Cezary Kulesza obiecuje, że kadra wkrótce zagra na Stadionie Śląskim. Fot. Rafał Oleksiewicz/Pressfocus.pl 


Ważna rola „Kotła czarownic”

Rozmowa z Cezarym Kuleszą, prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej

 

Jakie wrażenie pozostawił mecz Ruchu z Górnikiem na Stadionie Śląskim?


- Niesamowite. Widać było, że to są Wielkie Derby Śląska i emocje wśród kibiców były bardzo wysokie. Przede wszystkim bardzo dużo było fanów chorzowskiej drużyny – wiadomo, Ruch był gospodarzem meczu, ale podana oficjalna liczba widzów - ponad 38 tysięcy - robi wrażenie. A słyszałem, że na spotkanie z Widzewem, czyli „mecz przyjaźni”, na którym nie będą potrzebne sektory buforowe, organizatorzy przewidują przyjęcie ponad 50 tysięcy kibiców i pobicie klubowego rekordu frekwencji. Stadion Śląski potrafi przyjąć taką liczbę kibiców, więc jest to do zrealizowania.

 

Czy zwycięstwo zabrzan w sobotę określi pan mianem zasłużonego?


- Nie powiedziałbym, że Górnik był lepszą drużyną. Po meczu widziałem statystyki, które wskazywały, że posiadanie piłki czy liczba strzałów przemawiały na korzyść Ruchu. Chorzowianie mieli też sytuacje. Już w 5 minucie Juliusz Letniowski znalazł się w sytuacji sam na sam, ale bramkarz obronił. Pewnie mecz inaczej by się potoczył, gdyby Ruch prowadził. Później była bramka Filipa Starzyńskiego anulowana po analizie VAR-u, a Górnik wykorzystał to, co miał i ostatecznie wygrał 2:1. Ruch na pewno mocno walczył o punkty, bo przydałyby się w walce o utrzymanie. Gdyby wygrał, miałby już tylko 3 punkty straty do bezpiecznego miejsca w tabeli, a tak ma 6 i jeszcze musi walczyć. Ma szanse, jeżeli będzie grał z takim zaangażowaniem, to może zdobywać punkty.

 

Czy na 9 kolejek przed końcem sezonu pokusi się pan o stwierdzenie, że Jagiellonia będzie mistrzem Polski?


- Jest teraz na pierwszym miejscu, poczuła krew, wygrywa, ale to nie znaczy, że moje serce, byłego prezesa tego klubu, bije mocniej, gdy spoglądam w tabelę. Oczywiście analizuję to, co się dzieje na boiskach i pół żartem, pół serio walkę o mistrzostwo Polski nazywam „wyścigiem ślimaków”. Wszyscy kandydaci do tytułu tracą punkty. Pogoń zremisowała w Kielcach z Koroną, Raków w Łodzi z ŁKS-em, a Śląsk we Wrocławiu z Puszczą. Co prawda Lech Poznań i Legia Warszawa zdobyły tym razem komplet punktów, ale w poprzednich spotkaniach też gubiły „oczka”, więc trudno prorokować. Zobaczymy. Do końca jest jeszcze do zdobycia dużo punktów i wiele się może zmienić.

 

Wróćmy jednak jeszcze na Śląsk i do meczu Ruchu z Górnikiem, na którym w przerwie miał się pan okazję spotkać w Loży Legend z wybitnymi piłkarzami tych klubów sprzed lat. O czym rozmawialiście?

 

- A o czym można rozmawiać z takimi osobistościami polskiej piłki, jak Antoni Piechniczek, Hubert Kostka, Jan Banaś, Stanisław Oślizło i inni wybitni piłkarze, których podziwiałem jako dziecko i o których wielkich sukcesach słyszałem i czytałem. Oczywiście o piłce. Czas swoje robi. Dzisiaj dla mnie wielkim przeżyciem było spotkanie takich postaci, a w dodatku na stadionie, który też ma duszę i wielką historię pisaną występami tych właśnie legend. Nie miałem co prawda możliwości przebywania z nimi zbyt długo, ale porozmawialiśmy przez chwilę, a następnie razem z Henrykiem Kulą wróciliśmy na trybuny oglądać drugą połowę meczu.

 

Stadion Śląski ma duże szanse ponownie gościć naszą reprezentację


Jak spisał się Stadion Śląski jako obiekt?


- Znamy doskonale zarówno legendę „Kotła czarownic”, jak i jego historię współczesną, ale też widzę jego ważną rolę w przyszłości polskiej piłki. 26 marca nasza reprezentacja młodzieżowa rozegra na chorzowskiej murawie mecz eliminacji mistrzostw Europy U-21 z Bułgarią. Na tym meczu jednak nie będę, bo wtedy towarzyszył będę naszej drużynie narodowej – mam nadzieję - w finale baraży o awans do finałów mistrzostw Europy z Walią albo Finlandią. Nie zapominam jednak, że w tym roku mamy również mecze towarzyskie i spotkania w ramach Ligi Narodów. Nie chciałbym składać jakichś deklaracji, ale Stadion Śląski ma duże szanse ponownie gościć naszą reprezentację. Jeszcze nie decydowaliśmy jednak, gdzie te mecze biało-czerwonych zostaną rozegrane.

 

Wspomniał pan o barażach o awans do turnieju finałowego mistrzostw Europy. Żyją nimi wszyscy polscy kibice. Czy z każdym dniem pan też czuje podwyższone ciśnienie?


- Zawsze w takich sytuacjach są emocje, bo to jest sól piłki nożnej. Teraz też są i z każdym dniem ich poziom będzie coraz wyższy. Ale poczekajmy. Wierzę w to, że awansujemy, bo nasi piłkarze razem z trenerem są mocno zmotywowani i oby tylko nie było żadnych kontuzji, a wszystko powinno być dobrze. Jestem o tym przekonany.

 

Kiedy znowu zobaczymy pana na Śląsku?


- Wiceprezes Polskiego Związku Piłki Nożnej i jednocześnie prezes Śląskiego Związku Piłki Nożnej Henryk Kula zaprasza mnie dość często i jeżeli tylko mam taką możliwość, to przyjeżdżam tu z przyjemnością. Nie tylko przy okazji wielkich wydarzeń piłkarskich, ale także uczestniczę w tej zwykłej, codziennej działalności. W niedzielę na przykład miałem okazję zobaczyć w Rogoźniku turniej finałowy 10-latków w Młodzieżowej Lidze Futsalu o Puchar Prezesa Śląskiego Związku Piłki Nożnej. Czy z tych dzieci wyrosną kolejni legendarni piłkarze? Tak trzeba myśleć i stwarzać im warunki rozwoju. Cieszy mnie też to, że w województwie śląskim powstają nowe obiekty, bo one są budowane z tą myślą, żeby przyciągać dzieci do uprawiania sportu. Pani wójt gminy Bobrowniki stwierdziła, że mocno stawia na sport. Wybudowanie takiej hali w miejscowości mającej 3 tysiące mieszkańców robi wrażenie. Jak się dowiedziałem cała gmina liczy 12 tysięcy mieszkańców, więc mam nadzieję, że mając taki obiekt jej mieszkańcy będą coraz bardziej aktywni fizycznie. Z tego bierze się także narybek piłkarski, z którego będą wyrastać piłkarze, działacze, kibice, ale przede wszystkim zdrowi ludzie.           


Rozmawiał Jerzy Dusik