Wiara przenosi góry. Także w futbolu

Dla Sylwestra Kurka założony przez niego klub Brasil Czekanów stał się sensem życia. Fot. Paweł Czado

Wiara przenosi góry. Także w futbolu

Tu było kiedyś ściernisko, lecz powstało San Francisco... A właściwie Pele Arena, na której gra Brasil Czekanów!

Wiecie, że na Górnym Śląsku istnieje „Przystanek Alaska”? A właściwie „Przystanek Czekanów”... Takich historii nie ma wiele...

Czekanów to mała wioska, którą rządzi sołtys, a mieszka w niej tysiąc mieszkańców. Po większe zakupy jeździ się do sąsiednich Zbrosławic. Ale właśnie tutaj... rozbrzmiewa samba. Nawet ambasador Brazylii tutaj przyjechał!

Wszystko przez pasję Sylwestra Kurka. Pokochał piłkę. Skoro pokochał piłkę, to założył klub. Skoro założył klub, to wybudował boisko. Skoro wybudował boisko, to postarał się, żeby ten malutki stadionik... nosił nazwę Pelego. Teraz Król Futbolu patrzy ze ściany kontenera dumnie na wszystkich, którzy przychodzą na obiekt przy ulicy Zielonej.

Zico na ramieniu

Skąd ten Pele, skąd ta Brazylia?! Muszę to sprawdzić, jadę więc do Czekanowa. Gorąco jak diabli. Gospodarz rozebrany do pasa, akurat poprawia coś przy murawie. Na mój widok uśmiecha się serdecznie. Tak jak Pele, którego podobizna widnieje dumnie na kontenerze, który jest siedzibą klubu.

Sylwester Kurek (rocznik 1974) kocha piłkę bezgraniczną miłością. A Brazylia to już zupełna namiętność! - Wychowałem się na drużynie z mistrzostw świata w 1982 roku. Uwielbiałem ich! Socrates, Falcao, Zico, moim idolem był Eder - wspomina z rozmarzeniem w głosie. Brazylijski entuzjazm ogarnia zresztą innych Kurków. Mały Sylwek wychowuje się w wielodzietnej rodzinie, dziesięcioro rodzeństwa. Ma starszego brata Darka i dwóch młodszych - Piotrka i Krzysia. Dwaj z nich robią sobie nawet tatuaże, jeden ma na ramieniu Zico, drugi - Ronaldinho... A na drugiej ręce flaga Brazylii. Flaga wisi też zresztą na ścianie w domu rodzinnym, jeden z pokoi wymalowany jest cało na żółto-zielono. Dziś nad boiskiem w Czekanowie też zresztą powiewa brazylijska flaga.

Sylwester pochodzi z Chełmży. Gra w piłkę, występuje na pomocy z bratem Piotrem w tamtejszym klubie o nazwie Legia (okazuje się, że taka jest nie tylko w Warszawie), dochodzi z nią do trzeciej ligi kujawsko-pomorskiej. Gra przeciw choćby Czesławowi Michniewiczowi, który akurat stoi w bramce Polonii Gdańsk. W tej samej drużynie występuje Mariusz Piekarski, który potem wyjedzie do... Brazylii (będzie zawodnikiem m.in. słynnego Flamengo).

Sylwester łapie poważną kontuzję kolan, postanawia robić coś innego. Przyjeżdża na Śląsk, ma tu rodzinę. Brazylijska pasja go jednak nie opuszcza.

Od nikogo nie chciałem pieniędzy

Kurek robi papiery, ma licencję UEFA. Pracuje jako trener w Gwarku Tarnowskie Góry. Zaczyna też pracować z dziećmi, bo tak naprawdę interesuje go tylko ich szkolenie. Najpierw zakłada uczniowski klub sportowy Przedszkole Piłkarskie „Brasil”. Początki nie są łatwe.

Kurek: - Mam kolegę, byłego piłkarza z Brazylii, nazywa się Welsam Macedo. Sprowadził go do Polski jeszcze Antoni Ptak, w tej grupie, która trafiła do Piotrcovii. Pograł trochę w Bytovii i został trenerem. Ma żonę Polkę i dwójkę dzieci. Trenuje w Pabianicach. Spotkaliśmy się w 2018 roku zimą na obozie w Głuchołazach. Zapytałem go: „Co sądzisz, gdybym założył własną szkółkę i nazwał ją Brasil? Ściągniesz mi z faweli jakieś konspekty i zacznę działać”. Odparł, że nie ma sprawy.

