Sport

Walczymy do końca

GKS Katowice nie zadowala się dwoma zwycięstwami w lidze. Teraz chce udowodnić dobrą dyspozycję w Pucharze Polski.

Borja Galan (z prawej) wie, że przed GKS-em jeszcze długa droga. Fot. Ireneusz Wnuk/PressFocus

Po dwóch wygranych z rzędu (z Motorem 5:2 i Koroną 1:0) GKS Katowice rusza do Łodzi, gdzie dziś zmierzy się z ŁKS-em w ramach 1/16 finału Pucharu Polski. Po raz ostatni rywalizację tych zespołów mogliśmy oglądać w sezonie 2022/23, w którym łodzianie wywalczyli awans do 1. ligi. W listopadzie 2022 roku GieKSa przegrała przy Bukowej 1:5, a jedną z bramek dla ŁKS-u zdobył Mateusz Kowalczyk, dziś ostoja linii pomocy w ekipie Rafała Góraka. Od tego czasu sporo się pozmieniało. ŁKS zdążył spaść z ekstraklasy, a GKS do niej awansować. Mimo wszystko kilku zawodników z obecnej kadry katowickiej drużyny grało w meczu sprzed trzech lat i z pewnością o nim pamięta (Marcin Wasielewski, Bartosz Jaroszek, Arkadiusz Jędrych, Grzegorz Rogala i Adrian Błąd). Dziś otrzymają szansę na rewanż za wysoką porażkę.

Wiara w model

Okazja do tego wydaje się świetna, ponieważ GKS powoli wraca na właściwe tory i zaczął wygrywać w lidze, a ŁKS przeplata dobre mecze ze słabszymi. W miniony weekend zespół Szymona Grabowskiego przegrał 1:3 z Pogonią Siedlce. Dlaczego więc rozpędzonej GieKSie miałoby się nie udać? W katowickim obozie czuć optymizm z oczywistych względów: po serii meczów, w których drużyna grała nieźle, ale nie punktowała, nadeszły spotkania zakończone zdobyciem kompletu punktów. – Jasne, że kilka meczów w ostatnim czasie zagraliśmy źle i nie należało nam się zwycięstwo. Natomiast – będąc szczerym – w kilku meczach zagraliśmy całkiem nieźle i naprawdę zasługiwaliśmy na punkty. Były spotkania, które rozpoczynaliśmy świetnie, mieliśmy wszystko pod kontrolą przez kilkadziesiąt minut, aż nagle przeciwnik zdobywał bramkę i przegrywaliśmy lub remisowaliśmy. To było dla nas trudne, bo wiele rzeczy robiliśmy dobrze. To oczywiście miało małe znaczenie, bo na koniec liczą się zdobyte punkty, ale mimo wszystko możemy być z siebie dumni. Pomimo przeciwności dalej ciężko pracowaliśmy, wierzyliśmy w nasz model gry, w naszą taktykę i teraz w końcu wygrywamy. Nie możemy się jednak tym zadowalać. Dalej musimy walczyć, bo do końca sezonu pozostało ponad 20 meczów – powiedział po sobotnim spotkaniu GKS-u z Koroną Kielce Borja Galan.

Nie ma odpoczynku

Na przykładzie Hiszpana doskonale widać, że katowiczanie są rzeczywiściew dobrej dyspozycji. W dwóch ostatnich meczach po raz pierwszy w tym sezonie wpisał się na listę strzelców i zaliczył pierwszą asystę (przy trafieniu Sebastiana Milewskiego, które dało wygraną z kielczanami). Ponadto ratował też zespół w defensywie, gdy musiał wybijać piłkę z linii w ostatnich minutach sobotniej rywalizacji. – Czuję, że jestem w świetnej formie. I mam nadzieję, że w takiej pozostanę także w najbliższych meczach. Przeszłość nie ma znaczenia, bo najważniejsze jest to, co przed nami. A przed nami bardzo trudny tydzień. We wtorek mierzymy się z ŁKS-em Łódź, a w piątek wracamy do zmagań ligowych w Niecieczy. Nie ma więc wiele czasu na odpoczynek. Zaczęliśmy jednak tę serię meczów w najlepszy możliwy sposób, od zdobycia trzech punktów u siebie i z czystym kontem, co było dla nas bardzo ważne – zapowiedział najbliższe spotkania 32-latek urodzony w Madrycie. Czy w Pucharze Polski będzie równie skuteczny?

Kacper Janoszka