Czy po krótkiej przerwie Angel Rodado znów będzie dawał powody do radości kibicom z Krakowa? Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus


Wiara w awans

Mimo „wyprowadzki” ze strefy barażowej krakowska Wisła wierzy w to, że uda jej się dostać do ekstraklasy.


WISŁA KRAKÓW

Po trzeciej z rzędu utracie punktów Wisła Kraków wypadła poza TOP 6 na zapleczu ekstraklasy. To oznacza, że aktualnie znajduje się poza możliwością awansu do elity. Mecz z Wisłą Płock, który zakończył się remisem, był tym, który podopieczni trenera Alberta Rude powinni wygrać. Co prawda „nafciarze” pierwsi zdobyli gola, ale to krakowscy piłkarze do końca meczu walczyli o wyrównanie, a nawet o zdobycie 3 punktów. Finalnie z remisu nie jest zadowolona żadna ze stron.


Szybki powrót

Jednym z niewielu pozytywnych elementów spotkania było wejście na murawę Angela Rodado. Jego kontuzja barku okazała się niegroźna i po dwóch meczach przerwy wrócił na murawę. Hiszpan od razu znalazł się w wyjściowej 11, co pokazuje, jakim zaufaniem darzy go szkoleniowiec Wisły. „Białej gwieździe” snajper jednak nie pomógł. Tworzył ofensywny duet z Szymonem Sobczakiem, ale żaden z nich nie był w stanie w sobotę pokonać Bartłomieja Gradeckiego. Odpowiedzialność za strzelanie goli wziął Igor Sapała, który w 90 minucie wyrównał.

Kibice, ale również sam Rodado, zwraca uwagę na to, jak szybko udało mu się dojść do pełni zdrowia. - Rozmawialiśmy na ten temat praktycznie przez cały tydzień. Po pracy, jaką wykonałem w czasie rehabilitacji powoli wchodziłem w trening, dokładaliśmy kolejne elementy, m.in. te związane z kontaktem z przeciwnikiem. Oczywiście na początku nie wyglądało to tak samo, jak przed urazem, ale najważniejsze było to, że z dnia na dzień czułem się coraz lepiej i na koniec podjęliśmy decyzję o tym, że mogę w tym meczu grać – stwierdził po spotkaniu 27-latek.


Pozycja bez znaczenia

Z uwagi na to, że całkiem nieźle spisywał się ostatnio Sobczak, Rodado zagrał dość nietypowo, za jego plecami. Nie jest to naturalne miejsce dla niego, ale Hiszpan po spotkaniu nie miał zamiaru narzekać. - Dla mnie to pozycja, na której mogę grać, jeśli tylko trener podejmuje taką decyzję, że jestem na niej potrzebny. Lubię grać zarówno na pozycji „dziesięć”, jak i „dziewięć”, zresztą mogę grać wszędzie. No, może jedynie, jeśli trener powiedziałby mi, że mam wystąpić jako bramkarz, to w chwili obecnej odpowiedziałbym, że przepraszam, ale nie dam rady… Mówiąc jednak poważnie, to wierzę trenerowi i jeśli mówi, że mam grać jako ofensywny pomocnik, to gram – tak wyraził swoje zaufanie do szkoleniowca Rodado. Trudno się mu dziwić, bo za kadencji trenera Rude napastnik występował w każdym spotkaniu od pierwszego gwizdka, nie licząc dni, gdy walczył o powrót do sprawności.


Marsz po awans

Po ostatnich trzech meczach, w których Wiśle nie udało się zdobyć kompletu punktów, bilans hiszpańskiego szkoleniowca uległ pogorszeniu. Po meczu w połowie marca z Miedzią Legnica mógł cieszyć się z tego, że w 5 meczach odniósł 3 zwycięstwa i raz zremisował. Teraz liczba ligowych spotkań Alberta Rude wynosi 8, z czego 3 z nich zakończyły się porażkami, 2 remisami, a liczba wygranych nie uległa zmianie. Oczywiście nie można zapominać o tym, że jego podopieczni wygrali w tym czasie dwa mecze w Pucharze Polski i dostali się do finału rozgrywek. Nie mamy wątpliwości, że do starcia na Stadionie Narodowym z Pogonią (2 maja) Wisła podejdzie maksymalnie zmobilizowana, ale pogorszenia jej formy w zmaganiach ligowych z pewnością nie można bagatelizować. Tym bardziej że krakowianie mieli przed sezonem jasny cel – awans do ekstraklasy. Gdy powoli zaczyna on się wymykać z rąk, zawodnicy nie mogą stracić nadziei. Doskonale wie o tym Rodado, który jest gotowy na to, żeby wypełnić misję. - Wierzę w awans, wierzę w tę drużynę na sto procent! Nikt nie powiedział, że to będzie łatwe, ale powtórzę - wierzę na sto procent, że ostatecznie to zrobimy! – stwierdził Hiszpan.

Kacper Janoszka

 

Wciąż bez kibiców

Kibice Wisły Kraków, którzy – delikatnie rzecz ujmując – nie są mile widziani na stadionach w I lidze, nie pojawią się także na stadionach w Rzeszowie (23 kwietnia) oraz w Sosnowcu (6 maja). Takie decyzje zostały podjęte przez gospodarzy. W oficjalnych komunikatach można przeczytać, że zostały one podjęte z uwagi na realne zagrożenie dla bezpieczeństwa uczestników meczów.