Mateusz Chmarek (z prawej) był „ojcem” zwycięstwa GKS-u Jastrzębie w Siedlcach. Fot. gksjastrzebie.com


Wiara czyni cuda

GKS Jastrzębie po raz drugi w tym sezonie „skaleczył” Pogoń Siedlce, która przedwcześnie zaczęła świętować awans do Fortuna 1. Ligi.


Jedynym zespołem w 2. lidze, który w bieżących rozgrywkach dwukrotnie ograł Pogoń Siedlce, jest GKS Jastrzębie. Pierwszy raz drużyna z Harcerskiej dokonała tej sztuki w rundzie jesiennej, konkretnie 29 października. Na własnym boisku podopieczni trenera Piotra Dziewickiego (prowadził wówczas jastrzębian) wygrali 2:1 dzięki trafieniom Kamila Jadacha (14 min) i Joao Guilherme (23 min); gola dla gości zdobył z rzutu karnego Cezary Demianiuk (89 min). Sukces drużyny z Górnego Śląska był tym cenniejszy, że została ona przetrzebiona przez tzw. jelitówkę. Klub z Jastrzębia Zdroju poprosił wówczas rywali o przełożenie meczu, lecz ci odmówili. Zgodnie z porzekadłem „chytry dwa razy traci” wracali do domu jak niepyszni z pustymi rękami.


Kopary” im opadły

Poniedziałkowy rewanż w Siedlcach miał niezwykłą dramaturgię. Gospodarze dwukrotnie prowadzili (2:0, 3:1), ale piłkarze GKS-u nie złożyli broni i ambitnie walczyli do końca o korektę wyniku. Drugi gol strzelony przez Mateusza Chmarka (w 58 minucie zastąpił Szymona Gołucha) był jak podanie tlenu cierpiącemu na niewydolność oddechową pacjentowi. Kibiców Pogoni wynik 3:2 kompletnie nie „ruszał”, na długo przed zakończeniem spotkania zaczęli świętować awans do Fortuna 1. Ligi, odpalając race i powiewając klubowymi flagami oraz machając niebiesko-białymi balonikami. Ich dobrego humoru nie zmącił nawet wyrównujący gol Michała Bednarskiego w 94 minucie, bo remis gwarantował im awans. „Kopary” im jednak opadły, gdy w ostatniej akcji, w 97 minucie, po dośrodkowaniu Chmarka z rzutu wolnego Tomasz Walczak głową wpakował futbolówkę do własnej bramki, zapewniając przyjezdnym 3 bezcenne punkty. Publiczność zgromadzona na trybunach była w szoku, podobnie jak kibice śledzący transmisję w TVP Sport; jednym z komentatorów był wspomniany Piotr Dziewicki.


Do końca „pod prądem”

Na konferencji prasowej trener Dawid Pędziałek był dosłownie wniebowzięty. - Zanim przejdę do podsumowania meczu, muszę pogratulować swoim piłkarzom i skierować pod ich adresem ogromne słowa uznania - rozpoczął swoją wypowiedź niespełna 27-letni szkoleniowiec. - Za to, czego dokonali na boisku w meczu przeciwko Pogoni. Mimo że dwukrotnie przegrywaliśmy dwoma bramkami, w drużynie cały czas była wiara, że ten mecz jesteśmy w stanie odwrócić. Uważam, że zagraliśmy trzeci niezły mecz z rzędu, mimo że w ubiegłym tygodniu przegraliśmy z Chojniczanką 2:4. Nie był to jednak jednostronny mecz, jak wskazywałby na to wynik. Przyjechaliśmy do zespołu, który jest jakościowy i powtarzalny; widać, jak jest mocny, szczególnie u siebie. Byłem jednak przekonany, wraz ze swoim sztabem, że jesteśmy w stanie w Siedlcach sprawić niespodziankę. Taki przekaz wysyłaliśmy zawodnikom w całym tygodniu. Mimo że po pierwszej połowie schodziliśmy do szatni przegrywając 0:1, narracja była taka i zawodnicy też to czuli, że są w stanie ten mecz odwrócić. W drugiej połowie podeszliśmy wyżej, stworzyliśmy sytuacje do zdobycia bramki, natomiast przeciwnik był do bólu skuteczny i wykorzystał to, co miał. Prowadząc do 76 minuty 3:1 nic nie wskazywało, że rywale mogą zremisować, a tym bardziej przegrać. Nasza wiara plus bardzo dobre zmiany, które dali chłopcy, sprawiły, że szybko złapaliśmy kontakt. Mateusz Chmarek wszedł na boisko i strzelił dwa bardzo ważne gole. Dzięki temu byliśmy do końca „pod prądem”. Cały zespół na to pracował... Potem było trafienia Michała Bednarskiego i czwarty gol. Nie wiem, czy to był samobój, czy strzelił go David Kabala. Uważam, że z perspektywy całego spotkania zasłużyliśmy na zwycięstwo.


Bez marginesu błędu

Dzięki wygranej jastrzębianie opuścili strefę spadkową, zamieniając się miejscami ze Skrą Częstochowa, która tak jak oni i Lech II Poznań również ma 39 punktów. - Może to „oklepane” stwierdzenie, ale jeżeli w dwóch ostatnich meczach zagramy z takim samym zaangażowaniem i poświęceniem jak przeciwko Pogoni, to będziemy w stanie wygrać z każdym. Z perspektywy tej rundy uważam, że jesteśmy solidnym zespołem. Mamy mało czasu do kolejnej potyczki, bo już w piątek zmierzymy się z Wisłą Puławy. Postaramy się do niej dobrze przygotować, bo dla nas marginesu błędu już nie ma, a chcemy w tej lidze pozostać. Na sam koniec chciałem podziękować naszym kibicom, chociaż w Siedlcach było ich niewielu. Ta garstka, która przyjechała, zasługuje na słowa uznania. To dla nas bardzo ważne, że nasi sympatycy jeżdżą taki kawał drogi, by nas wspierać - dodał trener Pędziałek. 

W najbliższy piątek o 20.30 jastrzębianie podejmą Wisłę Puławy, z którą w rundzie jesiennej zremisowali 2:2, a 25 maja o 14.00 zagrają z rezerwami ŁKS-u Łódź. Z tym meczem było spore zamieszanie, bo jego termin kolidował ze spotkaniem pierwszego zespołu ŁKS-u ze Stalą Mielec. Departament Rozgrywek PZPN zdecydował się więc przyspieszyć je o dwa dni. Ostatecznie - za zgodą klubu z Alei Unii Lubelskiej - pozostano przy pierwotnym terminie, ale przeniesiono do Jastrzębia. Honory gospodarza pełnić jednak będą łodzianie.

Bogdan Nather