Nasi rozmówcy ze świata golfa, od lewej: Michał Bargenda, Piotr Urbański i Oskar Zaborowski. Zdjęcie z archiwum Piotra Urbańskiego.


W pogoni za marzeniami

Zawodowa gra w golfa nie jest drogą usłaną różami. To, co oglądamy w telewizji, ekscytując się rywalizacją najlepszych zawodników świata, to absolutny czubek góry lodowej.


Śledząc golfowe transmisje telewizyjne widzimy tylko najlepszych z najlepszych. Zanim jednak dostaną się oni do elity, muszą gryźć trawę i walczyć o marzenia. Nie jest to łatwe, wymaga wielu wyrzeczeń, a szanse na sukces są być może mniejsze niż trafienie szóstki w totka.


Drabina do sukcesu

Udział w najwyższych ligach wymaga mozolnego awansu, poprzez wspinanie się na kolejne szczeble zawodowego golfa. W takim momencie swojej kariery są teraz 24-letni Michał Bargenda, który przeszedł na zawodowstwo zaledwie w październiku, czy jego starszy o trzy lata kolega - Oskar Zaborowski, wojujący w zawodowych turniejach już nieco dłużej. Obaj są niezwykle utalentowani, pracowici, zdeterminowani, zdyscyplinowani, uparci i optymistyczni. Obaj podjęli wyzwanie, próbując swoich sił w lidze Pro Golf Tour. Oskar występuje tam regularnie od zeszłego roku, gdzie po znalezieniu sponsorów, mógł rozegrać pół sezonu. Wcześniej grał okazjonalnie, jeden, lub dwa turnieje rocznie. Obaj liczą na dobre występy, które zapewnią im przeskok na Challenge Tour, później najlepiej na DP World Tour, a potem na sam szczyt, na PGA Tour. W lidze tej zaczynał Mateusz Gradecki, który wygrał tam aż 3 razy. Triumfator na Challenge Tour grał w ubiegłym sezonie na DP World Tour i Challenge Tour. W tym roku stawia głównie na Challenge Tour. Najlepszy polski golfista, Adrian Meronk, obecnie grający w LIV Golf, czterokrotny zwycięzca na DP World Tour, miał nieco inną ścieżkę kariery, praktycznie od razu rozpoczynając od Challenge Tour. Kiedyś zdarzyło mu się kilka razy również zagrać na Pro Golf Tour, ale w jego przypadku były to raczej starty rozgrzewkowe.


Polacy w Egipcie

To właśnie marzenia teleportowały ambitnych Polaków do Egiptu, gdzie w połowie marca odbyły się dwa następujące po sobie turnieje Pro Golf Tour - Allegria Open i NewGiza Pyramids Challenge. Grali ze zmiennym szczęściem. Oskar nie awansował w żadnym turnieju do finałowej rozgrywki, a Michałowi, który gra w lidze dzięki świetnej postawie w Q-School, udało się to raz, finiszując ostatecznie na miejscu 32. W obu turniejach w ekipie sędziowskiej znalazł się jeszcze jeden Polak, znany i lubiany Piotr Urbański. Poprosiłam cały przebojowy tercet o krótką relację z egipskich wojaży. Oto ich wrażenia.


Michał „Bardżi” Bargenda:

- Oba turnieje odbyły się pod Kairem. Jeden na polu Allegria Golf Club, a drugi w NewGiza GC. Oba pola były dość wymagające, ale bardzo dobrze przygotowane i ciekawe. W pierwszym tygodniu grało mi się bardzo dobrze. Pierwszego dnia nadal doskwierały mi problemy z długimi uderzeniami, ale udało mi się z nimi uporać. Drugiego dnia świetnie się odbiłem rundą 68. Potrzebując birdie na ostatnim dołku, aby przejść CUT, zrobiłem eagle’a. Cieszy mnie, że moja długa gra powoli zmierza w dobrym kierunku.

Jednak w drugim turnieju warunki były zdecydowanie trudniejsze, ze względu na bardzo silny wiatr. Dodatkowo Oskar i ja trafiliśmy na gorsze czasy rozpoczęcia rund, w obu musieliśmy walczyć z wiatrem i dodatkowo z poranną kontynuacją gry z poprzedniego dnia, spowodowaną burzą w poniedziałek po południu. Niestety, mój wynik był słaby. Niespodziewanie zawiodło puttowanie, które od dłuższego czasu było moją mocną stroną. Niemniej jednak staram się skupić na pozytywach, długa gra była zdecydowanie lepsza niż na turniejach w Turcji. Jest jeszcze sporo miejsca do pracy, ale mój trener, Jacek Person, wie, co robi i jestem pozytywnie nastawiony na kolejne wyzwanie, za miesiąc w Austrii.

