Sport

Wciąż muszą działać

Sonny Kittel okazał się wielkim niewypałem transferowym Rakowa. Karierę może teraz kontynuować w... Australii. Fot. Piotr Matusewicz/Press Focus


Wciąż muszą działać

Kadra Rakowa Częstochowa nie nabrała jeszcze ostatecznego kształtu.

 

Działacze mistrza Polski nie próżnują zimą w okienku transferowym. Do pierwszego zespołu dołączyło 6 nowych piłkarzy, 2 już go opuściło, a wkrótce kadra skurczy się o kolejnych - Sonny Kittela oraz Fabiana Piaseckiego.

 

Niewypał z Hamburga

Pierwszy z nich okazał się jednym z największych fiask transferowych ekstraklasy w ostatnich kilkunastu latach (jeśli nie w jeszcze dłuższym okresie). „Medaliki” sięgnęły bowiem po ofensywnego pomocnika, który wyróżniał się w silnym HSV, potentacie 2. Bundesligi, choć miał problemy z kontuzjami. Jego kontrakt z hamburczykami wygasł, więc Raków wziął go za darmo, aczkolwiek pochodzący z Górnego Śląska zawodnik wcale mało nie zarabia. Wiele sobie po nim obiecywano, ale od początku pojawiały się zgrzyty. Kittel nie potrafił wywalczyć sobie miejsce w wyjściowym składzie, a gdy wchodził z ławki, nie dawał oczekiwanej jakości. On sam liczył na większą liczbę minut i trochę inne podejścia w kwestii treningu indywidualnego, co miało wynikać z jego zdrowotnej przeszłości. Dla częstochowian zagrał 22 razy, gromadząc 4 bramki oraz asystę i na tym najpewniej jego bilans w Polsce się zatrzyma. Portal Meczyki podał, że 31-latek uda się na półroczne wypożyczenie do australijskiego Sydney Wanderers, a latem Raków definitywnie będzie chciał się go pozbyć. Kontrakt Kittela z mistrzami Polski obowiązuje do 2026 roku.

 

Kłopoty z napastnikami

W przypadku Piaseckiego tak dużych oczekiwań nie było, ale i tak spodziewano się trochę więcej. Napastnik dostał wolną rękę w poszukiwaniu klubu i najpewniej zakotwiczy w Gliwicach, gdzie Piast od tygodni, jeśli nie miesięcy, poszukuje snajpera. Temat napastnika w Rakowie tak naprawdę nie jest nowy. Od kilku sezonów w Częstochowie nie ma egzekutora z prawdziwego zdarzenia, a jeszcze trener Marek Papszun wyciskał maksa z takich piłkarzy, jak Vladislavs Gutkovskis czy Felicio Brown Forbes. W bieżącym sezonie najlepszym strzelcem Rakowa jest Łukasz Zwoliński, napastnik, który w 25 spotkaniach we wszystkich rozgrywkach zdobył 7 bramek. Szału nie ma, a i jego gra wielokrotnie była krytykowana. Drugą „dziewiątką” pod względem bramkowych zdobyczy jest Piasecki - 3 (rozegrał nieco więcej minut niż „Zwolak”, ale w 5 meczach więcej), zaś Ante Crnac tylko dwukrotnie wpisywał się na listę strzelców.

 

Niewypał za 9 milionów

Nie bez powodu z Rakowem łączyło się Erika Exposito ze Śląska Wrocław czy Pedro Henrique z Radomiaka. Obaj w ekstraklasie strzelili więcej goli niż... wszyscy napastnicy częstochowian razem wzięci. Aktualnie jednak nazwiskiem numer jeden wymienianym w kontekście „Medalików” jest Adrian Grbić, mający chorwackie korzenie 9-krotny reprezentant Austrii (z 4 trafieniami). Taką informację podał Piotr Koźmiński z WP. 27-letni napastnik gra aktualnie w Lorient, choć słowo „gra” to trochę za dużo powiedziane. W bieżącym sezonie zaliczył tylko pół godziny w jednym meczu, raz usiadł na ławce, a poza tym znajdował się poza kadrą. Latem 2020 roku Lorient zapłaciło za niego aż 9 mln euro (wtedy był to rekord transferowy klubu, dziś zakup nr 2 w historii), ale szybko zorientowało się, że przestrzeliło. Także półroczne wypożyczenie do holenderskiego Vitesse okazało się w przypadku Grbica fiaskiem. Znacznie lepiej poradził sobie wiosną poprzedniego sezonu w drugoligowym francuskim Valenciennes, gdzie w 14 występach zdobył 9 bramek. Ligue 2 to zresztą ulubione rozgrywki Austriaka, który zagrał tam w karierze 40 razy, strzelając 26 goli. Poziom ekstraklasy teoretycznie powinien być dla niego idealny, chociaż najpierw rzecz jasna Raków musi go ściągnąć. Nie wiadomo, czy w grę wchodziłoby wypożyczenie, czy od razu transfer definitywny. Ten mógłby kosztować nawet milion euro.

 

(PTub)