„Niebiescy” nie spuszczają głów. Teraz trzeba jednak ograć Wartę! Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus.pl


Wciąż bez wygranej

„Niebiescy” cały czas czekają na drugie w tym sezonie zwycięstwo.


RUCH CHORZÓW

Z jednej strony ciężko było liczyć na trzy punkty w meczu z Legią, z drugiej jednak rywale Ruchu w walce o utrzymanie pokazują, że wielkich tej ligi można pokonać.


Jesienne demony

Chorzowianie w pierwszym wiosennym spotkaniu nie mogli liczyć na Daniela Szczepana, problemy zdrowotne wykluczyły także Michała Buchalika. - W drugiej połowie tygodnia będziemy wiedzieć coś więcej - mówił o sytuacji zdrowotnej Szczepana trener Ruchu Janusz Niedźwiedź. Szczepan kontuzję złapał w ostatnim sparingu podczas zgrupowania w Turcji, jest jednak spora szansa, że w kolejnym meczu już zagra. - Walczymy z czasem - dodaje trener beniaminka.

W porównaniu do jesiennego spotkania przy Łazienkowskiej w pierwszym składzie pojawiło się jedynie trzech piłkarzy: Maciej Sadlok, Szymon Szymański oraz Juliusz Letniowski. Pod wieloma względami Ruch nie był jednak na tyle odmienioną drużyną, by móc liczyć na punkty w meczu ze zdecydowanym faworytem. Było już co prawda widać rękę i pomysł nowego trenera - chociażby wychodzenie i budowanie akcji spod własnej bramki czy też momentami grę na dwójkę defensywnych pomocników - ale były również widoczne jesienne problemy. Przede wszystkim wobec absencji Szczepana brak konkretów w ofensywie - w pierwszej połowie Ruch oddał jeden niecelny strzał, w drugiej połowie pod tym względem było lepiej, ale z precyzją nadal kiepsko. Problemy personalne uwidoczniły się zwłaszcza pod koniec spotkania, gdy trener Niedźwiedź dokonywał zmian w składzie. Szukający okazji bramkowych Ruch w miejsce jedynego napastnika Michała Feliksa desygnował do gry... obrońcę Przemysława Szura.


Nowi nie zawiedli 

„Niebiescy” mogą być umiarkowanie zadowoleni z graczy pozyskanych zimą. Najlepiej zaprezentował się Adam Vlkanova, który pokazał zarówno sportową jakość, jak i serce do gry. - Zostałem ustawiony trochę wyżej niż w meczach kontrolnych. To dla mnie lepsze, tak wolę. Grało mi się dobrze, dobrze się czułem, choć boisko było ciężkie i czasem chciałeś biec, a stopa zostawała w miejscu. Nie strzeliłem gola, nie miałem asysty, przegraliśmy. Jeśli drużyna nie zdobywa punktów, to tak naprawdę nic innego nie ma znaczenia - mówił po spotkaniu ofensywny pomocnik „Niebieskich”. Pozostali którzy zagrali od pierwszej minuty również nie zawiedli. Dante Stipica kilka razy pewnie wybronił, w jednej sytuacji uratował swój zespół przed stratą gola, ale grę nogami musi poprawić. Dobre momenty mieli również Robert Dadok oraz Patryk Stępiński. - Nie dzieliłbym zawodników na tych, którzy przyszli zimą i tych, którzy już tu byli. Nawet piłkarze będący tu wcześniej robią pewne rzeczy po raz pierwszy. Zdecydowana większość w tym meczu pokazała się z dobrej strony. To był bardzo intensywny mecz, wywieraliśmy presję, w drugiej połowie tempo nie spadło. To było żywe spotkanie, które wytrzymaliśmy fizycznie. Zabrakło jeszcze trochę, by zabrać Legii przynajmniej punkt, ale wierzę, że to się zmieni - mówił po spotkaniu kolejny nowy w drużynie Ruchu, czyli trener Janusz Niedźwiedź.


Z Wartą o życie

Chorzowianie mogą się pocieszać, że przegrali z jednym z faworytów do mistrzostwa Polski, z którym porażka mogła nawet być wkalkulowana w częściowy rachunek strat i zysków. I tak też po meczu wypowiadali się sami piłkarze. - Jest duży niedosyt po pierwszym meczu, ale nikt nie spuszcza głowy, bo z jedną z lepszych drużyn w Polsce graliśmy praktycznie jak równy z równym. Postawiliśmy im bardzo trudne warunki. I tak będzie wyglądał Ruch Chorzów wiosną, będzie bardzo trudnym przeciwnikiem. Mam nadzieję, że od następnego meczu zaczniemy punktować. Każdy kto się zna na piłce widział, jak to wyglądało w meczu, nie możemy powiedzieć złego słowa o naszej grze - mówił kapitan Ruchu Chorzów Patryk Sikora, czym także nawiązywał do jesiennej części sezonu.

Sęk jednak w tym, że drużyny będące w dole ligowej tabeli potrafią płatać figla lepszym w tym sezonie, co najlepiej pokazały w ostatniej kolejce drużyny Warty Poznań i Cracovii. Dla Ruchu w obecnej sytuacji każdy kolejny mecz będzie finałem, bo konkurencja odjeżdża na tyle szybko, że nawet 14 kolejek, jakie pozostały do końca sezonu, to bardzo mało. - Każdy mecz gramy jak o życie, na sto procent po trzy punkty – dodaje Sikora. W sobotę Ruch zagra na Stadionie Śląskim z Wartą - Jeżeli Warta wygra, będzie dzielił nas już szalony dystans - kończy Vlkanova.

(td)