W niej mu do twarzy
Golf 6200
Scottie Scheffler potwierdził w Auguście swoją dominację. Fot. PAP/EPA
W niej mu do twarzy
Scottie Scheffler ponownie założył Zieloną Marynarkę, udowadniając swoją absolutną i wręcz zatrważającą dominację. W zaledwie pięciu występach w The Masters wygrał dwa razy. W czterech ostatnich turniejach PGA Tour w których grał, zwyciężył trzykrotnie, raz będąc drugim.
Opatrzność najwyraźniej nad nim czuwała. W trakcie turnieju wielokrotnie powtarzał, co stanie się jeśli jego żona – Meredith, zacznie rodzić ich pierwsze dziecko, które ma przyjść na świat lada moment. Jasnym stało się jak słońce, że bez względu na jakiej będzie pozycji, na którym dołku pierwszego turnieju wielkoszlemowego w roku, rzuci wszystko i natychmiast teleportuje się do Dallas, gdzie państwo Scheffler uwiło swoje gniazdko. Meredith zawsze jeździła na turnieje ze swoim mężem. Teraz sytuacja z oczywistych względów się zmieniła. Jej nieobecność była szczególnie zauważalna, biorąc pod uwagę kontekst pierwszego zwycięstwa Schefflera w Masters, w 2022 roku. Ujawnił wtedy jak zbawienny wpływ miała jego żona, uspokajając go, gdy targały nim emocje i niemal paraliżujący strach, rankiem przed niedzielnym finałem. Teraz było zupełnie inaczej: „Niedzielny poranek był zdecydowanie inny. Zamiast mnie i Mer w domu, było ze mną kilku kumpli, siedzieliśmy i relaksowaliśmy się. Starałem się nie myśleć o golfie, ale było to coraz trudniejsze. Byli dla mnie wielkim wsparciem dziś rano. I tak, to był długi poranek, ale było warto”. Nie jest to wcale powszechne, że partnerki graczy podróżują z nimi na każdy turniej. Państwo Scheffler udowodnili, jak zgraną są parą i że taki wariant również może się sprawdzać.
Zmiana priorytetów
Po 54 dołkach miał tylko jedno oczko przewagi nad zajmującym drugie miejsce, wracającym do poważnego grania Collinem Morikawą, zwycięzcą PGA Championship i The Open. Kolejne uderzenia tracili do niego: trzeci Max Homa, czwarty Ludvig Åbergi i piąty Bryson DeChambeau, najwyżej sklasyfikowany gracz saudyjskiej ligi LIV. Kiedy Scottie schodził z siódmego greenu, remisował z Collinem, grającym wspólnie z nim w ostatniej grupie, oraz niesamowitym Ludvigiem, jeszcze niedawno najlepszym amatorem świata, członkiem drużyny Ryder Cup z Rzymu, występującym w gronie zawodowców dopiero od czerwca ubiegłego roku.
Po kolejnym dołku i kolejnym birdie Scottiego, towarzystwa dotrzymywał mu już tylko Morikawa. Później zaczął stopniowo odjeżdżać rywalom. Zakończył dzień delikatną demolką, triumfując z wynikiem -11, z czterema uderzeniami przewagi przed sensacyjnym, permanentnie uśmiechniętym 24-letnim Åbergiem, który debiutował w turnieju wielkoszlemowym. Z kolejnymi trzema uderzeniami deficytu, na trzecim miejscu kończyło trio w składzie: atakujący w niedzielę Tommy Fleetwood, spadający w klasyfikacji Collin Morikawa i utrzymujący miejsce z soboty Max Homa. Po zwycięstwie Scottie Scheffler powiedział: - Mogę myśleć tylko o powrocie do domu. To dla nas wyjątkowy czas. Wrócę tam, rozkoszując się tą wygraną i będę cieszył się narodzinami mojego pierwszego dziecka. Nie mogę doczekać się świętowania z Meredith, to był długi tydzień bez niej. Moje priorytety wkrótce się zmienią. Mój syn lub córka będą głównym priorytetem, podobnie jak moja żona, więc golf będzie teraz prawdopodobnie czwarty na liście.
