w decydującej rozgrywce Ligi Konferencji Fiorentinę. Dla Młotów było to drugie europejskie trofeum po Pucharze Zdobywców Pucharów w 1965 roku.   

Finał rozegrany w minioną środę był najlepszym z wszystkich czterech dotychczasowych Ligi Konferencji, gdzie na liście triumfatorów są AS Roma, West Ham United, Olympiacos Pireus i teraz Chelsea. Mecz rozegrany we Wrocławiu był znakomitym widowiskiem pod wieloma względami. Kibicowsko zdecydowanie najwyższy poziom, a zadbały o to przede wszystkim zastępy zielono-białych kibiców Betisu, którzy przybyli do stolicy Dolnego Śląska w liczbie kilkudziesięciu tysięcy, tworząc niesamowitą atmosferę na trybunach.

Przypomina mi się finał LK z Pragi sprzed dwóch lat, gdzie na trybunach stadionu Slavii zasiadło 19 tysięcy kibiców (komplet), a samych fanów WHM czy Violi z Florencji było w czeskiej stolicy więcej. UEFA – choć trzeci z europejskich pucharów kieruje dla tych, napiszmy to otwarcie, mniej liczących się – raczej powinna wszystko robić na większych stadionach, takich jak choćby ten we Wrocławiu, niż jak to było wcześniej w Pradze czy w 2022 roku w Tiranie. To już jednak kwestia europejskiej federacji. W przyszłym roku, jak teraz we Wrocławiu, o frekwencję nie będzie się trzeba martwić, bo finał odbędzie się na mieszczącym blisko 43 tysiące fanów obiekcie w Lipsku, czyli takim, jak ten we Wrocławiu.

Sportowo środowy finał stał na znakomitym poziomie, a ręce same składały się do oklasków, kiedy oglądaliśmy popisy takich graczy jak Isco z jednej czy Cole Palmer z drugiej strony. Było na co patrzeć i oby w kolejnych latach znowu któraś z finałowych gier europejskich rozgrywek odbyła się w naszym kraju, bo w takich decydujących o tytule meczach jest na co patrzeć. Zawsze coś się dzieje, a to też znakomita wizytówka dla kraju, który organizuje takie wydarzenie.