Władcy Europy
Tekst główny LM
„Królewscy” po raz 15. w historii zostali najlepszą drużyną Europy! Do tej pory rozegrano 69 edycji turnieju. Fot. PAP/EPA
Władcy Europy
Liga Mistrzów to taki turniej, w którym 22 mężczyzn biega za piłką, a na końcu i tak wygrywa Real Madryt.
W finale Ligi Konferencji faworyt przegrał, w finale Ligi Europy faworyt przegrał – liczono więc, że sytuacja może powtórzy się również w finale Champions League. Wiadome było, że spotkały się dwie drużyny preferujące raczej bezpośredni futbol, z kontry. Jednakże w takich sytuacjach to z reguły ten niżej notowany zmusza tego drugiego do prowadzenia gry. Na Wembley nie było inaczej.
Miażdżąca przewaga
Śmiało można stwierdzić, że w pierwszej połowie Real nie istniał. Borussia Dortmund idealnie wyprowadzała swoje ataki, szybko przekazując piłkę kolejnym zawodnikom prostopadłymi podaniami. Następnie szukała przestrzeni za plecami obrońców „Królewskich”, gdzie najbardziej widoczny był Karim Adeyemi. Decyzje podejmowane przez Niemca, jak i jego pierwszy kontakt z piłką często wołały jednak o pomstę do nieba – jak w 21 minucie, kiedy stojąc oko w oko z Thibautem Courtoisem nie umiał go minąć i chwilę później, kiedy w nieco gorszej – lecz wciąż dogodnej – sytuacji źle ułożył sobie futbolówkę do strzału. Poza tym Niclas Fuellkrug trafił w słupek (choć po minimalnym spalonym), nieznacznie pomylił się Julian Brandt, groźnie z dystansu uderzył Marcel Sabitzer. Statystyka goli oczekiwanych Borussii do przerwy wynosiła prawie 2, a po stronie Realu... mniej niż 0,1.
Historię piszą zwycięzcy
Po pierwszych 45 minutach nie brakowało głosów, że BVB swoją nieskutecznością prawdopodobnie przegrała finał. „Królewscy” pod wodzą Carlo Ancelottiego są bowiem znani ze swojego wyrachowania i przechylania szali na własną korzyść w końcówkach. Po przerwie zaczęli wyglądać lepiej, Borussia postraszyła jeszcze „szczupakiem” Fuellkruga w 63 minucie, ale potem rządzić zaczęli ci w królewskiej koronie. Złośliwi żartowali, że Hiszpanie wzięli się do roboty, gdy w 72 minucie na murawie pojawił się Marco Reus, legenda Dortmundu, grająca swój ostatni mecz dla klubu. Dwie minuty później do siatki po rożnym trafił bowiem Dani Carvajal, a w 83 minucie wynik ustalił Vinicius Junior. Bramka była skutkiem straty Borussii na swojej połowie i asysty Jude'a Bellinghama, który przecież zeszłego lata zamienił Borussię na Real. Na Wembley przez większość czasu grał słabe zawody – jak wielu jego kolegów. Pamiętać o tym nikt jednak wkrótce nie będzie. To zwycięzcy piszą bowiem historię, szczególnie jeśli jest ona taka, jak klubu z Madrytu.
Szalone wyniki
Co nie udało się Reusowi, udało się jego rodakowi – Toniemu Kroosowi. Pomocnik po Euro 2024 zakończy karierę i w swoim ostatnim meczu klubowym wygrał Ligę Mistrzów. Zrobił to zresztą po raz 5. w karierze, zrównując się z Karimem Benzemą i Cristiano Ronaldo. Nowy rekord tryumfów ustalili natomiast Dani Carvajal oraz Luka Modrić, zwyciężając po raz 6. Imponujące są także osiągnięcia Ancelottiego. W 2022 roku Włoch został pierwszym trenerem, który wygrał Champions League po raz 4. – teraz dołożył do tego 5. tytuł. Dwukrotnie był najlepszy prowadząc Milan (2003 i 2007), a trzykrotnie Real (2014, 2022 i 2024). Dokładając do tego dwa sukcesy jako zawodnik (Milanu, w 1989 i 1990), okazuje się, że tylko... Real ma więcej zwycięstw w Champions League niż Ancelotti! Trener i były piłkarz ma w sumie 7 (tyle co AC Milan), zaś „Królewscy” zatryumfowali po raz 15.
Piotr Tubacki
GŁOS TRENERÓW
Carlo ANCELOTTI: - W tym sezonie mieliśmy wiele problemów, traciliśmy jakościowych zawodników. Nadrabialiśmy to zaangażowaniem i zbiorowym cierpieniem. Ligę Mistrzów wygraliśmy zarówno poświęceniem, jak i umiejętnościami. Tylko jeden z tych elementów by nie wystarczył. Jestem zadowolony z drużyny. Nigdy się nie poddaliśmy i dajemy sobie za ten sezon 10 punktów na 10. To był perfekcyjny sezon, świetnie sobie z nim poradziliśmy. Mój zespół i moi piłkarze byli po prostu niesamowici.
Edin TERZIĆ: - Od pierwszych minut pokazywaliśmy światu, że wierzymy w zwycięstwo. Czuliśmy, że ich „mamy” i myślę, że zasłużyliśmy na więcej. Wiele rzeczy robiliśmy tak, jak należy. Jedyna różnica była taka, że oni mają instynkt zabójcy, którego nam zabrakło. Można było dostrzec, jaką mają jakość. Z tego powodu zasłużenie wygrali Ligę Mistrzów.