Wembanyama zachwycił!
Czy to będzie wielki sezon San Antonio Spurs? Początek został zrobiony w Dallas.
Reprezentant Bahamów VJ Edgecombe w debiucie zdobył 34 punkty! Fot. SIPA USA / Press Focus
Drugi dzień sezonu przyniósł aż 12 spotkań. Warto zwrócić uwagę na wysokie, wyjazdowe zwycięstwo San Antonio Suprs w derbach Teksasu w Dallas. Tylko pierwsza kwarta mogła dawać kibicom gospodarzy nadzieję (Mavericks wygrali tę część 29:28), bo w kolejnych dominowali goście dowodzeni przez rewelacyjnie usposobionego Victora Wembanyamę. Francuz jest wyraźnie głodny gry i zdobywania punktów – w środę ustrzelił aż 40 „oczek”, dołożył 15 zbiórek i 3 bloki. Kilka razy popisał się efektownymi lotami nad zaskoczonymi rywalami i wsadami. – Wszyscy byliśmy zmęczeni porażkami. Potrzebowaliśmy mocnego wejścia, żeby dać sygnał, iż czas na nowy początek – podkreślił środkowy Spurs, który zagrał pierwszy oficjalny mecz od czasu stwierdzenia u niego w lutym zakrzepicy żył głębokich. Sukces gości był tym większy, że zagrali oni bez rozgrywającego De’Aarona Foxa (rehabilitacja po kontuzji ścięgna uda), Jeremiego Sochana (uraz nadgarstka), Kelly'ego Olynyka (uraz pięty) i Lindy'ego Watersa (kłopoty ze wzrokiem).
Kibice byli ciekawi debiutu Coopera Flagga, którego w czerwcowym drafcie Mavericks wybrali z numerem pierwszym. 18-latek nieco rozczarował, bo pierwsze punkty zdobył dopiero w drugiej połowie, a w sumie zanotował 10 „oczek” i 10 zbiórek, ale trafił tylko 4 na 13 prób z gry. Flagg to drugi najmłodszy debiutant w historii NBA. Pod tym względem o dwa dni ustępuje tylko LeBronowi Jamesowi. Najlepszym strzelcem gospodarzy był Anthony Davis (22 pkt, 13 zbiórek).
Niespodzianką skończył się mecz w Boston Garden, gdzie niedawni mistrzowie przegrali z gośćmi z Filadelfii. Sukces Sixers to przede wszystkim zasługa skutecznego Tyrese'a Maxeya, który zdobył aż 40 punktów, trafiając 7 razy zza łuku! Wielki talent ujawnił też VJ Edgecombe, który w debiucie zdobył aż 34 punkty. To historyczny wyczyn, lepsze osiągnięcia w pierwszym ligowym spotkaniu mieli tylko Wilt Chamberlain (43 pkt w 1959 roku) oraz Frank Selvy (35 punktów w 1954 roku). – To było szalone i przerosło moje oczekiwania. Pracowałem każdego dnia, przez całe dotychczasowe życie, dla takich chwil. Spełniło się moje marzenie. Modliłem się, żeby dostać się do NBA i w niej pozostać – mówił szczęśliwy debiutant. – Najważniejsza jest wygrana drużyny. Staram się nie myśleć za dużo. Ciężko trenuję, reszta sama przychodzi. Koledzy mi ufają, ja ufam kolegom. Miałem szczęście, że znalazłem się na wielkiej koszykarskiej scenie. Mam nadzieję, że przede mną długa kariera. Poznać LeBrona, który na tej scenie jest już ponad 20 lat, to byłoby coś. Mam nadzieję, że pewnego dnia to się spełni – dodał. 20-latek to reprezentant Bahamów, przed rokiem na olimpijskim turnieju kwalifikacyjnym w Walencji rzucił naszej kadrze 21 punktów. Warto obserwować tego chłopaka, bo wyrasta na wielką postać.
Wyniki: New York - Cleveland 119:111, Charlotte - Brooklyn 136:117, Orlando - Miami 125:121, Atlanta - Toronto 118:138, Boston - Philadelphia 116:117, Chicago - Detroit 115:111, Memphis - New Orleans 128:122, Milwaukee - Washington 133:120, Utah - LA Clippers 129:108, Dallas - San Antonio 92:125, Phoenix - Sacramento 120:116, Portland - Minnesota 114:118.
(pp)
