Głównym architektem ostatniego sukcesu wrocławskiego Śląska jest trener Jacek Magiera. Fot. Adam Starszyński/PressFocus


Warto było czekać

Po trzynastu latach przerwy drużyna z Oporowskiej ponownie sięgnęła po tytuł wicemistrza Polski.


ŚLĄSK WROCŁAW

Na tle innych piłkarskich tuzów, takich jak Legia Warszawa, Górnik Zabrze, Ruch Chorzów, Wisła Kraków, czy Lech Poznań, dokonania wrocławskiego Śląska wyglądają blado. Drużyna z Oporowskiej do tej pory zdobyła tylko dwa tytuły mistrza Polski (1977, 2012), trzykrotnie cieszyła się z wicemistrzostwa kraju (1978, 1982, 2011). Oprócz tego może pochwalić się dwoma triumfami w Pucharze Polski (1976, 1987), zdobyciem Superpucharu Polski (1987, 2012) oraz wywalczeniem Pucharu Ekstraklasy (2009). Teraz ten dorobek został wzbogacony o czwarty srebrny medal.


Niepokonani cztery miesiące

To bardzo dobrze, że mistrz Polski Anno Domini 2024 został wyłoniony dopiero w ostatniej kolejce rozgrywek PKO BP Ekstraklasy. O ten zaszczyt ubiegały się tylko dwa zespoły - Jagiellonia Białystok i Śląsk Wrocław, reszta mogła się tylko przyglądać temu wyścigowi. Oczywiście nie do końca, bo „uwikłane” w decydującą rozgrywkę Warta Poznań i Raków Częstochowa nie zamierzały ułatwiać zadania dwóm najlepszym drużynom minionego sezonu. Ale to tylko dodało rumieńców rywalizacji i trzymało kibiców w niepewności do samego końca. W teorii, bo tzw. proza życia zmasakrowała ten scenariusz. Ale do tego jeszcze dojdziemy.

W rundzie jesiennej Śląsk Wrocław był klasą sam dla siebie. 29 lipca ubiegłego roku przegrał na własnym boisku 1:2 z Zagłębiem Lubin, a potem - konkretnie 12 sierpnia - wracał do stolicy Dolnego Śląska z pustymi rękami, po porażce 1:3 w Mielcu z miejscową Stalą. Później byliśmy świadkami metamorfozy zespołu trenera Jacka Magiery. Dość powiedzieć, że przez kolejne cztery miesiące żadna z drużyn ekstraklasy nie była w stanie rozłożyć drużyny z Oporowskiej na łopatki. Innymi słowy, Śląsk już do końca 2023 roku nie znalazł pogromcy. W rundzie jesiennej podopieczni „Magica” w 19 potyczkach „przytulili” 41 punktów, co dało średnią na jeden mecz ligowy 2,157 pkt. Na ten imponujący dorobek złożyło się 12 zwycięstw, 5 remisów i wspomniane wcześniej dwie porażki. Bilans bramkowy 31:15. W tym momencie warto dopowiedzieć, że w całym sezonie 2022/23 drużyna z Oporowskiej zaksięgowała 38 punktów w 34 potyczkach ligowych, co wystarczyło do zajęcia 15. miejsca na mecie i utrzymania w ekstraklasie „na słowo honoru”.


Szczęśliwa 13

W bieżących rozgrywkach ekstraklasy bramkarz Śląska Rafał Leszczyński mógł się pochwalić 13 meczami, w których ani razu nie wyciągał piłki z siatki. W rundzie jesiennej dokonał tej sztuki w meczach z: Widzewem Łódź (2:0), Pogonią Szczecin (2:0), Piastem Gliwice (1:0), Wartą Poznań (1:0), Legią Warszawa (4:0), Cracovią (1:0), Radomiakiem (1:0), Koroną Kielce (0:0), natomiast wiosną w spotkaniach z Lechem Poznań (0:0), Puszczą Niepołomice (0:0), Legią Warszawa (0:0), Cracovią (4:0) i Radomiakiem (2:0). Trener Jacek Magiera bez owijania w bawełnę powiedział, że ma w zespole najlepszego golkipera w całej ekstraklasie.

Chyba najbardziej spektakularną interwencją 32-letniego wychowanka Olimpii Warszawa była obrona rzutu karnego w wyjazdowym meczu z Radomiakiem, który odbył się 27 listopada ubiegłego roku. „Leszczu” w 21 minucie wspomnianej potyczki obronił strzał z „wapna” w wykonaniu Brazylijczyka Pedro Henrique. - Wiedzieliśmy, że ta kolejka nie była kolejką faworytów - powiedział wówczas Rafał Leszczyński. - Niżej notowani rywale w tych meczach robili dużo więcej punktów. Nie chcieliśmy dołączyć do tego grona, które traciło kolejne „oczka”. To się nam udało. Wygraliśmy i jest to następne bardzo cenne zwycięstwo. Wiedzieliśmy, że teren w Radomiu jest bardzo ciężki, z tego powodu tym bardziej jesteśmy szczęśliwi. Mamy naprawdę charakterny zespół. Zasuwamy jeden za drugiego i chyba to widać na boisku. Na nim cieszymy się z małych rzeczy i to nas buduje. Czy wiedziałem dokładnie, w który róg strzeli z rzutu karnego Pedro Henrique? Analizowaliśmy z trenerem rzuty karne rywali. Miałem jakąś „czutkę”, że jak podejdzie do karnego Henrique, to uderzy w moją prawą stronę. Mocno się skupiłem, bo bardzo chciałem obronić ten strzał. Bardzo się cieszę, że się udało. To mój pierwszy obroniony rzut karny na tym poziomie, wcześniejsze „pudła” rywali to były strzały niecelne.


