Legia rozpoczyna „trójpak” z czołówką ekstraklasy. Na pierwszy ogień idzie spotkanie z liderem. Fot. Michał Kość/PressFocus.pl


NA KOLEJKĘ ZAPRASZA REMIGIUSZ JEZIERSKI

W Warszawie o wszystko

Rozmowa z byłym graczem m.in. Śląska, Ruchu czy Jagiellonii, ekspertem telewizyjnym

 

Hitem weekendu wydaje się mecz Legii z Jagiellonią. Czego można się spodziewać?


- Zobaczymy, jak spisze się Jagiellonia po pucharowym meczu z dogrywką. Wciąż nieźle prezentuje się fizycznie, a po porażce i braku euforii na pewno nastawia się na spotkanie w Warszawie. Nie lubię typować wyników, zresztą nie jest łatwo przewidywać kto wygra. W tenisie czy koszykówce jeśli ktoś jest wyraźnie lepszy, to musi wygrać, a w piłce nożnej jest różnie. Jeśli jednak Legia ma się włączyć do walki o mistrzostwo, to właśnie w tym momencie musi nadrobić straty. Ma szanse zmniejszyć dystans do Jagiellonii.

 

Gra w Warszawie będzie miała znaczenie? W ostatnich latach „Jaga” zazwyczaj słabo radziła sobie w stolicy.


- Nie patrzę na tło historyczne. Trenera Adriana Siemieńca i wielu zawodników to nie dotyczy, więc to będzie inna gra. Białostoczanie dobrze grają w piłkę, dobrze biegają i są świadomi tego, że właśnie na Łazienkowskiej trzeba rozegrać dobry mecz.

 

Legia ma potem wyjazd do Częstochowy i Śląsk u siebie. Te 3 kolejki powiedzą czy warszawiacy będą jeszcze mieli o co grać w tym sezonie?


- Dla Legii to jest mecz o wszystko. Zespół jest pod presją, a w tym sezonie nie jest tak dobry, jak w niedalekiej przeszłości. Dlatego mam w głowie scenariusz, w którym w najbliższym czasie Legia się potknie i to będzie przekreślenie szans na mistrzostwo Polski. Już teraz ma 7 punktów straty do lidera...

 

Drugi bardzo ciekawy mecz to Lech - Pogoń. „Kolejorz” już dwukrotnie w tym sezonie przegrał z „portowcami” - niedawno w Pucharze Polski po dogrywce, a jesienią 0:5 w Szczecinie.


- Lech to zespół nieustabilizowany. Ostatnio nie był w stanie pokazać swojej wyższości w Mielcu. Filip Marchwiński pokazuje się z dobrej strony, ale mnie brakuje odpowiedniej dyspozycji Mikaela Ishaka w ofensywie. Lech dwukrotnie przegrał z Pogonią i teraz też nie będzie mu łatwo. Z drugiej strony szczecinianie są po wygranym półfinale Pucharu Polski, mają w sobie euforię i sami mówią, że chcą walczyć o najwyższe cele, więc zapowiada się ciekawe spotkanie. Dla atrakcyjności ligi, dla przekorności postawiłbym na Lecha, żeby włączył się w walkę o mistrzostwo Polski.

 

Terminarz Lecha trzeba uznać za sprzyjający. W 8 pozostałych kolejkach ma na tapecie trzech beniaminków czy będące nisko Cracovię oraz Koronę.


- Polska liga jest wyrównana. Z własnego doświadczenia wiem, że gdy jedziesz do lepszego zespołu, to czujesz jego jakość, ale takie mecze się lepiej rozgrywa. Futbol jest bardziej otwarty. Dlatego jeśli jesteś takim Lechem i rywalizujesz z Pogonią, która chce grać fajny i ofensywny futbol, albo z Legią, to często grasz lepsze mecze niż jak jedziesz na Stal Mielec czy podejmujesz Cracovię. Dlatego tych aspektów jest tak dużo, że mówię tak jak skoczek narciarski - żeby skupić się na najbliższym skoku, najbliższym spotkaniu. Dużo zależy od dyspozycji dnia - czy uda się ją przełożyć na skuteczność i bramki.

 

Czysto hipotetycznie - wierzy pan w dublet Pogoni?


- To byłaby sensacja. Kiedy grałem w Jagiellonii, miałem przyjemność pokonać w 2010 roku Pogoń w finale Pucharu Polski, kiedy była jeszcze w I lidze. Teraz to ona jest w podobnej sytuacji i będzie mierzyć się z zespołem z niższej ligi. Wtedy to nie było łatwe spotkanie. Szczerze powiedziawszy trochę trudno uwierzyć mi w dublet Pogoni. Myślę, że w tym sezonie, kiedy są bardzo dobre Jagiellonia czy Śląsk, który wciąż jeszcze pozostaje na podium, szczecinianie zdobędą medal. Poza tym są jeszcze Raków, Lech czy Legia. Dlatego jeśli Pogoń wywalczy medal i podniesie Puchar Polski, to będzie duży sukces.

 

Rozmawiał Piotr Tubacki