Henrich Ravas pożegnał się z kibicami. Klub szuka jego następcy. Fot. Norbert Barczyk/PressFocus


W poszukiwaniu golkipera

W klubowym sklepie kibica Widzewa w czwartek była wielka kolejka, choć nie chodziło o zakupy.


Wszystko przez to, że żegnał się z kibicami Henrich Ravas, który jest już spakowany i czeka na samolot do Bostonu, by rozpocząć treningi z nowymi kolegami z New England Revolution.

Ravas, który znaczną część swojej kariery spędził w Anglii (grał tam między innymi w drużynie… Boston United), trafił więc tym razem do Nowej Anglii, bo mniej zorientowanym geograficznie kibicom warto wyjaśnić, że tak nazywa się ta część Stanów Zjednoczonych, jako pierwsza zasiedlona przez emigrantów z Anglii. W Bostonie rozpoczęła się rewolucja amerykańska, która dała niepodległość brytyjskim koloniom i to do reszty wyjaśnia tajemnicę nazwy nowego klubu byłego piłkarza Widzewa. Chętnych do ostatniego selfie z piłkarzem, krótkiej pogawędki i zdobycia autografu nie brakowało. „Heniek” trafił do Widzewa w marcu 2022 roku po medycznym transferze poza oficjalnym okienkiem, bo kontuzjowani byli wówczas dwaj bramkarze z ligowej kadry Jakub Wrąbel i Konrad Reszka. „Tymczasowy” bramkarz spędził w Widzewie tylko dwa lata, ale stał się jedną z klubowych ikon.

Kto go zastąpi? Poszukiwania trwają i może coś podpowie nam pierwszy sparing: już w najbliższą sobotę, 13 stycznia Widzew zagra z Radomiakiem. Trenerem bramkarzy w Widzewie jest sam Andrzej Woźniak – z jednej strony pilnie przygląda się on bramkarzom trenującym już w Widzewie, z drugiej mieć będzie na pewno decydujące zdanie w sprawie transferu bramkarza z zewnątrz. W ostatnich tygodniach sprawdzianom na treningu pierwszej drużyny Widzewa poddanych zostało pięciu bramkarzy z drużyny rezerw i juniorów: Antoni Brzózka, Eryk Praiss, Jakub Mistygacz, Oskar Czarnota i 15-letni Oliwier Jóźwik, ale to nie oni trafią do klubowej kadry na rundę wiosenną. Już prędzej znajdą się w niej dotychczasowi dublerzy Ravasa Jan Krzywański (jeden występ w ekstraklasie) i Jakub Szymański (dwa występy w Pucharze Polski).

Z rozpatrywanych ostatnio kandydatur bramkarzy z zewnątrz najbardziej znane nazwisko to Jakub Słowik, który ostatnie cztery lata spędził w Japonii i kibice już o nim zapomnieli, ale przecież był wyróżniającym się bramkarzem w polskiej ekstraklasie (Jagiellonia, Pogoń, Warta, Śląsk) i nawet raz zagrał w reprezentacji Polski (w 2013 roku z Rumunią). Jego transfer jest jednak – jak słyszymy – nieaktualny, a w posłuchanych rozmowach działaczy Widzewa z menedżerami słychać szerzej nieznane nazwiska chorwackie, ukraińskie, rumuńskie i słowackie. To ostatnie to Ivan Krajcirik z Rużomberoka, a wymieniamy je dlatego, że sam dyrektor sportowy Widzewa Tomasz Wichniarek potwierdził zainteresowanie kierunkiem słowackim.

Dopinany jest też transfer pochodzącego z Ghany środkowego pomocnika ze szwedzkiego Elfsborga Emmanuela Boatenga. To zacne piłkarskie nazwisko: jego przyrodni bracia Jerome (reprezentant Niemiec, mistrz świata 2014) i Kevin-Prince Boateng (reprezentant Ghany, także uczestnik mistrzostw świata) to piłkarze światowej klasy. Emmanuel pokłócił się podobno z klubowym trenerem i postanowił zmienić otoczenie.

Wojciech Filipiak

 

DOTACJA Z MINISTERSTWA WSTRZYMANA


Już wydawało się, że Widzew stał się drugą po PZPN „ofiarą” nowych porządków w Ministerstwie Sportu, bo wstrzymana została dotacja na budowę ośrodka treningowego w Bukowcu koło Łodzi. Podniosły się w kibicowskich kręgach protesty przeciwko działaniom nowego rządu, ale okazało się, że decyzja o wstrzymaniu dotacji zapadła jeszcze 5 grudnia, a podpisała ją ministra sportu w 14-dniowym rządzie Mateusza Morawieckiego Danuta Dmowska-Andrzejuk. To ona zauważyła fakt, że dotację przyznano nie klubowi, a spółce Widzew Training Center, która powstała niedawno, kilka tygodni przed złożeniem wniosku, a przepisy mówią, że beneficjentem rządowej dotacji może być podmiot działający co najmniej od roku 2020. Słyszeliśmy o takich „patentach” i wielomilionowych dotacjach (akurat nie z tego ministerstwa) w niedawnej przeszłości dla tajemniczych spółek. Pewnie rzeczywiście chodzi w przypadku Widzewa o formalne niedopatrzenie, które zostanie skorygowane, ale złamanie regulaminu było niewątpliwe.

Warto zauważyć, że to również Danuta Dmowska-Andrzejuk nie chciała podpisać, mimo interwencji samego premiera Morawieckiego, decyzji o dotacji dla PZPN. O jednej i o drugiej decyzji poinformował już nowy minister Sławomir Nitras, gdy zaczął przeglądać dokumenty pozostawione przez poprzedniczkę.

WF