Walczyli do końca
Wygraną zapewnił Wiśle rezerwowy lewy obrońca Eneko Satrustegui. Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus
Walczyli do końca
Wisła w debiucie trenera Alberta Rude pokonała w delegacji Stal. Krakowianie nie przegrali pod wodzą Hiszpana w okresie przygotowawczym i podobnie zaczęli w lidze. Spotkanie w Rzeszowie nie było dla nich łatwe. Rywale byli bardzo agresywni, objęli prowadzenie, a w doliczonym czasie nie wykorzystali karnego, który mógł im dać trzy punkty. Ostatecznie zdobyli je wiślacy, którzy na trzecie wyjazdowe zwycięstwo czekali od 23 września.
Kosztowna strata
Początek był bardzo rwany, z powodu kontaktowej gry sędzia często używał gwizdka. Pierwszy groźny strzał musiał obronić Alvaro Raton, którego z lewego skrzydła chciał zaskoczyć Andreja Prokić. Goście też próbowali, ale piłka mijała bramkę Gerarda Bieszczada, który rozgrywał dopiero pierwszy mecz w tym sezonie. Musiał się wykazać w 25 minucie, gdy po przejęciu piłki przez Kacpra Dudę podanie dostał Goku i kopnął z 20 metrów. Chwilę później fatalnie zachował się partner Dudy w środku pola – Marc Carbo. Zanotował stratę 25 metrów od bramki na rzecz Adriana Bukowskiego, który podbiegł z futbolówką pod pole karne i uderzył przy słupku. Bliski wyrównania głową po dośrodkowaniu Mikiego Villara był Angel Rodado. Dobrze wyszedł w górę, jednak minimalnie chybił. W odpowiedzi swojej szansy na trafienie szukał były obrońca krakowian Patryk Warczak i bramkarz interweniował na raty. W końcówce połowy wiślacy zamknęli rzeszowian w ich polu karnym. Oddali kilka strzałów, które były ofiarnie blokowane. Z gola cieszył się Carbo, ale trafił on na konto Rodado, po którego uderzeniu piłka przekroczyła linię, zanim wybił ją rywal.
Emocje do końca
Początek drugiej połowy to duży nacisk „Białej gwiazdy”. Jej zawodnicy zbierali wiele piłek w środku pola, ale nadal mieli problem z trafieniem w bramkę. Rude nie był zadowolony z bocznych obrońców i po godzinie obu wymienił. Po zejściu Jakuba Krzyżanowskiego krakowianie zostali z jednym młodzieżowcem – Dudą – który dodatkowo zgłosił problem ze zdrowiem i musiał zadebiutować Mariusz Kutwa. Razem z 20-latkiem, który dzień wcześniej obchodził urodziny, na boisku pojawił się pozyskany zimą Dejvi Bregu. Albańczyk wykonywał stałe fragmenty i jeden z nich skończył się golem. Po dośrodkowaniu Alan Uryga przedłużył piłkę do Eneko Satrusteguiego, który uszczęśliwił swoją drużynę. Pięć minut wcześniej to Stal mogła prowadzić, ale Krzysztof Danielewicz trafił z karnego w słupek. Sędziowie długo debatowali, czy zahaczenie Bukowskiego przez Carbo zakwalifikować na „jedenastkę”.
Michał Knura