Wichośki namieszają w ekstraklasie?
Beniaminek z Jeleniej Góry ma wielkiego patrona i grupę zawodniczek, które planują zaistnieć w elicie.
Jelenia Góra znów ma zespół w kobiecej ekstraklasie. Fot. Facebook/Isands Wichoś Jelenia Góra
Tę opowieść trzeba zacząć od powrotu do przeszłości. Tradycja w Jeleniej Górze odgrywa zasadniczą rolę. Janusz Wichowski (1935-2013), wybitny reprezentant Polski, dorastał w tym mieście i tam stawiał pierwsze koszykarskie kroki. Potem był drugim strzelcem turnieju olimpijskiego w Rzymie (1960), w finałowych turniejach mistrzostw Europy występował aż 5 razy, srebro zdobył we Wrocławiu (1963), a brąz w Moskwie (1965). Grał w jedynych dotychczas mistrzostwach świata, w których wystąpili Biało-czerwoni - w Montevideo zajął 5. miejsce (1967). Ma na koncie 4 mistrzostwa Polski. - To był najlepszy polski koszykarz, pod każdym względem. Potrafił grać wszędzie, na każdej pozycji. Umiał dryblować, wiedział, gdzie się ustawić, a poza tym miał niesamowitą technikę. Nikt w Polsce nie podawał tak jak on. Janusz potrafił operować piłką jak mało kto w Europie - powiedział swego czasu Włodzimierz Trams, który grał razem z nim w Legii Warszawa oraz w reprezentacji.
Tradycja to podstawa
Kiedy przyszło do zakładania szkolnego klubu koszykarskiego w Jeleniej Górze, nazwa „Wichoś” (to był przydomek Wichowskiego) była dla działaczy oczywista. Klub pod koniec lat 70. zakładał pochodzący spod Lwowa Marian Koczwara, którego Wichowski był wychowankiem. Legendarny koszykarz po latach pojawił się w swoim mieście, spotkał się z uczniami miejscowej szkoły, opowiadał o boiskowych przygodach i dokonaniach.
Przy wejściu do szkoły (przy niej działa klub) wisi specjalne tablo, dzięki któremu można się dowiedzieć, kim był patron. Są tam archiwalne zdjęcia Wichowskiego, podstawowe informacje. Przypomniane są najważniejsze momenty z historii klubu. - Tradycje w naszym klubie są bardzo ważne. Przekazujemy je młodym adeptom. Mój tato Eugeniusz, jako prezes klubu, bardzo dba o dobre imię pana Janusza. Wydał już trzy książki, w których przewija się historia koszykówki w Jeleniej Górze - opowiada mi Rafał Sroka, trener obecnej drużyny, która właśnie wywalczyła awans.
Jastina i spółka
Isands Wichoś awans wywalczył w brawurowym stylu - na 22 mecze w sezonie jeleniogórzanki wygrały 21! Play off przeszły jak burza, wygrywając komplet spotkań. Jeleniogórzanki dwukrotnie pokonały w finale Contimax MOSiR Bochnia i tym samym wygrały całą ligę. Trudno w to uwierzyć, ale ta drużyna jeszcze przed nieco ponad rokiem grała... na parkietach 2. ligi. - Nie zakładaliśmy sobie od razu w pierwszym sezonie awansu do elity. Dokonaliśmy tego dzięki wsparciu nowych zawodniczek, które udało mi się po starej znajomości przekonać do grania - mówi szkoleniowiec.
Liderką zespołu jest Jastina Kosalewicz. Doświadczona środkowa latem została zakontraktowana z Sokołowa Podlaskiego i był to strzał w dziesiątkę. Dominowała pod tablicami (zbierała średnio blisko 15 piłek), była pewnym egzekutorem (średnio 19 pkt), a kiedy trzeba blokowała i podawała; kapitan zespołu na boisku i poza nim. Do Jeleniej Góry trafiła nieprzypadkowo, bo pochodzi z pobliskiego Wałbrzycha, a w miejscowych Karkonoszach Jelenia Góra gała już kilka lat wcześniej. Kosalewicz w finałowym dwumeczu z Bochnią zdobyła 50 punktów i miała (uwaga) 42 zbiórki!