Początkowo stowarzyszenie działa w Tarnowskich Górach. - Chciałem pracować tylko z dziećmi. Welsam przyjechał na otwarcie, przyszło z 20 osób. Powoli się jednak rozkręcało, choć początkowo znikąd nie mieliśmy pomocy. Ale ja nie wstydzę się chodzić i prosić. Tu mnie wyrzucą, nie szkodzi, idę dalej. Od nikogo nie chciałem pieniędzy. Jedna z firm kupiła nam więc piłki, pachołki. Za salę płaciłem ze składek.

Biorę to!

Chce się rozwijać. Jego pasję zauważa Jarosław Bryś, wiceprezes Śląskiego Związku Piłki Nożnej. Jest wiosna 2020 roku. - Dostrzegłem w nim pasję do pracy z dziećmi. Widziałem, że trzeba mu miejsca, gdzie mógłby się realizować. Wiedziałem, że w Czekanowie jest takie, choć opuszczone i zaniedbane. Zawiozłem tam Sylwka, trochę się obawiałem jego reakcji. Bałem się, że powie: „Gdzieś ty mnie tu przywiózł?!” - wspomina Bryś.

Sylwester Kurek promienieje. - Biorę to! - rzuca natychmiast. Wspólnie z Brysiem spotykają się z wójtem. Nie czeka. Podpisuje kilkuletnią umowę na dzierżawę.

Przywozi na miejsce żonę. - Ale tu pięknie! - zachwyca się. - Ty jesteś nienormalny! - spogląda na niego zdumiona małżonka. Wokół trawa po pas, chaszcze. Do zrobienia jest wszystko.

Trudno wręcz uwierzyć, że coś w tym miejscu może powstać. Ale Sylwester Kurek ma mnóstwo energii. - Nie poddawałem się. Jeśli czegoś nie wiedziałem, pytałem, uczyłem się - wspomina.

Na początku części boiska w ogóle... nie ma. Trzeba dosypać ziemi, żeby było pełnowymiarowe. Ale Sylwester się nie poddaje. - Pieliliśmy z żoną tę ziemię na kolanach - uśmiecha się. Układa kostkę. - Nie umiałem wcześniej, przyglądałem się uważnie, jak to się robi i się nauczyłem - mówi. Ze swatem stawia pierwsze kontenery. Mieszkańcy Czekanowa początkowo tylko się dziwują, patrzą jak na dziwolągów. Kurek z rodziną zajmuje się po pracy koszeniem, wyrównaniem ziemi, wertykulacją, aeracją...

Okoliczne dzieci są ciekawskie. - Co tu będzie? - pytają. - Będziemy grać w piłkę - odpowiada Sylwester, ocierając pot z czoła. Dzieci ucieszone. Zaczynają się schodzić. Kurek przeprowadza pierwsze treningi. Mieszkańcy widzą, co się dzieje. Nagle, ni stąd, ni zowąd, zaczyna przychodzić regularnie trzydziestka dzieci. Coraz więcej ludzi wokół zaczyna dostrzegać, że dzieje się u nich coś niezwykłego. Nawet policja przyjeżdża sprawdzić, co się tu właściwie wyrabia. Funkcjonariusze odjeżdżają uspokojeni.

- Co jeszcze potrzebujesz? - pyta jeden z mieszkańców. - Bramki? Kupię! - mówi i dotrzymuje słowa. W dodatku daruje i przywozi trzy kolejne kontenery. Nie ma jeszcze wody. Kurek stawia toi-toia. Jego żona chodzi z miską i mydełkiem, żeby trenujące dzieci mogły potem umyć ręce.

Boisko wygląda coraz piękniej. Gospodarz jest ambitny. Zaczyna zgłaszać drużyny do rozgrywek. Drużyny, bo dziś trenuje tu już 70 dzieci w czterech grupach! Przychodzą rodzice, oglądają zajęcia. Podoba im się.

