Sport

W oparach absurdu

SPALONY NA NIEBIESKIEJ - Bogdan Nather

Czy po drużynie Fabrykanci Łódzkie pozostaną tylko wspomnienia? Fot. Facebook Fabrykanci Łódzkie

Jeszcze przed bieżącym sezonem z powodów finansowych oraz kadrowych z udziału w rozgrywkach MHL zrezygnowały dwa kluby,  UKS Niedźwiadki MOSiR Sanok i UKS Zagłębie Sosnowiec. W ubiegłym tygodniu z rozgrywek wycofał się zespół ŁZKH (Łódzko-Zgierski Klub Hokejowy) Fabrykanci Łódzkie, a powodem takiej drastycznej decyzji - nie trzeba być Einsteinem, żeby to ogarnąć - były względy finansowe.

Działacze z Łodzi odwołali z tego powodu mecze Fabrykantów w Oświęcimiu i Nowym Targu. Szybszy niż myśl bolszewicka w takich wypadkach Wydział Gier i Dyscypliny PZHL nałożył na klub karę finansową w wysokości 5 tysięcy złotych. Niby wszystko jest w porządku, bo taką karę za wycofanie z rozgrywek przewiduje regulamin, ale czy taki krok definitywnie załatwia sprawę? Moim zdaniem absolutnie nie, bo nie widzę możliwości wyegzekwowania tej sumy przez hokejową centralę. Działacze Fabrykantów mogą (jestem niemal pewien, że tak zrobią) zastosować manewr zapożyczony z komedii Stanisława Barei „Miś”, gdy szatniarz traktuje prezesa Ryszarda Ochódzkiego z buta: „Nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi?”. No właśnie, przedstawiciele PZHL mogą usłyszeć taki tekst: „Nie mamy pięciu tysiaków i co nam zrobicie?”. No właśnie, podadzą do sądu, czy naślą komornika? Dla mnie obowiązujący regulamin jest absurdalny, tak jak idiotyzmem jest nakładanie kary finansowej w sytuacji, gdy klub ma problemy finansowe. Używając łagodniejszego tonu, to jest śmiech na sali. Ów regulamin trzeba czym prędzej zmienić i zaangażować się w pomoc takim klubom jak ŁZKH Fabrykanci Łódzkie. A tak przy okazji, ile rocznie PZHL przeznacza pieniędzy na rozwój hokeja w naszym kraju, głównie na  kluby szkolące młodzież? Nie oczekuję odpowiedzi, zdając sobie sprawę, że hokejowa centrala tonie w długach.

Nie będę sprawdzał, czy ŁZKH szkoli hokeistów w czynie społecznym, ale na pewno klub ledwo wiąże koniec z końcem. PZHL takimi decyzjami wbija gwoździa poniekąd do własnej trumny. Przed meczem JKH GKS-u Jastrzębie z GKS-em Katowice uciąłem sobie pogawędkę na temat kondycji polskiego hokeja z Marcinem Wróblem, znanym komentatorem meczów THL. Nasza refleksja była bardzo smutna - polski hokej na lodzie jest w stanie agonalnym. Marcin uważa, że w ciągu trzech lat będzie „pozamiatane”, ja jestem większym optymistą i przewiduję, że na poziomie ligowym będziemy bawić się w hokeja jeszcze cztery lata. Kto da więcej?