Sport

W poszukiwaniu straconego czasu

Z DRUGIEJ STRONY - Paweł Czado

Maximillian Oyedele podczas meczu z Serbią w ramach kwalifikacji EURO U-19. Fot. Krzysztof Porebski/PressFocus

Michał Probierz potrafi zaskoczyć. Ale przecież tak samo potrafił zaskoczyć Kazimierz Górski, wyciągając 19-letniego Władysława Zmudę z kapelusza tuż po Wembley. Albo Jacek Gmoch, który dał zadebiutować 18-letniemu Andrzejowi Iwanowi już podczas mistrzostw świata w Argentynie. Albo Ryszard Kulesza, który dostrzegł, że w środku pola może przydać się 19-letni ambitny chłopak z Górnika Zabrze, który nazywał się Waldemar Matysik. Albo Antoni Piechniczek, który docenił technikę Darka Dziekanowskiego, 19-latka z Gwardii Warszawa.

Każdy szuka nowych. W odwadze szukania nowych Michał Probierz zaszedł chyba najdalej. Potrafi powołać do kadry piłkarza, o którym jeszcze niedawno słyszeli naprawdę nieliczni. W polskiej kadrze znalazł się oto Maximillian Oyedele, który w ekstraklasie debiutował 20 września 2024 roku w przegranym mecz z Pogonią, czyli nieco ponad tydzień temu, a w reprezentacji może zadebiutować 22 dni później, czyli 12 października w meczu Ligi Narodów z Portugalią. W ekstraklasie zdążył wejść na boisko dwa razy, raz wybiegł w podstawowym składzie, łącznie rozegrał 100 minut. O urodzonym w Anglii synu Polki i Nigeryjczyka i o tym, że nie przebił się do pierwszej drużyny Manchesteru United, dowiedzieliśmy się, kiedy przed sezonem ściągnęła go – na zasadzie transferu definitywnego – Legia.

Nawet wejścia smoka Ernesta Wilimowskiego i Włodzimierza Lubańskiego były bardziej rozciągnięte w czasie, choć w przypadku tego pierwszego zdecydował o tym jedynie pechowy przypadek. W debiutanckim sezonie w ekstraklasie „Ezi” olśnił rzeczywiście wszystkich, od razy zostając królem strzelców ligi (33 gole!). Na tyle, że miał w reprezentacji zadebiutować ledwie tydzień po debiucie w lidze. Tak pechowo się jednak złożyło, że do akcji wkroczyło… Ministerstwo Spraw Zagranicznych. 15 kwietnia 1934 roku miał odbyć się mecz eliminacji mistrzostw świata w Pradze, ale resort kierowany przez Józefa Becka z powodów politycznych (spór o Śląsk Cieszyński) zakazał reprezentacji wyjazdu, odmawiając wydania wiz. Dlatego Wilimowski zadebiutował w kadrze miesiąc później, w kolejnym meczu z Danią. Od pierwszego spotkania w lidze do pierwszego meczu w reprezentacji upłynęło więc 43 dni (8 kwietnia – 21 maja).

Z kolei w przypadku złotego dzieciaka Włodzimierza Lubańskiego, który pierwszą bramkę dla reprezentacji w 1963 roku wbił jeszcze jako 16-latek, to czas między debiutem w lidze a debiutem w kadrze wyniósł 137 dni (21 kwietnia – 4 września).

Tak czy inaczej, o Oyedele mówi się, że mógłby być nowym Krychowiakiem, czyli środkowym pomocnikiem regulującym tempo gry. Podobno chłopak myśli na boisku bardzo szybko więc i błyskawicznie potrafi zmienić kierunek rozegrania akcji. Jeśli tak jest i pożytek będzie miała z tego reprezentacja – można tylko się cieszyć.

Jeśli Probierz się nie myli, to wspaniale. Jeśli się jednak myli, to – chcąc nie chcąc – przyczynia się do dewaluacji pojęcia „reprezentant”. Będzie mu się pamiętać, że od jego czasów, żeby nim zostać, wystarczy zagrać jeden mecz w ekstraklasie w podstawowym składzie i mieć w CV udział w juniorskich drużynach MU.

Na pewno nie można jednak selekcjonerowi czynić wyrzutów, że szuka, że daje szansę nowym w meczach o stawkę, bo za takie należy – niestety* – uznać najbliższe spotkania z Portugalią i Chorwacją. Szukać musi, bo tak się złożyło, że zmiana pokoleniowa za pasem. Odszedł Grosicki, Szczęsny, zaraz pewnie odejdą Lewandowski czy Zieliński. My sobie tu możemy pisać  albo czytać – a i tak wszystko zweryfikuje boisko.

_________________________

*niestety, bo brak meczów towarzyskich