Poza nią kluczowymi zawodniczkami Wichosia w minionym sezonie były Agata Stępień i Kinga Dzierbicka. Ta pierwsza to najlepszy strzelec drużyny, ma za sobą kilka lat doświadczenia na parkietach ekstraklasy (AZS Uniwersytet Gdański, PGE Siedlce czy Ostrovia Ostrów Wielkopolski). Dzierbicka z kolei to „mózg” zespołu, jest liderką klasyfikacji najlepszych podających (średnio 8.2 asysty), w dwóch poprzednich sezonach grała w Sokołowie Podlaskim, gdzie też należała do najlepszych. - W pierwszej rundzie sezonu zasadniczego trzy podstawowe zawodniczki miały problemy zdrowotne: Julia Grądzka z kolanem, Jastina Kosalewicz ze stawem skokowym, a największym kłopotem był uraz więzadła pobocznego Kingi Dzierbickiej. O ile w dwóch spotkaniach poradziliśmy sobie, o tyle z Wisłą jej brak - przy nadzwyczajnej skuteczności Martyny Jasiulewicz - sprawił, że właśnie w Krakowie przegraliśmy jedyny mecz w całym sezonie - wylicza przeszkody trener Sroka.
„Kolejny sezon dobiegł końca. Kolejny długi i wymagający. Jestem dumna z każdej dziewczyny, która oddała cząstkę siebie. Życie zatoczyło ogromne koło, po 10 latach wracam do Jeleniej Góry i robimy awans do ekstraklasy. Dziękuję - za czas, wytrwałość i poświęcenie. Wciąż liczę na więcej, do zobaczenia" - skomentowała zaraz po awansie na Facebooku Kosalewicz.
Pensjonat u podnóży Karkonoszy
Od trzech lat sponsorem tytularnym klubu jest Isands Enklawa Sportu, leżący u podnóża Karkonoszy pensjonat, który ma solidne inne związki ze sportem (to m.in. oficjalny ośrodek Polskiego Związku Triathlonu). Wydaje się jednak, że na ekstraklasę to może być za mało i konieczne będą solidne wzmocnienia - finansowe oraz zawodnicze.
- W 1. lidze finansowo sprostaliśmy, chociaż było to trudne zadanie, ale w OBLK potrzebny będzie co najmniej potrójny taki zastrzyk. Zawodniczki wiedziały o co walczą, więc praca z nimi była sama przyjemnością. Zaufały mi przy rozpracowywaniu rywali, przy zmienianiu koncepcji gry, a że czasem są z tym w klubach kłopoty, więc byłem bardzo mile zaskoczony. Teraz mogą się pojawić schody. Budżet pozwalający walczyć w OBLK wzrósł co najmniej trzykrotnie. W tej sytuacji szukamy sponsorów, co nie jest łatwe - dodaje szkoleniowiec.
Władze klubu (na ich czele stoi prezes Eugeniusz Sroka, nestor jeleniogórskiego basketu, ojciec trenera) są na etapie rozmów w mieście, by dostosować halę do wymogów Orlen Basket Ligi Kobiet. Klub dysponuje nowym, przepięknym obiektem Szkoły Podstawowej nr 8 przy ulicy Paderewskiego, oddanym do użytku w 2022 roku. Tam były rozgrywane mecze w ostatnich trzech latach. Teraz potrzebne będą m.in. bandy LED wokół boiska, dodatkowa trybuna oraz wymagana przez FIBA nowa tablica wyników.
Kontakt z agentami
Drużynę czekają spore wzmocnienia, w ekstraklasie jest obowiązek posiadania zespołu rezerw. - Jeśli chodzi o drużynę, przekazałem informacje do zarządu klubu, że bardzo chciałbym współpracować ze wszystkimi zawodniczkami, z którymi uzyskaliśmy awans. Zawodniczkom skończyły się kontrakty kilka dni po ostatnim meczu w Bochni. Przekazano mi, że każda z nich otrzymała już ofertę umowy na kolejny sezon. Jeśli chodzi o kolejne wzmocnienia, wszystko zależeć będzie od możliwości finansowych. Nie chcemy robić nic ponad stan. Nawiązałem kontakty z agentami FIBA, także z tymi, którzy przed laty pomagali mi przy transferach m.in. Jocelynn Penn czy Shyry Ely - dodaje trener Sroka.
Wspomniane Amerykanki grały w Karkonoszach przed blisko 20 laty, gdy drużyna wywalczyła pierwszy awans do elity. Wtedy zespół występował pod nazwą Kolegium Karkonoskie AZS Jelenia Góra. Warto przypomnieć, że wychowankami klubu spod Karkonoszy są Elżbieta Trześniewska, złota medalistka mistrzostw Europy z Katowic (1999), czy inne kadrowiczki, Małgorzata Babicka i Marta Jujka. W Jeleniej Górze w SP nr 8 wuefistą był Mirosław Trześniewski, który potem zdobywał tytuły mistrzowskie i wicemistrzowskie z ŁKS-em Łódź i Polfą Pabianice. O historię w Jeleniej górze zahacza się na każdym kroku. Teraz będzie tworzony nowy rozdział…
(p)