Sport

W poszukiwaniu goli

Po meczu z Koroną główny wniosek jest prosty - GKS musi poprawić skuteczność.

W poniedziałek Sebastian Milewski zastąpił kontuzjowanego Mateusza Kowalczyka. Fot. Sebastian Sienkiewicz/PressFocus

Poniedziałkowy mecz z Koroną Kielce piłkarze GKS-u Katowice z pewnością chcieliby wymazać z pamięci. W końcu byli na boisku drużyną znacząco lepszą, a mimo to nie zdobyli nawet punktu. Widoczna była ogromna złość, ponieważ GieKSa przegrała już trzeci mecz z rzędu. Jednym z zawodników, który dość niespodziewanie pojawił się na boisku w poniedziałkowy wieczór, był pomocnik Sebastian Milewski. Zastąpił on już w pierwszej połowie kontuzjowanego Mateusza Kowalczyka, zaraz po tym, jak Korona strzeliła bramkę z rzutu karnego, doprowadzając do wyrównania.

Łatwo stracone gole

Milewski robił wiele, był nawet jednym z kluczowych graczy w bardzo dobrej akcji w drugiej połowie – wbiegł w pole karne, wystawił piłkę do Adama Zrelaka, ale ten nie był w stanie umieścić jej w siatce. Tym bardziej musiało go zaboleć, gdy kielczanie w ostatnich minutach wyszli na prowadzenie. - Szkoda straconych bramek, bo Korona zdobyła je w łatwy sposób - mówił po spotkaniu 26-letni pomocnik. 

Pierwszy raz przyjezdni trafili po rzucie karnym, do którego w ogóle nie powinno dojść. Przy drugiej straconej bramce nikt z katowickiej defensywy nie potrafił wybić piłki po akcji Dawida Błanika. - Trzy urazy w trakcie meczu (Mateusza Kowalczyka, Bartosza Nowaka i Lukasa Klemenza – red.) też nam zaszkodziły. Mimo wszystko szczególnie w drugiej połowie dominowaliśmy, utrzymywaliśmy się przy piłce i konstruowaliśmy ciekawe akcje i było parę sytuacji, po których mogliśmy strzelić gola. Ostatecznie nie ustrzegliśmy się błędu, który zadecydował, że w ważnym spotkaniu przegrywamy u siebie. Musimy szybko wrócić na właściwą ścieżkę – komentował Milewski w rozmowie ze „Sportem”.

Będzie jeszcze ciężej

Nie da się ukryć, że piłkarze GKS-u w ostatnich dniach nie sprawili, by kibice mogli poczuć powiew optymizmu. Wręcz przeciwnie - pojawia się coraz więcej znaków zapytania. Stratę punktów z Legią można było tłumaczyć bardzo dobrą postawą warszawian, ale już kolejne porażki - z Unią Skierniewice (III liga) w Pucharze Polski oraz z Koroną - są niezwykle trudne do wytłumaczenia. - Za nami ciężki tydzień, ale przed nami kolejne mecze. Każdy z nas musi się skupić na tym, żeby przygotować się jak najlepiej do kolejnej rywalizacji, bo prawdopodobnie będzie jeszcze ciężej, a my musimy być na to gotowi – zaznaczył były piłkarz m.in. Zagłębia Sosnowiec. Milewski się nie myli, bo przed katowickim zespołem rzeczywiście wymagające spotkanie. W sobotę katowiczanie zawitają do Krakowa, żeby zmierzyć się z rozpędzoną Cracovią, która zajmuje czwarte miejsce w tabeli. Jest się czego obawiać, bo dla drużyny Dawida Kroczka będzie to trzeci mecz z rzędu z beniaminkiem. Poprzednie dwa zakończyły się zwycięstwami „Pasów” (6:2 z Motorem i 2:1 z Lechią).

Milewski zaznacza, że do poprawy jest przede wszystkim determinacja w kończeniu akcji ofensywnych. - Musimy od siebie więcej wymagać i w końcowych minutach kończyć akcje bramkami. To już nie pierwszy mecz, gdy tak się dzieje. Gdybyśmy poprawili skuteczność, mielibyśmy kilka punktów więcej – zaznaczył 26-latek. Wiele wskazuje na to, że w najbliższym meczu w Krakowie Milewski pojawi się po raz drugi w tym sezonie w lidze w wyjściowej „jedenastce”. Jego obecność na murawie będzie oczywiście zależna od stanu zdrowia Kowalczyka.

Kacper Janoszka