Phil Foden musiał być rozjemcą konfliktu pomiędzy angielskimi piłkarzami. Fot.  ANP/SIPA USA/PressFocus


W ogniu krytyki

Przed meczem ze Słowenią nerwy grają główną rolę w otoczeniu angielskiej kadry.


Najpierw było wymęczone zwycięstwo z Serbią 1:0, a później remis z Danią 1:1. W meczu z drużyną z Bałkanów ekipa Garetha Southgate'a do końcowych minuta drżała o pozytywny rezultat, w starciu ze Skandynawami także wyszli na prowadzenie, ale jeszcze przed przerwą je stracili. Jedni z faworytów tegorocznego Euro awans do fazy pucharowej mają już praktycznie w kieszeni, ale problemem jest styl, a w zasadzie jego brak. Anglicy w obu meczach nie przekonali i choć są faworytem w meczu ze Słowenią, to na pewno – patrząc na dotychczasową dyspozycję zespołu z Wysp Brytyjskich – rywale nie są bez szans na punktową zdobycz.

Nic więc dziwnego, że Anglicy są krytykowani za dotychczasową postawę. Jednym z tych, którzy nie gryzą się w język, jest Gary Lineker, była gwiazda reprezentacji, król strzelców mistrzostw świata w 1986 roku. Podczas relacji z meczu z Danią w „BBC” nazwał taktykę prezentowaną przez zespół Southgate'a „niewytłumaczalną”, a z upływem czasu wytoczył jeszcze cięższe działa. - Można użyć różnych słów i przekleństw, jeśli chcecie, ale to było g…o – wypalił bez ogródek.

Lineker największe zastrzeżenia ma właśnie do przygotowania taktycznego zespołu. - Jeśli ktoś mówi, że drużyna Anglii się nie stara lub nie daje z siebie 100 procent, to bzdura - dodał Lineker. - Oni są po prostu trochę zagubieni taktycznie. A to niestety rola selekcjonera, aby było inaczej – podkreśla legenda angielskiego tytułu.

Jakby tego było mało, zgrzytów nie brakuje w środku ekipy. Jak donosi angielski „The Sun”, na jednym z treningów przed meczem ze Słowenią Kyle Walker i Kieran Trippier wdali się w ostrą wymianę zdań. Piłkarzy musiał uspakajać kolega Walkera z Manchesteru City, Phil Foden. Kto wie, jak potoczyłaby się ta dyskusja, gdyby nie szybka reakcja Fodena, który zgasił iskrę mogącą wywołać pożar.

Sportową złość Anglicy powinni przełożyć na wydarzenia na boisku. Z Danią po zdobyciu bramki na 1:0 całkowicie oddali inicjatywę rywalom. Skończyło się remisem, ale rywale byli bliżsi wygranej. Jeśli podobną dyspozycję zademonstrują w dzisiejszym pojedynku, mogą za to słono zapłacić.

Słoweńcy najpierw postawili się Danii, z którą zremisowali 1:1. Taki sam rezultat zanotowali w meczu z Serbią, choć tutaj remis nie był już takim powodem do radości, jak we wcześniejszym starciu. Rywale bramkę na 1:1 zdobyli w doliczonym czasie gry. Gdyby dowieziono skromną zaliczkę do końca meczu, Słoweńcy byliby już w drugiej rundzie, a tak muszą walczyć o przepustkę do dalszej fazy do końca grupowych zmagań. W obu meczach grali odważnie, nie kalkulowali i na pewno nie są bez szans na pozostanie w turnieju. Jak zwykle silnym punktem zespołu jest bramkarz Jan Oblak, dobry turniej rozgrywa Jan Mlakar, który przeciwko Serbom miał dwie doskonałe okazje do zdobycia gola. Błyszczy także Benjamin Szeszko. Mamy też polski wątek, w końcu pierwszą bramkę dla Słoweńców w tym turnieju zdobył grający na co dzień w Górniku Zabrze Erik Janża. Piłkarz już zapisał się złotymi zgłoskami w swoim kraju. Nie dość, że jego gol uratował punkt w meczu z Danią, to warto pamiętać, że był pierwszy gol strzelony na mistrzostwach Europy przez Słoweńców od 24 lat.

Przed Janżą po raz ostatni do siatki rywali w meczu ME trafił Zlatko Zahović w meczu fazy grupowej przeciwko Hiszpanii. Spotkanie to odbyło się 18 czerwca 2000 roku. Słoweńcy ulegli wówczas Hiszpanii 1:2. Wcześniej zremisowali 3:3 z Jugosławią, choć prowadzili już 3:0, a na koniec fazy grupowej zremisowali bezbramkowo z Norwegią i zajęli ostatnie miejsce w grupie.

Tym samym Słoweńcy wciąż czekają na pierwszy wygrany mecz na Euro. Jeśli wygrają z Anglią, na pewno znajdą się w drugiej rundzie. Nie można wykluczyć, że nawet remis da im awans do dalszych zmagań. Patrząc na ich postawę w dotychczasowych meczach, zrobią wszystko, aby zapisać się w historii.

Krzysztof Polaczkiewicz