Sport

We Wrocławiu sprzątanie

Śląsk chce jak najszybciej wrócić do ekstraklasy, stąd próby ustabilizowania drużyny. Bez porządków się jednak nie obejdzie.

Assad Al-Hamlawi ma w kontrakcie klauzulę odstępnego w wysokości miliona euro. Fot. Gleb Soboliev / Press Focus

ŚLĄSK WROCŁAW

I nie chodzi tu bynajmniej o uprzątnięcie wrocławskiego rynku po tym, jak zachodnioeuropejska „elita” dopuściła się niespotykanych w naszych realiach rozrób w centrum stolicy Śląska przy okazji finału Ligi Konferencji. WKS po spadku musi stanąć bowiem przed obliczem ukrócenia przywilejów, jakie wiążą się z grą w najwyższej lidze – a te dotyczą finansów oraz dostępnych piłkarzy.

Zadecydował balast jesieni

Kluczową decyzją związaną z wrocławskim klubem było zatrzymanie trenera Ante Šimundžy. To duże nazwisko, które sprawdziło się w Śląsku. Jasne, nie udało mu się utrzymać ekstraklasy, ale biorąc pod uwagę, w jakim miejscu objął drużynę, zabrakło mu niewiele. Šimundža osiągał niemalże równe wyniki – tj. 5 wygranych, 5 remisów, 6 porażek – i gdyby wziąć tabelę tylko za okres jego pracy w Polsce (czyli cały rok 2025), wrocławianie zajęliby 12. miejsce z 5 punktami przewagi nad strefą spadkową. Byliby m.in. nad Cracovią czy Górnikiem Zabrze. Balast jesieni nie pomógł jednak Śląskowi, któremu finalnie zabrakło 6 punktów do ostatniego, bezpiecznego Zagłębia Lubin. W klubie wszyscy byli jednak przekonani o chęci kontynuowania pracy z Šimundžą, więc odchodzący ze stanowiska dyrektor sportowy Rafał Grodzicki – który ściągnął Słoweńca do ekstraklasy – udał się do Chorwacji, by negocjować warunki jego pozostania. I wynegocjował. Informowaliśmy już ostatnio o podpisaniu nowej umowy w formacie 1+2. Jeśli Šimundža wróci do elity, kontrakt ulegnie zapewne automatycznej prolongacie. A co do Grodzickiego – TVP Sport doniosło, że ma zostać dyrektorem sportowym Odry Opole.

Napastnik za milion euro

Oczywiście, samo pozostanie trenera, który wykonywał dobrą pracę, niczego nie gwarantuje. Krytykowany za chaotyczny sposób zarządzania należącym do miasta Śląskiem prezydent Wrocławia Jacek Sutryk zapowiadał całkowicie swobodnie, że klub w I lidze będzie tylko kilka miesięcy (pomijając fakt, że sezon trwa prawie rok), lecz przykłady Wisły Kraków czy Arki Gdynia dobitnie udowodniły, że to nie jest takie proste, jak niektórym może się wydawać. Tym bardziej że choćby nie wiadomo, jak działacze staraliby się utrzymać ekstraklasową kadrę, będzie to po prostu niemożliwe, a to oznacza konieczność wykonania szeroko zakrojonych ruchów transferowych. Że nie jest to łatwe, przekonali się rok temu w Chorzowie, Łodzi i Poznaniu. Ruch i ŁKS otwarły drugą połowę tabeli I ligi, a Warta siłą rozpędu spadła do II ligi. Utrzymanie kadry będzie trudne z dwóch powodów – spadek oznacza cięcie budżetu, a więc mniej kasy na pensje, a po drugie – choć to wynika z tego pierwszego – najlepsi zawodnicy nie chcą grać na zapleczu. Już teraz spekuluje się, że ściągnięty zimą Assad Al-Hamlawi, który w pół roku został najskuteczniejszym snajperem WKS-u, może odejść. Wrocławski dziennikarz Marcin Torz twierdzi, że Szwed o palestyńskim pochodzeniu nie ma co prawda ciśnienia na transfer, ale u siebie chciałby go śląsko-czeski Banik Ostrawa, który będzie grał w europejskich pucharach. W kontrakcie napastnika jest klauzula wykupu warta milion euro.

Oni także mogą odejść

Al-Hamlawi nie jest jedynym piłkarzem, który może opuścić Wrocław. Potencjalnych odejść jest dużo więcej. Raków Częstochowa zerka na Mateusza Żukowskiego i Jakuba Jezierskiego, a Rumun Tudor Baluta może wrócić do swojej ojczyzny i trafić do Universitatei Craiova. Piotra Samca-Talara chciałaby podobno Korona Kielce, ale Śląsk – na ten moment – oczekuje za niego dużych pieniędzy. Reprezentant Bułgarii Aleks Petkow nie chce grać w I lidze, a kontrakt Buraka Ince'a nie zostanie przedłużony. Po powrocie z wypożyczenia do Australii we Wrocławiu nie będzie już występował Patryk Klimala, a końca dobiegło wypożyczenie z HamKamu Henrika Udahla.

Piotr Tubacki