W oczekiwaniu na potknięcie
Piąty w tym sezonie gol Raphinhii zapewnił Barcelonie zwycięstwo. Fot. Pressinphoto/SIPA USA/PressFocus
W oczekiwaniu na potknięcie
Barcelona liczyła, że odrobi stratę do Realu Madryt. Ten jednak zrobił, co do niego należało.
HISZPANIA
Prawie godzinę musieli czekać kibice Barcelony na przełamanie swoich ulubieńców podczas starcia z Las Palmas. Przybysze z Gran Canarii od 24 minuty musieli radzić sobie w osłabieniu, gdyż czerwoną kartką za faul został ukarany golkiper Alvaro Valles. Mimo wszystko dzielnie się bronili, choć również mieli sporo szczęścia. Ilustracją tego była między innymi okazja Roberta Lewandowskiego, który w pierwszej połowie, w dogodnej sytuacji, trafił w poprzeczkę. W końcu jednak goście musieli skapitulować - w 59 minucie na listę strzelców wpisał się Raphinha i był to jedyny gol, jaki padł w tym spotkaniu. - Rozgrywaliśmy piłkę, atakowaliśmy, ale brakowało nam skuteczności. Drużyna radzi sobie jednak dobrze, gra z ambicją. Podobał mi się mój zespół. Las Palmas nie miało innego wyjścia - musiało się bronić - stwierdził trener Barcelony Xavi, który sobotni mecz oglądał z perspektywy trybun z uwagi na zawieszenie za czerwoną kartkę.
Piękny gol
Jednym z zawodników, który miał wielki wpływ na zwycięstwo, był Joao Felix. Portugalczyk pojawił się na murawie dopiero w drugiej połowie, ale to on posłał genialne podanie w pole karne do Raphinhii i w ten sposób zaliczył asystę. Ze swojego wyboru skrzydłowych w wyjściowej „11” po meczu musiał tłumaczyć się szkoleniowiec „Blaugrany”. - Mieliśmy pewne wątpliwości. Wiedzieliśmy, że Las Palmas broni się wysoko, dlatego wybraliśmy Raphinhę i Lamine Yamala. Potem zauważyliśmy, że potrzebujemy talentu Joao, jego ostatniego podania. Stąd właśnie wzięła się bramka. Zagrał fantastycznie do Raphinhii, a ten popisał się świetnym wykończeniem. To był wspaniały gol! - chwalił swoich podopiecznych Xavi podczas pomeczowej konferencji prasowej. Barcelona liczyła, że dzięki zwycięstwu uda się jej dogonić w tabeli „Królewskich”. Ci w końcu mierzyli się z mocnym Athletikiem i strata przez nich punktów była w teorii możliwa. Nadzieje „Dumy Katalonii” były jednak płonne.
Powrót Militao
Wszystko dzięki geniuszowi Rodrygo. 23-letni Brazylijczyk już w 8 minucie wyprowadził drużynę lidera ze stolicy Hiszpanii na prowadzenie. Później dobił rywala z Kraju Basków, strzelając decydującą bramkę w drugiej połowie. Przy obu trafieniach zademonstrował ogromne umiejętności, ogrywając defensorów z Bilbao. - Zagrał bardzo dobrze. Zrobił różnicę kilkoma świetnymi zagraniami i to jest to, co musi robić. Dla mnie jest świetny na każdej pozycji. Mówi się, że jest lepszy na lewej stronie, ale w Lidze Mistrzów zdobył dwa gole, grając na prawym skrzydle - zaznaczył Carlo Ancelotti, opiekun Realu Madryt.
Dla zespołu ze stolicy kraju wygrana z Athletikiem była ważna nie tylko dlatego, że zachował dystans nad resztą stawki. Jednym z ważniejszych momentów w spotkaniu był powrót na boisko Edera Militao po ponad 7-miesięcznej przerwie. 26-letni defensor w pierwszej kolejce sezonu zerwał więzadła krzyżowe. W końcu Brazylijczyk wrócił do zdrowia, a na dowód tego otrzymał od włoskiego trenera kilka minut gry w doliczonym czasie. Obecność Militao na murawie - nawet tak krótka - może napawać optymizmem kibiców „Królewskich”. W końcu od dłuższego czasu zmagają się oni z problemami kadrowymi na pozycji stopera - od grudnia kontuzjowany pozostaje David Alaba. Ze zdrowym Militao szanse madrytczyków w Lidze Mistrzów wzrastają. - To jeden z najlepszych obrońców na świecie. Potrzebuje jednak czasu na adaptacje i powrót do gry - tonował nastroje Ancelotti.
Gotowi na Europę
Ważne zwycięstwo odniosła także Girona, która powoli oswaja się z myślą, że nie będzie w stanie w tym sezonie walczyć o mistrzostwo. Aczkolwiek jej sytuacja nadal nie jest najgorsza, bo znajduje się na 3. miejscu, o którym przed sezonem każdy z kibiców zespołu z Katalonii nawet nie marzył. Udział w następnej edycji Ligi Mistrzów jest realny, a 3 punkty zdobyte w meczu z Betisem tylko potwierdziły, że podopieczni Michela są gotowi na ostatnią fazę rozgrywek. Girona „wyrwała” wygraną w doliczonym czasie, gdy przy stanie 2:2 gola zdobył rezerwowy Cristhian Stuani. Tym samym w cień skrył się dublet Ukraińca Artema Dowbyka, dzięki któremu zrównał się on w klasyfikacji strzelców z dotychczasowym samotnym liderem Judem Bellinghamem. Anglika w miniony weekend dogonił także Ante Budimir, napastnik Osasuny.
Smaku zwycięstwa na Półwyspie Iberyjskim wciąż nie zaznali Polacy grający dla Granady. Kamil Jóźwiak i Kamil Piątkowski tym razem nawet nie podnieśli się z ławki podczas przegranego starcia z Cadizem.
Kacper Janoszka
Cadiz – Granada 1:0 (0:0)
1:0 – Navarro (51)
Getafe – Sevilla 0:1 (0:1)
0:1 – S. Ramos (5)
Almeria – Osasuna 0:3 (0:2)
0:1 – Arnaiz (2), 0:2 – Budimir (9), 0:3 – Munoz (61)
Valencia – Mallorca 0:0
Barcelona – Las Palmas 1:0 (0:0)
1:0 – Raphinha (59)
Celta – Rayo 0:0
Girona – Betis 3:2 (1:1)
1:0 – Dowbyk (36, karny), 1:1 – W. Jose (45+4), 2:1 – Dowbyk (65), 2:2 – W. Jose (76), 3:2 – Stuani (90+2)
Alaves – Real Sociedad 0:1 (0:0)
0:1 – J. Pacheco (59)
Real Madryt – Athletic 2:0 (1:0)
1:0 – Rodrygo (8), 2:0 – Rodrygo (73)
Mecz Villarreal – Atletico zakończył się po zamknięciu numeru.
1-4 - LM, 5 - LE, 6 - LKE, 18-20 - spadek
Strzelcy
16 – Bellingham (Real M.), Budimir (Osasuna), Dowbyk (Girona)
15 – Mayoral (Getafe),
14 – Morata (Atletico).