Cody Gakpo czy Mert Muldur? Ostatecznie trafienie zaliczono tureckiemu obrońcy. Fot. ANP/SIPA USA/PressFocus.pl


WIDZIANE Z NIEMIEC

Michał Zichlarz z Berlina

Mistrzostwa samobójczych bramek

Po zakończonym meczu Holandia – Austria dosyć długo trzeba było czekać na wychodzących z szatni piłkarzy. Wyszli kilka minut przed godziną 24.00. W mix zonie berlińskiego Olympiastadion czekały na nich dziesiątki dziennikarzy z wielu krajów. To decydująca faza mistrzostw, więc zainteresowanie każdym spotkaniem jest ogromne.

We wcześniejszych meczach, na stadionach w Dortmundzie czy Hamburgu sprawa rozmów z piłkarzami była rozwiązana w ten sposób, że przykładowo Memphis Depay wchodził na dwa z trzech podeścików z mikrofonem, wokół niego był tłum żurnalistów, którzy krzykiem próbowali się wbić i zadać pytanie holenderskiej gwieździe.

Na starym Olympiastadion wszystko jest rozwiązane w starym stylu. Jest długi ciąg, piłkarze przechodzą i albo się zatrzymają albo nie, to zależy od ich woli czy woli rzeczników prasowych poszczególnych federacji. Jedni są bardziej pomocni, inni nie.

W sobotę szczególnie rozmowni - z wiadomych względów - byli piłkarze holenderskiej reprezentacji. Jednym z nich był Cody Gakpo, nie tylko jeden z najlepszych zawodników ćwierćfinałowego meczu, ale w ogóle całego Euro 2024.

Podczas rozmów z wieloma dziennikarzami udało mi się „wbić” z pytaniem o jego bilans bramkowy, 4 trafienia na koncie i to że może być królem strzelców. Spojrzał krótko i odpowiedział. – Mam trzy bramki na koncie, tak myślę - powiedział krótko.

Zgłupiałem, przecież dopiero co widziałem, jak zdobywa bramkę z Turkami na 2:1. Ostatecznie przypisano ją tureckiemu obrońcy Mertowi Muldurowi co szybko dopowiedział jeden z kolegów dziennikarzy.

I właśnie o te trafienia samobójcze chodzi. Żartuje się tutaj, że bezsprzecznym królem strzeleckiego turnieju będzie… samobój. To trudne do uwierzenia, ale na liście pechowych zdobywców bramek czyli swojaków jest już 10 zawodników! Tylu trafień do własnej bramki nie było na żadnym turnieju.

W dużej mierze wynika to z niesamowitej dynamiki gry i ataków poszczególnych drużyn. Gross z nich odbywa się skrzydłami, gdzie rozpędzeni skrzydłowi czy boczni obrońcy tak mocno zagrywają piłkę w pole karne czy raczej bramkowe, że nie ma czasu na jakąkolwiek reakcję. Tak przypisano gola Muldurowi, tak też gola „zdobył” hiszpański obrońca Robin Le Normand w starciu z Gruzją. Owszem zdarzały się też inne samobójcze bramki, jak niecodzienne trafienie głową Maximiliana Woebera w meczu Austrii z Francją, ale generalnie szczególnie środkowi obrońcy są bezradni przy ostrych dośrodkowaniach. Inna rzecz, że dalej do końca nie rozumiem, dlaczego UEFA przypisała tego ostatniego gola Muldurowi, a nie Gakpo, który na koniec rozmowy z dziennikarzami zażartował, że jak będzie przekonany że trącił piłkę to da nam znać dzwoniąc do nas.

Na razie holenderski napastnik, który rozgrywa świetny turniej i to w dużej mierze dzięki niemu „Oranje” są już tak daleko, razem z trójką innych graczy, ma 3 strzelone bramki. Tyle że Gruzin Mikautadze, Niemiec Musiala i Słowak Schranz już nie grają, a 25-latek ma szansę na kolejne gole i tytuł króla strzelców. W ten sposób w piękny sposób nawiązałby do 1988 roku, kiedy podczas ME na zachodnioniemieckich stadionach najskuteczniejszy z 5 bramkami był niesamowity Marco van Basten.