Kapitan pod wrażeniem

Po zakończeniu zmagań w rundzie jesiennej zdecydowałem się „przesłuchać” byłego piłkarza i zarazem kapitana wrocławskiej drużyny, Piotra Jawnego. Na pytanie o największe zalety i atuty zespołu Jacka Magiery mój rozmówca odpowiedział: - Odpowiem przekornie - trener Jacek Magiera odrzucił to, co jest trudne w futbolu. Czyli nie gramy od tyłu po ziemi, nie stosujemy ataku pozycyjnego i wysokiego oraz średniego pressingu, nie gramy krótkimi podaniami itp. Po porażce w Mielcu ze Stalą zmienił koncepcję i sposób gry, wybierając to, co w przypadku jego zespołu jest skuteczne. Śląsk świadomie się cofa i gra w niskiej obronie, zawodnicy są blisko siebie. Po odbiorze piłki jest długie podanie od Leszczyńskiego lub obrońców do Exposito i szybki atak. To jest w tej chwili DNA Śląska. Jacek Magiera stawia na piłkarzy walecznych, charakternych, stosuje boiskowy pragmatyzm nawet do granic absurdu. Ale dopóki ten sposób gry będzie przynosił efekty, nikt się go nie będzie czepiał. Proszę zauważyć, że liczy się tylko wynik, co cieszy kibiców Śląska. Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie zrobił na mnie wrażenia dorobek punktowy mojej byłej drużyny. Jeżeli jeszcze przed Świętami Bożego Narodzenia przekraczasz czterdziestkę - oczywiście mam na myśli zdobyte punkty - to jest to wyczyn godny uwagi. Można mieć zastrzeżenia do gry, ale wynik jest najważniejszy, bo trener jest z niego rozliczany.


Hiszpański karabin maszynowy

Nie da się ukryć, że jesienią w rewelacyjnej formie strzeleckiej był Erik Exposito. Hiszpan w 19 meczach ligowych strzelił aż 14 goli! Wiosną znacznie spuścił z tonu, ale nie przeszkodziło mu to w zdobyciu korony króla strzelców ekstraklasy z 19 trafieniami na koncie. O trzy gole wyprzedził Białorusina Iliję Szkurina ze Stali Mielec. To pierwszy król strzelców ekstraklasy w historii klubu z Oporowskiej. - Obserwuję Erika od początku pobytu w Śląsku - powiedział Piotr Jawny. - Na początku nie wydawał się oczywistym łowcą bramek, ale z rundy na rundę robił postępy. Jego atutami są technika, lewa noga jako wiodąca, jest silny fizycznie i obrońcy przeciwnika mają kłopoty, by go przewrócić, nie mówiąc o zatrzymaniu zgodnie z przepisami. Poza tym dysponuje niezłą szybkością i jak się już „rozbuja”, to naprawdę jest trudny do zatrzymania. Teraz wchodzi w idealny wiek dla piłkarza, a poza tym walczy o nowym kontrakt, w Śląsku, albo w klubie zagranicznym. To może być dla niego tzw. kontrakt życia.


Bez kropki nad „i”

- Przez ulewę i przesunięcie meczu, wszystkie założenia taktyczne trzeba było schować do kieszeni. - powiedział niepocieszony trener Śląska Jacek Magiera po ostatnim meczu w Częstochowie. - Niemniej, chcieliśmy wygrać, jednak w pierwszej połowie rządził przypadek. Stracony gol wyzwolił u nas jeszcze większą determinację. Erik szybko strzelił bramkę, 19 w tym sezonie, a potem udało się nam zdobyć drugiego gola. Najważniejszy jest medal. Jestem pełen uznania dla drużyny za to co zrobiła w ciągu tego sezonu. Smakujmy ten moment. Teraz czekają nas nowe wyzwania.

- Są momenty, kiedy masz wyniki lepsze lub gorsze - zauważył filozoficznie Erik Exposito. - Kiedy nadejdą te słabsze, musisz być silny, żeby po prostu iść dalej. Ja zawsze jestem osobą szczęśliwą, zadowoloną, jestem z zespołem. Ważne, żeby wszystko szło w dobrym kierunku. Mogę powiedzieć, że to był najlepszy sezon, jaki mieliśmy. Z mojej strony indywidualnie również. Dlatego jestem szczęśliwy, że po 5 latach w klubie udało mi się zdobyć medal i napisać jakąś historię.

Bogdan Nather


Hiszpan Erik Exposito na zakończenie przygody z mistrzem Polski sięgnął po koronę króla strzelców PKO BP Ekstraklasy. Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus