W Warszawie zawsze można liczyć na kapitana Josue. Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus


W lidze do poprawy

 Znakomita postawa w Lidze Konferencji nie może zasłonić tego, że w ekstraklasie Legia ma sobie trochę do zarzucenia.

 

Tylko Raków może pochwalić się w Polsce podobnie okazałą liczbą rozegranych minut, co „wojskowi”. Tyczy się to również przebytych kilometrów, bo w końcu kalendarz legionistów przepełniony był nie tylko grami ligowymi, ale i pucharowymi na całym kontynencie. Łącznie trochę się tego nazbierało i siłą rzeczy zaczęło odbijać na postawie zespołu. Legii zależało na tym, aby jak najlepiej pokazać się w Europie, co później skutkowało gorszą grą na krajowym podwórku. Jej kadra wyróżnia się na tle ekstraklasy, ale wstydzić nie mają się czego także w Poznaniu czy Częstochowie. Dodatkowo niespodziewanie „odpaliły” Jagiellonia oraz Śląsk i w efekcie stołeczni są dopiero na 5. lokacie.

 – W przyszłym roku musimy być dużo lepsi, szczególnie w ekstraklasie. W pucharach poszło nam znakomicie, ale w lidze trzeba się poprawić – mówił po porażce z Cracovią w ostatnim meczu roku Radovan Pankov. Legia zdobyła 29 bramek w ekstraklasie, co jest najgorszym wynikiem w TOP 6. Dodając do tego 23 gole stracone, otrzyma się bilans tylko 6 trafień na plusie, który także jest najsłabszy w czołówce. „Wojskowi” dobrze radzili sobie u siebie, choć Łazienkowska – w zeszłym sezonie niezdobyta – padła już dwukrotnie (pod naporem Rakowa i Stali Mielec). Dużo gorsza jest forma wyjazdowa legionistów, gdzie ci grają w kratkę. W delegacjach notują na razie ujemny bilans goli (-3), a obroną nie może być fakt, że podobnie rzeczy mają się w Lechu i Rakowie.

 – Być może byliśmy zmęczeni bardziej niż zwykle, bo w obecnym sezonie rozegraliśmy kilkanaście spotkań więcej niż pozostałe zespoły. Jednak to nie jest wymówka. Ogólnie runda jesienna była dobra dla Legii, również dla mnie. Kiedy dołączałem do zespołu, marzyłem, żeby jeszcze raz zagrać w Lidze Mistrzów. Wierzę, że to się spełni, ale najpierw Legia musi przeprosić kibiców, bo w pierwszej kolejności musimy sięgnąć po tytuł – komentował Pankov.

 Intensywny kalendarz miał wpływ na grę legionistów, którym czasami brakowało świeżości. Pokazują to również liczby. Według statystyki goli oczekiwanych warszawiacy powinni zdobyć ponad 31 bramek, a więc mają o 2 za mało. Najlepsi strzelcy mają tylko po 6 goli. To Josue, niebędący jednak napastnikiem, który 4 z tych trafień zanotował z karnych, a jedno z rzutu wolnego. Drugim jest Tomasz Pekhart, czekający na bramkę w lidze od... 27 września. Trzeba też podkreślić, że 4 z 6 goli Czech strzelił w dwóch pierwszych kolejkach, kiedy Legia mierzyła się z beniaminkami. Jeśli zaś chodzi o bramki stracone, to tych wicemistrzowie powinni mieć – według wyliczeń – o 3 mniej, niż mają. Kibice narzekają na postawę bramkarza Kacpra Tobiasza, a i obrońcom czasami się obrywało. Wielkim niewypałem do tej pory okazał się Szwajcar Marco Burch, który był zapowiadany jako wielki hit transferowy. Warto jednak nadmienić, że Legia straciła w lidze najmniej goli po stałych fragmentach gry. Sama też... jako jedyna nie strzeliła ani jednego po rzucie rożnym!

Piotr Tubacki