Sport

Węgierskie rozczarowanie

Peter Barath za pół roku najprawdopodobniej wróci do ojczyzny.

Dni węgierskiego pomocnika w Rakowie są policzone. Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus

RAKÓW CZĘSTOCHOWA

Młody pomocnik kilka dni temu rozegrał kolejny mecz w barwach węgierskiej kadry do lat 21. Radość z rozegrania praktycznie pełnego spotkania musiała być ogromna, gdyż w Częstochowie nie ma na to co liczyć. Marek Papszun nie widzi dla niego miejsca i prawdopodobnie za kilka miesięcy jego wypożyczenie się zakończy bez happy endu. Takim z pewnością byłby nim transfer do Częstochowy.

Część strategii

Na pierwszy rzut oka wypożyczenie Baratha wyglądało na wymuszony ruch. W końcu w tamtym momencie przy Limanowskiego wielu zawodników zmagało się z urazami. Poza grą byli m.in. Ben Lederman i Giannis Papanikolaou. Patrząc jednak na kolejne ruchy Rakowa, można odnieść wrażenie, że wypożyczenie Baratha było częścią planu na inwestowanie w młodych i uzdolnionych reprezentantów kadr młodzieżowych. Przykładami takich zawodników są David Ezeh, Vasilios Sourlis, Ante Crnac czy Muhamed Sahinović. Czy wybory te były trafione? Poza Crnacem, którego w Częstochowie już nie ma, żaden z wymienionych zawodników nie był realnym wzmocnieniem zespołu.

Węgierski pomocnik pół roku przed przenosinami do Rakowa świetnie poczynał sobie w barwach Debreczyna VSC. W 83 meczach strzelił dziewięć goli i zaliczył 12 asyst. Był to wynik na tyle okazały, by Ferencvaros zapłacił za niego 1,2 mln euro. Raków zapewne mógłby zapłacić jeszcze więcej, gdyby 22-latek spełniał pokładane w nim nadzieje.

Talent bez błysku

Węgier jednak w Rakowie najprawdopodobniej nie zostanie. Powód jest banalny: nie przebił się do składu. Gra mało. Poza kilkoma wyjątkami (mecze ze Stalą Mielec i Śląskiem Wrocław na koniec poprzedniego sezonu) za każdym razem był rezerwowym. Momentami był ostatnim wchodzącym z ławki na dosłownie kilka minut. A gdy już dostawał możliwość występu od pierwszej minuty, za każdym razem łapał żółtą kartkę. W bieżących rozgrywkach tylko raz otrzymał od Marka Papszuna więcej czasu. Miało to miejsce w starciu z GKS-em Katowice, gdy urazu doznał Władysław Koczergin. Bliżej miejsca w wyjściowym składzie jest nawet Ben Lederman, który miał otrzymać zgodę klubu na zmianę pracodawcy.

Przez pół roku węgierski pomocnik nie był w stanie wywalczyć sobie miejsca w pierwszej jedenastce lub chociaż być jednym z pierwszych graczy w rotacji. Okres adaptacji do sposobu gry i wymagań Rakowa powinien już nastąpić. Owszem, można wskazać na Gustava Berggrena, który potrzebował roku, by wejść na odpowiedni poziom sportowy. Barath jednak nie ma tak wiele czasu, jak jego bardziej doświadczony szwedzki kolega. Dla Rakowa sytuacja Węgra jest sygnałem do wzmożonej uwagi w przypadku transferów młodych zawodników. W końcu wypożyczenie 22-latka nie było w pełni darmowe.

(ptom)

304 MINUTY

we wszystkich rozgrywkach w barwach Rakowa rozegrał Peter Barath. Węgierski pomocnik w tym czasie nie zdobył gola i nie zaliczył ani jednej asysty. Zapisał na swoim koncie jedynie dwie żółte kartki.