Sport

Weryfikacja będzie zimą

Sukces Pawła Wąska w Letniej Grand Prix cieszy, ale nie może przysłaniać sytuacji w polskiej reprezentacji.

Średnia wieku naszej reprezentacji - na zdjęciu Dawid Kubacki Paweł Wąsek Piotr Żyła i Kamil Stoch - jest coraz wyższa. Foto Kacper Kirklewski/PressFocus

Po rocznej przerwie znów polski skoczek stanął na podium generalnej klasyfikacji Letniej Grand Prix i to na najwyższym stopniu. Przypomnijmy, że przez osiem lat, od 2016 roku, kiedy triumfował Maciej Kot, Polak zawsze był w czołowej trójce. Do tego Dawid Kubacki czterokrotnie był triumfatorem. Trzeba o tym wspomnieć, bo były to też lata, w których również zimowa rywalizacja w Pucharze Świata była dla naszej reprezentacji udana. Jaka była ubiegła zima? Przypomnijmy – najlepszy z Polaków Aleksander Zniszczoł był 19., a za nim 25. - Piotr Żyła, 26. - Kamil Stoch, 28. - Dawid Kubacki, 47. - Paweł Wąsek. Była więc po prostu kiepska. Zwłaszcza w porównaniu z poprzednimi sezonami. W 2017 roku Stoch był drugi, rok później zdobył Kryształową Kulę (drugi raz w karierze, wcześniej w 2014), a w 2019 i 2021 roku zajął trzecie miejsce. Kubacki w 2023 roku był czwarty, ale musiał opuścić ostatnie konkursy w Lahti i Planicy, gdy zajmował drugie miejsce w klasyfikacji generalnej.

Czy zatem sukces Pawła Wąska zapowiada również udany sezon zimowy, który rozpocznie się 22 listopada w norweskim Lillehammer? Bardzo chcielibyśmy na to liczyć, ale sytuacja w naszej reprezentacji nie daje powodów do wielkiego optymizmu, co potwierdziła zakończona w Niemczech tegoroczna LGP. Rywalizacja w 31. edycji odbyła się na pięciu skoczniach: w Courchevel, Wiśle, Rasnovie, Hinzenbach i Klingenthal, na których odbyło się dziewięć konkursów indywidualnych. Polacy odgrywali w nich raczej drugoplanowe role, także ostateczny triumfator Paweł Wąsek. Był najlepszy, bo wystąpił we wszystkich zawodach, a kluczowe były te w rumuńskim Rasnovie, które dwukrotnie wygrał. Były one jednak bardzo słabo obsadzone. Tam zdobył 200 punktów, a w pozostałych siedmiu tylko 129...

Wróćmy jeszcze do ostatniego konkursu indywidualnego w Klingenthal, gdzie pojawiła się niemalże cała światowa czołówka. Zabrakło tylko ubiegłorocznego zdobywcy Pucharu Świata, Stefana Krafta. W finałowej serii mieliśmy tylko Wąska i Kubackiego, sklasyfikowanych ostatecznie na odległych miejscach – 25. i 28. Daleko im było do znakomitych Norwegów oraz Niemców, Austriaków i Słoweńców. Krytycznie występ Polaków ocenił Maciej Maciusiak, trener zastępujący Thomasa Thurnbichlera. - Nie był to dobry występ naszych zawodników. Były błędy na skoczni, to było widoczne. Paweł Wąsek? Pierwszy skok całkiem fajny, ale w drugim pojawiło się za dużo napięcia. Skok był spóźniony, brakowało rotacji, a następnie metrów - cytuje go skijumping.pl. Dodał jednak, że końcowy sukces powinien Wąskowi dodać pewności siebie podczas zimowego skakania, bo talent do tego na pewno ma.

Spójrzmy jednak na pozostałych naszych reprezentantów. Jakub Wolny i Aleksander Zniszczoł niczym nie zaimponowali. A przecież ten drugi miał bardzo dobrą końcówkę poprzedniego sezonu, kiedy w marcu dwukrotnie zajął trzecie miejsce i stał się liderem polskiej ekipy. Czyżby znowu czekał na wiosenne konkursy, żeby błysnąć formą? Dawid Kubacki był bardzo nierówny, dobrze prezentował się podczas serii treningowych, ale w zawodach szło mu słabo. Kamil Stoch, indywidualnie trenujący przed tym sezonem ze swoim sztabem, kierowanym przez Pawla Doleżala, miał być w świetnej formie, ale w Wiśle wypadł kiepsko i był dopiero piątym Polakiem w klasyfikacji, przez co zabrakło go w drugim konkursie. Do tego podczas treningu na Wielkiej Krokwi doznał kontuzji i obecnie przechodzi rehabilitację. Piotr Żyła miał operację kolana i dopiero kilkanaście dni temu wznowił treningi. I jeszcze jedno – wiek naszych niedawnych liderów: Żyła ma 38 lat, Stoch - 37, a Kubacki - 34...

Chcielibyśmy więc przed nadchodzącym sezonem wiązać wielkie nadzieje z tymi młodszymi, przede wszystkim 25-letnim Pawłem Wąskiem oraz 29-letnim Jakubem Wolnym i 30-letnim Aleksandrem Zniszczołem. Czy się spełnią, przekonamy się podczas zimowej rywalizacji o Kryształową Kulę.

Andrzej Wasik