Wciąż nad przepaścią


Starcie drużyn walczących o różne cele mogło się podobać licznej - jak na II-ligowe warunki - publiczności. Od początku oba zespołu nie miały zamiaru kalkulować, nastawiając się na ofensywę. Jako pierwsi cieszyć się mogli goście, ale po rajdzie Oliviera Wyparta i „główce” Fabiana Grzelki świetnie interweniował Mikołaj Smyłek. Cierpliwość częstochowian mogła się podobać, ale kolejnego dośrodkowania Wyparta nie zdołał zamknąć Mateusz Maćkowiak. Mający szansę zakończyć sezon w czołowej szóstce stalowowolanie przetrzymali napór i udowodnili, że również potrafią skonstruować ciekawą akcję. Po wrzutce Damiana Urbana i nieporozumieniu obrońców piłkę musnął Sebastian Strózik, kompletnie myląc Jakuba Rajczykowskiego. Goście nie zrazili się stratą gola, ruszyli po wyrównującą bramkę, ale po chwili mogli zostać skarceni przez Strózika, który pomylił się nieznacznie. Konsekwencja, liczne przechwyty i opanowanie środka pola pozwoliła przyjezdnym posiadać przewagę, ale długo nie przekładało się to sytuacje strzeleckie. Dopiero w 36 min groźnie, ale niecelnie główkował Oliwier Kucharczyk. Znacznie lepiej ustawiony celownik miał Maciej Mas, który uderzeniem z pola karnego doprowadził do remisu.

Po przerwie trwała wymiana ciosów, ale więcej działo się pod bramką Skry. Jej golkiper długo nie dał się pokonać i dopiero po zamieszaniu w polu bramkowym i trzeciej dobitce pokonał go Kacper Chełmecki, a wkrótce Patryk Zaucha mocnym uderzeniem ustalił rezultat. Trener Konrad Gerega próbował różnych wariantów i jego podopieczni ambitnie walczyli do końca, ale poza strzałami Mateusza Winciersza i wracającego po dłuższej przerwie Jana Ciućki nie byli w stanie pokonać Smyłka. - Nadal pływamy nad czerwoną strefą. Mecz ze Stomilem będzie dla nas finałem sezonu, ale 42 punkty mogą nie wystarczyć do utrzymania - powiedział szkoleniowiec Skry.

(mha)