Sport

Więcej przestrzeni

Widzew walczy o powrót na dobre tory.

Albańczyk Juljan Shehu w łódzkim zespole zaczyna odgrywać coraz ważniejszą rolę. Fot. Artur Kraszewski/PressFocus

WIDZEW ŁÓDŹ

Jesienią 1999 roku Widzew rozegrał swój ostatni, jak do tej pory, mecz w europejskich turniejach pucharowych. Prowadzony wówczas przez Oresta Lenczyka zespół zremisował na własnym boisku z AS Monaco (gol Artura Wichniarka), by w rewanżu 2 listopada przegrać 0:2. Minęło właśnie 25 lat.

Odwrotny bilans

Dzisiaj cele drużyny są inne. O europejskich pucharach nikt nie mówi, chodzi o to, by po prostu wyjść ponad ligową przeciętność. Pięć kolejek temu wydawało się, że zespół jest na dobrej drodze, bo był szósty w tabeli, ale ostatnia seria jest nieudana. Od pokonania Piasta 21 września Widzew wygrał tylko raz - 4:3 w Lublinie, raz zremisował i trzy mecze przegrał, w tym ostatnie dwa. Do tego dopisać trzeba jeszcze pucharowe męczarnie z III-ligową Lechią Zielona Góra, zakończone awansem po karnych. Bilans 1-1-3 oraz tendencja spadkowa, jeśli chodzi o wyniki, nie dają większych nadziei, zwłaszcza gdy zestawi się te liczby z ostatnimi wynikami Zagłębia. Dokładnie odwrotnymi: 3-1-1. Ale przecież to nie liczby decydować będą o wyniku sobotniego meczu tych drużyn.

- Nie zmieniamy tożsamości i stylu - zapewnia trener Widzewa Daniel Myśliwiec. - Sposób gry Zagłębia nam odpowiada. Na boisku będzie dużo przestrzeni.

Ma też jednak rację, gdy mówi. - Niestety, piłka nie wygląda tak, jak ja to pokażę na tablicy…

Po meczach z Górnikiem i Legią zastrzeżeń do gry wielu zawodników było dużo, na przykład do skrzydłowych.

- Oni o tym wiedzą, są świadomi swoich braków. Czy od początku mógłby więc zagrać Gong? Z jednym nie można dyskutować: on jest szybszy niż piłka – trener głośno zastanawia się na składem na sobotni mecz i nie wiadomo, czy to jest komplement dla piłkarza czy negatywna ocena jego umiejętności taktycznych.

U siebie muszą wygrać!

Widzewski „drugi atak” Gong-Kerk-Hamulić wchodził zwykle do gry około 60 minuty. Może więc nadszedł czas na włączenie ich do podstawowego składu? Sebastian Kerk już w nim ostatnio był i w Warszawie strzelił nawet swojego pierwszego gola w barwach Widzewa. Rośnie forma Saida Hamulicia, który też ma już w dorobku gola w meczu pucharowym. Problem jest w tym, że Kerk meczu z Legią nie dokończył i miał krótką przerwę w treningach. Nie wiadomo, czy zagra, a sam trener nie jest optymistą w ocenie jego stanu zdrowia. - Było lepiej, ale znów jest gorzej - przyznał.

Na lidera drużyny Widzewa wyrasta ostatnio Juljan Shehu, który zajął miejsce Marka Hanouska. - Przegrać przed własnymi kibicami na swoim boisku to największe upokorzenie dla piłkarza - mówi, nawiązując do kolejnych porażek z Koroną i Górnikiem u siebie. - To jest mój moment, miejsca w drużynie nie zamierzam oddać i czekam na swoją pierwszą widzewską bramkę.

26-letni Albańczyk gra w Widzewie od lata 2022 roku, ale w 50 dotychczas rozegranych meczach gola jeszcze nie strzelił. Dobrymi występami w Widzewie Juljan chciałby też zapracować na miejsce w albańskiej kadrze.

Wiadomo, że z meczów Widzewa nie należy wychodzić przed końcem. Przy okazji wizyty Zagłębia w Łodzi warto przypomnieć mecz z czerwca 1992 roku. Broniący tytułu mistrzowskiego zespół „Miedziowych” przegrał w Łodzi 0:1 po efektownym golu Leszka Iwanickiego w 89 minucie. Dzięki temu zwycięstwu Widzew wywalczył trzecie miejsce i prawo gry w Pucharze UEFA. Na swoją zgubę, bo przegrał potem we Frankfurcie 0:9.

Warto zauważyć, że bilans ligowych i pucharowych meczów Widzewa z Zagłębiem jest remisowy: 21-15-21. - Nikt, kto przyjeżdża na nasz stadion, nie jest faworytem -Juljan Shehu o żadnym remisie jednak nie myśli.

Wojciech Filipiak