Wróci mocniejszy?
Nie zaliczy do udanych swojego występu Adrian Meronk. Był to jego drugi Masters, ale wciąż nie dotrwał tam do weekendu. Rok temu odpadł po rundach 73-76, finiszując na pozycji T59, a do cuta zabrakło wtedy skromnych dwóch uderzeń. Tym razem było dużo gorzej. Adrian rozegrał rundy 78-80, kończąc rywalizację na dzielonym przedostatnim, 87. miejscu, osiem uderzeń pod kreską. Na wynik +14 złożyło się cztery birdie i osiemnaście bogeyów. Szczerze mówiąc nie pamiętam takiego występu Adriana kiedykolwiek, na jakiejkolwiek arenie, od początku jego zawodowej kariery. W tym roku zagra jeszcze w trzech turniejach wielkoszlemowych oraz na igrzyskach olimpijskich. Zważywszy, że jest zawodnikiem LIV, gdzie nie zdobywa się punktów w rankingu światowym, będzie mu trudno myśleć o kolejnym występie w Masters. Oczywiście wszystko zmienić może wysoka pozycja w którymś tegorocznym turnieju wielkoszlemowym. Miejmy nadzieję, że Adrian pozbiera się po Masters i pokaże pazur już w najbliższym Szlemie, w PGA Championship, rozgrywanym w słynnym Valhalla Golf Club, gdzie tytułu bronić będzie jego kolega z LIV Brooks Koepka.
Rekordowy Tiger
W swoim 26. występie w Masters Tiger Woods dostarczył fanom mieszanych emocji. Dwie pierwsze rundy, 73 i 72, zagwarantowały pobicie kolejnego rekordu turnieju. Tym razem przeszedł 24. cut z rzędu na polu Augusta National! Pobił tym samym rekordowy wynik 23., który do tej pory posiadał on oraz Gary Player i Fred Couples. Pikanterii temu wyczynowi dodaje fakt, że Tiger musiał w piątek wstać bardzo wcześnie rano, żeby móc rozgrzać swoje doświadczone niezliczonymi kontuzjami ciało, na czekające go pięć dołków, które musiał dograć z niedokończonej czwartkowej rundy. Wynik +1 po 36 dołkach wystrzelił go na fantastyczną pozycję T25, kiedy schodził z ostatniego greenu. Później niestety nie było tak różowo. W sobotę, kiedy grał swoją setną rundę w Masters, dorzucił najsłabszy wynik dnia 82, a w niedzielę 77, kończąc turniej na ostatniej 60. pozycji, spośród tych, którzy przeszli przez cut. Schodził z pola z +16, 304 uderzeniami, co stanowi jego najwyższy rezultat na 72 dołkach w karierze, obejmującej już trzy dekady. Poprzedni „rekord” Tigera padł w 2015 roku, podczas Memorial Tournament, i wynosił 302. Granicę 300 uderzeń przekroczył na Masters tylko dwa lata temu, kiedy w weekend uzyskał wynik 78-78 i zakończył całość z 301. Pomimo tego nazwał to „dobrym tygodniem” i zapowiedział, że rozpocznie przygotowania do trzech pozostałych turniejów wielkoszlemowych: majowego PGA Championship, czerwcowego US Open i The Open w lipcu.
- To pole, które znałem, więc odrobię pracę domową w przyszłości, w Pinehurst, Valhalla i Troon, ale taki jest plan gry – powiedział Tiger Woods. Jego sposób na trwanie, mimo przeciwności, brzmi całkiem nieskomplikowanie: „Po prostu podnoś się, utrzymuj silnik w ruchu, utrzymuj ciało w ruchu, stawaj się silniejszym i rozwijaj się”.
Kasia Nieciak