Ulice i place w Niemczech, poświęcone znanym piłkarzom z przeszłości, to już standard. Fot. Michał Zichlarz 


WIDZIANE Z NIEMIEC

Michał Zichlarz, Gelsenkirchen

Kult kibicowania i futbolu

Gospodarze cieszą się, bo ich drużyna narodowa już jest w czołowej ósemce mistrzostw Europy. „Die Mannschaft” prezentuje się solidnie, ma w zespole kilka indywidualności, a poza tym jeszcze jeden atut – wsparcie kibiców. Niemcy mogą mocno na to liczyć.

W kraju tym panuje zresztą tutaj kult kibicowania. Mówił o tym jeszcze przed Euro nasz reprezentant Tymoteusz Puchacz, gra przecież za zachodnią granicą. Do pełnych stadionów na boiskach Bundesligi wszyscy są przyzwyczajeni. Średnia na spotkaniach Borussii Dortmund, gdzie od nowego sezonu jako drugi trener będzie pracować Łukasz Piszczek, to 81307. Bayern ma niewiele mniej widzów, bo 75 tysięcy. Na trzecim miejscu jest… drugoligowe Schalke 04 z wynikiem 61502. To najlepsza średnia na świecie, jeżeli chodzi o klub z drugiego poziomu rozgrywkowego. Zresztą inne kluby z 2. Bundesligi nie są wiele gorsze od tego z Gelsenkirchen, bo na Volksparkstadion w Hamburgu chodzi średnio po 55960 kibiców, na Herthę prawie 51 tys. Także 1.FC Kaiserslautern, gdzie w ostatnim sezonie z powodzeniem występował Puchacz, ma prawie 44 tys. fanów na spotkanie. Te liczby robią wielkie wrażenie!

Na Euro stadiony też są wypełnione kibicami do ostatniego miejsca. Średnia na mecz na razie wynosi 52 tys. Jest najwyższa, jeżeli chodzi o mistrzostwa Europy w XXI wieku. We Francji przed ośmiu laty było to 47,5 tys. u nas 12 lat temu prawie 46,5.

To a propos kultu kibicowania na niemieckich stadionach. A kult futbolu? Mieszkam kilka kilometrów od Veltins Arena w Gelsenkirchen. Jedna z głównych alei wiodących do tego nowoczesnego obiektu z zasuwanym dachem, wybudowanym tuż obok starego Parkstadionu, nosi nazwę Herbert Burdenski Weg. Kim był Herbert Burdenski? To przede wszystkim mocno futbolowe nazwisko. Nieco starsi pamiętają być może jego syna Dietera Burdenskiego, który w latach 70. i 80. był podporą Werderu Brema, a na koncie ma także 12 gier w reprezentacji Niemiec. W 2017 roku został udziałowcem Korony Kielce.              

Jego ojciec, Herbert, zwany „Budde” grał w linii pomocy. Urodzony w Gelsenkirchen przyczynił się do tego, że Schalke 04 dwa razy było mistrzem Niemiec - w 1940 i 1942 roku. Potem był uznanym szkoleniowcem. Do swojej śmierci w 2001 roku był w zarządzie klubu z Gelsenkirchen.

Jadąc tramwajem numer 302 z Gelsenkirchen-Buer do centrum, przejeżdżam obok całkiem starego obiektu klubu z Westfalii. Okazała brama wejściowa mieści się przy Ernst Kuzorra Platz. To kolejna z legend Schalke i niemieckiego, a także… mazurskiego futbolu. Stamtąd pochodził jego ojciec. Kuzorra, rocznik 1905, był w kadrze Niemiec na igrzyska olimpijskie w 1928 roku. Razem z Fritzem Szczepanem, którego rodzina też pochodziła z Mazur, uznawany jest za najlepszego gracza Schalke w historii. Ma teraz w Gelsenkirchen swój „platz”.

Teraz wyobraźmy sobie, że jedziemy przykładowo ulicami Chorzowa, a tam kilka z nich poświęcone śląskim trzem królom, czyli Wodarzowi – Peterkowi – Wilimowskiego, a przed ratuszem plac poświęcony Gerardowi Cieślikowi. Na razie mamy tylko ulicę Roberta Lewandowskiego w… Kuźni Raciborskiej.