Lech w ten weekend zmierzy się ze Śląskiem. Fot. Mateusz Porzucek/PressFocus


NA KOLEJKĘ ZAPRASZA BARTOSZ BOSACKI


W Śląsku nie ma przypadku

Rozmowa z byłym zawodnikiem m.in. Lecha Poznań, z którym w 2010 roku zdobył mistrzostwo Polski

 

Lech - obok Pogoni, Górnika i Stali - wygrał oba mecze w 2024 roku. Spodziewał się pan tak dobrego początku?

- Dla mnie to jest wróżenie z fusów. Można powiedzieć, że spodziewałem się bardziej, że Śląsk wygra dwa mecze, a jednak przegrał. Cieszę się, że Lech jest w takiej dyspozycji, i że udało mu się osiągnąć korzystne wyniki. Mam nadzieję, że będzie kontynuował tę dobrą passę, chociaż najbliższe spotkania rozegra z czubem tabeli. Do tego pucharowy mecz z Pogonią, więc to będzie trudny czas, ale można chyba patrzeć z optymizmem.

 

Pokonane Zagłębie i Jagiellonia, teraz na drodze Śląsk, potem Raków i Górnik. Jesienią Lech z trzema ostatnimi zdobył 6 pkt (1-3-1). Czy najbliższe mecze można określić jako weryfikację możliwości „Kolejorza”?

- Na pewno dobrze będzie, jeśli zapunktuje, ale trzeba pamiętać, że mistrzostwo zdobywa się punktując ze wszystkimi. Kiedy grałem, wychodziliśmy z założenia, że najbliższy mecz jest najważniejszy. Dobre wyniki w najbliższych meczach na pewno będą pozytywnym prognostykiem, ale przede wszystkim wzmocnią głowy chłopaków. Uwierzą w siebie, atmosfera wokół zespołu będzie lepsza. Gdyby natomiast przyszły porażki, to może pojawić się zamieszanie w drużynie. Dzisiaj podobne rzeczy można czytać po dwóch porażkach Śląska.

 

I co pan sądzi o Śląsku?

- Wydaje mi się, że wrocławianie „odpalą” - chociaż mam nadzieję, że nie w meczu z Lechem - i będą się liczyć w walce o mistrzostwo. Według mnie trener Jacek Magiera dobrze poukładał ten zespół, ma też pomysł na to, jak reagować w trudnych sytuacjach.

 

W kontekście Śląska nie brakowało głosów i statystycznych wyliczeń, że jesienią miał mnóstwo szczęścia i punktował ponad stan. Niektórzy twierdzą, że skoro suma szczęścia równa się zero, więc po znakomitej poprzedniej rundzie teraz przyjdzie słabsza i wyniki wrocławian wrócą do „normy”...

- A co ludzie powiedzą, kiedy Śląsk zdobędzie mistrzostwo? Że nie zasłużył? Że mu się udało? Śląsk przez prawie całą jesień był na 1. miejscu i przypadku w tym nie było. Bardziej bym szedł w tym kierunku, że w Śląsku coś nie zadziałało w poprzednim sezonie. Potencjał nie był wyciągnięty, a teraz trener Magiera to zrobił. Nie odnotowałem wielkich transferów. Pamiętam, jak za trenera Franciszka Smudy, zimą wszyscy już mówili, że Lech będzie mistrzem, kiedy wskoczył na fotel lidera, a ledwo zdobył 3. miejsce.

 

Zimą dwa kluby ekstraklasy nie dokonały wzmocnień - Pogoń i właśnie Lech. Czy sądzi pan, że decyzja poznańskich władz była słuszna?

- To jest pytanie do sztabu szkoleniowego i dyrektorów. Dzisiaj jestem kibicem. Każdy z trenerów jest odpowiedzialny za zespół i jego budowę. Nieelegancko byłoby, gdybym mówił, że ten zawodnik powinien przyjść, a inny nie.

 

Lecha do wiosny przygotowywał nowy trener, Mariusz Rumak. Myśli pan, że to dobry ruch „Kolejorza”?

- Jakaś zmiana musiała być. Rumak był w klubie (jako wicedyrektor akademii - przyp. red.) i na pewno musiał przedstawić plan na zespół, który został zaakceptowany. Z zewnątrz niełatwo oceniać, ale mnie ta decyzja zaskoczyła.


Rozmawiał Piotr Tubacki

 

Bartosz Bosacki