Niemieckie flagi są teraz wywieszone w wielu niemieckich domach i mieszkaniach. Fot. Michał Zichlarz


WIDZIANE Z NIEMIEC

Michał Zichlarz

Gorączka rośnie 

Niemcy zgodnie z oczekiwaniami pewnie wygrali grupę i szykują się na walkę o ćwierćfinał. Ich rywalem w sobotę wieczorem na Westfalenstadion będzie reprezentacja Danii. Z każdym kolejnym dniem trwania Euro kibice za zachodnią granicą są coraz bardziej optymistycznie nastawienie co do ostatecznego wyniku „Die Mannschaft”. Na ulicach i w coraz większej liczbie domów powiewają niemieckie flagi. Emblematy narodowe widać też na samochodach, choć w tym względzie gospodarzy przebijają Turcy. Mieszkają tu od kilku pokoleń, są ich miliony i wspierają dobrze sobie radzącą ich drużynę narodową. Już wszyscy obierają kierunek na Lipsk, gdzie we wtorek 2 lipca przyjdzie im zmierzyć o awans do 1/4 finału z czarnym koniem tegorocznego Euro, jedenastką Austrii.

Co do gospodarzy, to jeszcze kilka miesięcy temu tak optymistycznych nastrojów nie było. Kolejne dobre mecze kontrolne w ich wykonaniu, pokonanie Francji, Holandii, a przede wszystkim pogrom Szkocji na inaugurację mistrzostw Europy dwa tygodnie temu rozbudziły wielkie emocje i apetyty. Niektórzy już widzą zespół prowadzony przez Juliana Nagelsmanna w roli triumfatora, ale oczywiście do tego daleka droga, tym bardziej że ta „niemiecka” drabinka awansu do finału Euro 14 lipca w Berlina jest wyjątkowo trudna. Już z Danią nie będzie łatwo. Potem czeka najprawdopodobniej Hiszpania, a następnie być może Francja lub Portugalia.

Nie zmienia to jednak faktu, że kibice wiedzą swoje i chcą wierzyć, że wszystkie te mecze ich narodowa drużyna rozstrzygnie na swoją korzyść

Akurat w telewizji oglądałem spotkanie Niemców ze Szwajcarami, które zdecydowało o tym, że gospodarze wygrali swoją grupę. Mecz kończył się późno, ale odgłos radości po bramce w doliczonym czasie  był przeolbrzymi. Że obowiązują tu dość sztywne reguły i w nocy nie należy głośno krzyczeć? Nikt na to nie zważał. Udało się wywalczyć punkt, no i teraz pora na główną część roboty dla ekipy Nagelsmanna.

Tak widzą to też eksperci, wśród których prym wiedzie kapitan reprezentacji Niemiec z 1990 roku Lothar Mattheus, obecnie wzięty komentator futbolu czy to w telewizji, czy w prasie. Podkreśla, że drużyna Niemiec jest na dobrej drodze do sukcesu, ale potrzebna jest poprawa w kilku miejscach, a przede wszystkim w defensywie. Dostaje się też Joshule Kimichowi. Nawet nie za grę, a za to, co jest poza boiskiem. Chodzi o emitowany dokument w telewizji ZDF o piłkarzu Bayernu. Mówi tam, że… chce opuścić monachijski klub. Zrobiło się zamieszanie, piłkarz wydał nawet oświadczenie, że wszystko było kręcone 2-3 lata temu, a nie teraz. Media społecznościowe są jednak rozgrzane. - Nie rozumiem, jak tak inteligentna osoba jak Kimmich mogła pozwolić na to, żeby film był pokazywany teraz, kiedy trwają mistrzostwa Europy i na tym trzeba się skupiać, a nie na innych rzeczach. To niczemu nie służy, a takie zamieszanie tylko psuje atmosferę - mówi zdecydowanie Lothar Mattheus.