Mieszkańcy też chcą pograć

Kurek zdobywa zaufanie mieszkańców. Jemu chodzi jedynie o szkolenie dzieci, ale obywatele Czekanowa tak się zapalają, że też... chcą sobie pograć. - Ale jak? - dziwi się Kurek. - No tak. Kiedyś graliśmy kawalerowie na żonatych, ale skoro powstało takie miejsce, to może czas założyć drużynę seniorów. Zgłoś nas do rozgrywek!

- No, dobra - drapie się w głowę z uśmiechem Sylwester Kurek. Tyle, że boisko trzeba powiększyć, bo jest niepełnowymiarowe, jedynie dla dzieci. Co za problem! Jeden z mieszkańców bezinteresownie oferuje własne maszyny. Ciężarówki zwożą ziemię, ubijają. Różnica między jednym rogiem boiska, a drugim to ledwie 1,5 cm. Mieszkańcy robią to sami, Kurek akurat przebywa w szpitalu. Śląski związek przyjmuje nową drużynę. W efekcie w klasie C występuje dziś klub Brasil Czekanów. W seniorach gra tata, w młodzikach jeden syn, a w orlikach drugi. - Takicy jest takich, żeby nie skłamać, z dziesięć rodzin - opowiada Kurek.

Dorosła drużyna rozegrała już w klasie C (czyli dziewiątej, najniższej lidze) trzy sezony. W ostatnim ma po raz pierwszy dodatni bilans: zajmuje 7. miejsce na 16 drużyn. Bramki 75:48. Najwyższe zwycięstwo: 9:0 z MKS Zabrze-Kończyce. Wydarzeniem były mecze w Pucharze Polski. Po przejściu rezerw Jedności Przyszowice oraz Piasta Pawłów, przyjeżdżają rezerwy Piasta Gliwice. Święto! I nieważne, że Brasil przegrywa 0:15. Drużynę prowadzi Sylwester Kurek.

Mieszkańcy się angażują. Rodzi się klub kibica, niektóre spotkania ogląda kilkuset widzów. Wstęp darmowy. Na trybunach pojawia się oprawa w gorących kanarkowych barwach... - Ale przecież potrzeba na to wszystko pieniędzy! - dziwię się. - Wszystko, co łaska. Nawet jeśli na meczach jest grill, to mieszkańcy sami przynoszą kiełbasę. Dostajemy niewielkie dotacje. Nikt za działalność nie bierze pieniędzy - odpowiada. Zawodnicy zrzucają się na składki. Dokładają się na sędziów, którzy na sezon kosztują 3700 zł. - Zapewniam, że ja do tej pory nic z tego nie mam. Robimy to wszystko z pasji. Powiedziałem też, że nigdy nie dopuszczę, żeby pieniądze przeznaczone dla drużyn dziecięcych szły na pierwszy zespół - podkreśla Kurek. Jego żona Beata, która stoi przy grillu, jest skarbnikiem klubu, a córka - prezesem. Bezkosztowo.

Po śmierci Pelego w grudniu 2022 roku, Kurek uderza do brazylijskiej ambasady. Chciałby uczcić jego pamięć. Ambasada się zgadza. Na uroczystości przyjeżdża jej przedstawiciel, wygłasza uroczyste przemówienie po portugalsku. W efekcie boisko w Czekanowie jako jedyne w Polsce nosi imię Króla Futbolu.

Boisko żyje na co dzień. Założenie jest takie, że obiekt jest otwarty dla wszystkich. Dziś przyjeżdżają na nie dzieci w ramach półkolonii. Nawet te małe, które nie grają. Obok jest piaskownica z foremkami. Nad nią dumny napis „Copacabana”.

A Kurek? Ciągle mieszka z żoną w bloku w Tarnowskich Górach. Pracuje jako naczelnik listonoszy na poczcie, potem zatrudnia się jako gospodarz na boisku w Łabędach.

Paweł Czado

Tak wyglądała budowa boiska. Archiwum Sylwestra Kurka


Najważniejsze jest szkolenie dzieci. Obiekt jest otwarty dla nich zawsze. Nawet dziś, po sezonie, odbywają się  na nim półkolonie. Archiwum Sylwestra Kurka