Z Oskarem byłem już na drugim wyjeździe. Fajnie jest mieć kogoś do wspólnej podróży. Treningi i wolny czas spędzamy w większej grupie, z kumplami ze Szwajcarii, Holandii, Węgier i Szwecji. Jako że golf jest bardzo indywidualnym sportem, fajnie jest mieć kolegów, z którymi można zjeść wspólnie kolację i miło spędzić czas z osobami, które wspierają się nawzajem.

Poza golfem musieliśmy jakoś poradzić sobie z bardziej prozaicznymi przeciwnościami. Na turniej w Egipcie gracze obowiązkowo muszą wykupić pakiet oferowany przez biuro podróży. Tym razem trafiliśmy do hotelu, gdzie w środku nocy ktoś odpalił fajerwerki pod naszym oknem. Kolacje były niejadalne, dlatego całą grupą, co wieczór wybieraliśmy się Uberem do pobliskiego centrum handlowego, żeby zjeść coś bardziej zjadliwego, świeżego, z jakimiś wartościami odżywczymi.


Oskar „Zabor” Zaborowski:

- Turnieje na Allegria i NewGiza były dla mnie nowym doświadczeniem, ponieważ grałem tam po raz pierwszy. Spaliśmy w hotelu, który był oddalony 30 minut od każdego z pól turniejowych. Pierwszy turniej rozegraliśmy na polu Allegria Golf Club, Greg Norman Signature Course. To wybitne pole pod względem projektu. Bunkry rozmieszczone dokładnie na dystansach naszych otwarć, bardzo dobrze broniły kątów i miejsc, z których łatwiej atakowało się flagi. Dla mnie był to mało szczęśliwy początek. Przez małą kontuzję, nabytą przed wylotem, byłem wyłączony z każdej sesji treningowej przed pierwszym dniem turniejowym. Dzięki pomocy chłopaków z ligi, byłem w stanie szybko dojść do siebie i rozegrać rundy turniejowe. Drugą część wyjazdu rozegraliśmy na polu New Giza Golf Club, które zaskoczyło mnie górzystością i widokami. Grałem równo przez dwa dni, a długa gra była na wysokim poziomie. Niestety, nie wykorzystałem wielu wypracowanych szans na greenach. Bardzo miłym akcentem na wszystkich turniejach było towarzystwo polskiego sędziego, Piotra Urbańskiego. Tylko we dwójkę z Michałem reprezentowaliśmy Polskę, jednak nie przeszkadzało to w uzyskiwaniu informacji w języku ojczystym. Za miesiąc kolejne zawody w Austrii, pozostaje więc dobrze przeanalizować statystyki, odnieść się do nich na treningu i wrócić silniejszym.


Piotr „Urban” Urbański:

- Współpracuję z Pro Golf Tour już 11 lat. W tym roku byłem już na czterech turniejach w Egipcie. Dwa odbyły się w styczniu, a dwa właśnie się zakończyły, we wtorek. Pierwsze dwa toczyły się w Sokhna, nad Zatoką Sueską, dwa ostatnie rozegrano w Kairze. Podczas rywalizacji było wszystko - słońce, piękna pogoda, mgła, deszcz i burza. Na turnieje Pro Golf Tour zawsze przyjeżdża bardzo międzynarodowe towarzystwo. Największe grupy tworzą Niemcy i Francuzi, jednak nie brakuje takich nacji jak: Holendrzy, Szwajcarzy, Egipcjanie i oczywiście Polacy. Sędziowanie turniejów zawodowych jest zawsze bardzo ciekawym doświadczeniem. Zdarzają się interesujące sytuacje, dużo kwestii związanych z regułami golfa. Niezwykle ciekawa i wartościowa jest też wymiana doświadczeń z sędziami z Europy, z Norwegii, Niemiec czy Szwajcarii. Jeszcze ciekawiej jest, kiedy w zagranicznych turniejach międzynarodowych grają też Polacy. W ostatnich czterech turniejach właśnie tak było. Rywalizowali tam Oskar i Michał, z którymi oczywiście miałem  stały kontakt. W tym roku Pro Golf Tour ponownie zawita do Gradi Golf, gdzie odbędzie się po raz kolejny turniej Polish Open. Już teraz serdecznie na niego zapraszam, również tam będę.

Kasia Nieciak


Bywało, że graczom w Egipcie przeszkadzały warunki atmosferyczne. Mgły nie wyłączając. Zdjęcie z archiwum Piotra Urbańskiego.