Sport

W warunkach recydywy

Zawieszony trener Rekordu Bielsko-Biała wtargnął na murawę i niecenzuralnie skomentował decyzje arbitrów meczu z Resovią. Dariusz Klacza najpewniej nie uniknie surowej kary.

Dariusz Klacza chciałby dobrze „żyć” z sęziami, ale... Fot. Mateusz Sobczak/PressFocus

Beniaminek Betclic 2. ligi uległ Resovii 2:3, choć do 78 minuty prowadził 2:0. Dwa fatalne w skutkach błędy popełnił jednak bramkarz Paweł Florek, a kompletnie rozbita defensywa w doliczonym czasie gry nie upilnowała Marcina Urynowicza i Rekord przegrał - wydawałoby się - wygrany mecz. Nerwów na wodzy nie utrzymał szkoleniowiec Rekordu, który mecz... oglądał z trybun, gdyż w spotkaniu z Polonią Bytom ujrzał dwie żółte kartki, a karę zawieszenia otrzymał za „bicie sarkastycznych braw” w kierunku sędziego. Tymczasem ostatnie minuty spędził w... bezpośrednim otoczeniu pola gry. - Mam ogromny żal do siebie. Nie mogę wymagać od zespołu wytrzymywania ciśnienia, skoro dają mu zły przykład. W meczu z Polonią opuściłem drużynę w 30 minucie i nie zareagowała na to dobrze - wyjaśniał Dariusz Klacza, który podkreślał, że z Resovią również źle się zachował. - Jeśli dobry przykład nie pójdzie z góry, nadal będę obrażać sędziów, którzy - po analizie - są Bogu ducha winni, to nie mogę oczekiwać, że zawodnicy będą wytrzymywali ciśnienie.

Trzeba poczekać

Do czego odnosił się szkoleniowiec? Z naszych informacji wynika, że zachowanie trenera Rekordu zostało szczegółowo opisane w pomeczowym protokole. Po tym jak sędzia główny odgwizdał zakończenie zawodów, szkoleniowiec Rekordu w niecenzuralny sposób miał zwrócić się do arbitra liniowego. W protokole znalazły się także wulgaryzmy kierowane pod adresem sędziów. Z wypowiedzi w trakcie pomeczowej konferencji wynika, że Dariusz Klacza zdał sobie sprawę ze swojego zachowania, ale publicznie nie przeprosił. Z naszych informacji wynika, że słowo „przepraszam” miało paść jednak w bezpośredniej rozmowie z arbitrami. Czy to wpłynie na decyzję o karze dla trenera, którą orzekać będzie PZPN? Trudno ocenić. Szkoleniowiec odpowiadać będzie jednak w warunkach recydywy za nieeleganckie zachowanie i raczej musi liczyć się ze znacznie wyższą karą niż zawieszenie na jedno spotkanie, jakie otrzymał za bicie braw w Bytomiu.

Sprowadzą bramkarza?

Porażka z Resovią po raz kolejny uwypukliła jeszcze jeden problem beniaminka, jakim jest obsada bramki. Rekord z 12 straconymi golami ma drugą najgorszą defensywę w lidze, a spory udział przy straconych golach miał ostatnio Paweł Florek. 28-latek wskoczył do składu po 1. kolejce, w której bronił starszy o 5 lat Krzysztof Żerdka. W Chojnicach bielszczanie przegrali, a Żerdka usiadł na ławce, choć za oba stracone gole trudno było jednoznacznie winić doświadczonego bramkarza. Z kolei Florek niepewnie wygląda już od meczu z Olimpią Grudziądz, gdy w drugiej połowie jego zachowanie o mały włos nie sprokurowało bramki, kiedy zbyt długo zwlekał z wykopem piłki i ta padła łupem napastników. W meczach z Polonią i Resovią popełniał natomiast proste błędy, które przyczyniły się do dwóch porażek. W sytuacji, gdy w odwodzie pozostaje tylko 15-letni wychowanek Wiktor Żołneczko, w klubie z Cygańskiego Lasu nie wykluczają, że konieczne może okazać się sprowadzenie nowego bramkarza jeszcze w letnim okienku transferowym. Problemem jest tylko jeden - brak odpowiednich kandydatów.

(gru)