Waldek na pewno by się cieszył
Jeżeli spośród czternastu startujących pięciu przekracza 400 punktów, a trzech kolejnych się o nie „ociera”, to możemy mówić o zawodach na światowym poziomie.
PODNOSZENIE CIĘŻARÓW
- Bardzo lubię tu przyjeżdżać. Zawsze mam świetny hotel, pyszne jedzenie, odnowę biologiczną, a przede wszystkim świetne warunki do rozgrzewki i startu. Do tego dochodzi liczna i żywiołowo reagująca publiczność, która dodaje energii. Osiągnąłem tu bardzo dobry wynik, z czego niezmiernie się cieszę, za co zostałem sowicie nagrodzony. Mam nadzieję, że to nie był mój ostatni występ w tej hali - powiedział krótko po zejściu z pomostu Gruzin Rewaz Dawitadze, który okazał się najlepszym sztangistą 29. Memoriału Waldemara Malaka w Gdańsku.
Dyplom dla dyrektora
W hali miejscowego Atlety startował przed dwoma laty, depcząc po piętach swojemu rodakowi, Laszy Tałachadze, ale... - Lasza był wtedy poza zasięgiem, a jego występ wzbudził olbrzymie zainteresowanie. Gdyby przyjechał w tym roku, pewnie jeszcze więcej ludzi przyszłoby zobaczyć trzykrotnego mistrza olimpijskiego. Ja wtedy byłem drugi i w dwuboju uzyskałem 362 kg. Tym razem „złożyłem” 11 kg więcej i wygrałem - dodał 26-letni sztangista z Tbilisi, dzierżąc okazały puchar i kopertę z 3000 euro. O wysokie jak na tę dyscyplinę sportu nagrody zadbał jak zawsze Lech Labudda, prężenie działający przedsiębiorca, szef firmy „Labar”, która jest jednym ze sponsorów Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów, dyrektor MKS-u Atleta i sędzia klasy międzynarodowej. On również promieniał z radości. - Spodziewałem się ciekawych zawodów, ale nie liczyłem, że aż tylu zawodników przekroczy 400 punktów według współczynnika Sinclaira. Można powiedzieć, że impreza stała na wysokim poziomie - stwierdził dyrektor Labudda, który - w podziękowaniu za to co robi dla polskich i europejskich ciężarów - uhonorowany został dyplomem uznania, a wręczył mu go sekretarz generalny Europejskiej Federacji Podnoszenia Ciężarów, Milan Mihajlović. Podobny grawerton otrzymał też Waldemar Gospodarek, prezes PZPC. Wizyta Serba nie była przypadkowa, gdyż przed, w trakcie i po zawodach można było omówić stan przygotowań do mistrzostw Europy do lat 20 i 23, które pod koniec października odbędą się w Raszynie. W rozmowach uczestniczył też inny gość honorowy zawodów, Petr Krol. Czech jest obecnie wiceprezydentem Międzynarodowej Federacji Podnoszenia Ciężarów i przed laty miał okazję poznać Waldemara Malaka. W 1992 roku na igrzyskach w Barcelonie startował bowiem w tej samej kategorii (100 kg) co patron turnieju. Żywiołowo i widowiskowo dźwigający Polak stał się ulubieńcem tamtejszej publiczności i zdobył brązowy medal, a Czech musiał się zadowolić 12. miejscem.
Żal „życiówki”
Wracając do zwycięzcy, należy podkreślić, że Dawitadze przez rwanie przeszedł „suchą stopą”, a zaliczając 165, 170 i 173 kg - jako jedyny - przekroczył 200 pkt (201,3). To mu otworzyło drogę do głównej premii, a nawet pozwoliło zaatakować rekord życiowy. - Szkoda, że nie dało mi się podrzucić 205 kg, ale w tym roku są jeszcze mistrzostwa świata, więc może na nich się poprawię - uśmiechnął się wielokrotny medalista ME i MŚ.
Dawitadze wygrał ze sporą przewagą, a bardziej zacięta była rywalizacja o 2. (2000 euro) i 3. (1000 euro) miejsce. Minimalnie lepszy okazał się Zaza Lomtadze, który - jeśli wszystko dobrze pójdzie - może zostać następcą wspomnianego Tałachadze; ma dopiero 22 lata i już dźwiga przyzwoicie. Najlepszym bardzo chciał dorównać Patryk Sawulski, jeden z dwóch Polaków startujących w tych zawodach. Bolały go plecy, stąd zaliczył tylko trzy podejścia, ale do ME w Raszynie ma jeszcze trochę czasu i pod wodzą Zdzisława Farasia, nowego trenera reprezentacji seniorów oraz młodzieżowców, jest w stanie poprawić osiągnięcia.
- Waldek pewnie by się cieszył, gdyby oglądał te zawody... W przyszłym roku odbędzie się 30. edycja i już się zastanawiam nad przygotowaniem czegoś specjalnego - uśmiechnął się Lech Labudda, mając oczywiście na myśli uczestników z jeszcze głośniejszymi nazwiskami. Oby polskie ciężary zdołały się odbudować i w memoriale wystąpili zawodnicy, którzy nawiążą równorzędną walkę z czołówką...
Marek Hajkowski
3 MEDALISTÓW olimpijskich wzięło udział w gdańskich zawodach. Zygmunt Smalcerz (złoty z Monachium 1972) i Krzysztof Siemion (srebrny z Barcelony 1992) wystąpili w roli widzów, a Arturs Plesnieks (brązowy z Tokio 2021) w roli zawodnika.
WYNIKI
1. Rewaz Dawitadze (Gruzja, waga ciała 96,6 kg) 373 kg (173+200) |
434,1 pkt |
2. Zaza Lomtadze (Gruzja, 114,5) 381 (170+211) |
415,4 pkt |
3. Armands Mezinskis (Łotwa, 92,5) 350 (155+195) |
415,3 pkt |
4. Dawid Howanisjan (Armenia, 92,5) 344 (154+190) |
408,2 pkt |
5. Saba Asanidze (Gruzja 92,7 kg) 344 (155+189) |
407,8 pkt |
6. Hakob Mkrtczjan (Armenia, 97,8 kg) 342 (152+190) |
395,6 pkt |
7. Paryk Sawulski (Polska, 93,7) 335 (150+185) |
395,2 pkt |
8. Arturs Plesnieks (Łotwa, 110) 350 (154+196) |
386,9 pkt |
9. Karolis Stonkus (Litwa, 132,1) 364 (154+210) |
381,1 pkt |
10. Jozef Kolar (Czechy 101,9) 330 (151+179) |
375,5 pkt |
11. Karol Samko (Słowacja, 91,6) 315 (135+180) |
375,5 pkt |
12. Neilas Gineikis (Litwa, 101,5) 325 (150+175) |
370,4 pkt |
13. Daniel Goljasz (Polska, 95,4) 315 (140+175) |
368,6 pkt |
14. Wladimir Skapec (Słowacja, 83,8) 277 (127+150) |
345,2 pkt. |