W końcu będzie porządek

Rozmowa z Rafałem Makowskim, prezesem Polskiego Związku Kolarskiego

Rafał Makowski jest świadomy, że jeśli wygra wybory, ponownie czeka go długa droga, pod górę. Fot. Dorota Dusik

W jakiej kondycji jest polskie kolarstwo?

- Najważniejszy dla wszystkich - zarówno sympatyków naszej dyscypliny, jak i dla władz Polskiego Związku Kolarskiego oraz dla mnie jako prezesa, jest sport. Niestety, w tym roku 90 procent czasu poświęciłem na odkręcanie błędów przeszłości i porządkowanie sprawozdań. Jeśli chodzi o wyniki sportowe, mimo oczywistych problemów finansowych, jest czym się chwalić. Po dwóch srebrnych medalach na mistrzostwach Europy na torze na początku roku, cieszyliśmy się z olimpijskiego srebra Darii Pikulik w Paryżu, a później przyszły dwa medale na juniorskich mistrzostwach świata także na torze, wreszcie na mistrzostwach Europy w kolarstwie szosowym Daria Pikulik zdobyła brązowy medal. Kolejną radość sprawiła nam Kasia Niewiadoma, wygrywając Tour de France. Zaznaczyła tym silną obecność polskiego kolarstwa, szczególnie kobiecego, w europejskiej i światowej czołówce. Do tego mamy świetną młodzież, najwyższe miejsce mężczyzn U-19 od 2009 roku w Pucharze Narodów oraz utalentowane zawodniczki.

Kibice jednak najbardziej kojarzyli w tym roku Polski Związek Kolarski z problemami organizacyjno-finansowymi.

- To jest efekt tego, co zastałem w związku po poprzednikach, ale kończąc tę kadencję działalności zarządu i stając do wyborów na prezesa na kolejne czterolecie w miniony czwartek opublikowaliśmy opinię i raport biegłego rewidenta w zakresie sprawozdania finansowego za rok 2017. Tak, 2017. Wiem, że wielu czytelników może sobie pomyśleć, że to chochlik drukarski, ale naprawdę chodzi o podsumowanie finansów z 2017 roku. Żaden zarząd przez poprzednich 7 lat nie był w stanie rozliczyć tego, co się wtedy działo. Fakty są takie, że trzy razy podejmowano próby sporządzenia sprawozdania finansowego za ten okres i każda była nieudana ze względu na dużą liczbę błędów w księgach rachunkowych. Natomiast obecny zarząd w 2023 roku podjął strategiczną decyzję o zrobieniu wszystkiego od nowa. I daliśmy radę! Mając świadomość, jakie popełniono błędy, postanowiliśmy wszystkie segregatory wyciągnąć z półek i uporządkować je, zaksięgować od nowa. W ten sposób skatalogowaliśmy ponad 3,5 tysiąca dokumentów. Każdy został przejrzany, sprawdzony, zaksięgowany w odpowiedniej rubryce i dzięki tej mrówczej pracy wreszcie mogło powstać sprawozdanie. Niestety, z powodu wielu błędów popełnionych przez poprzedników w tej opinii-raporcie są też uwagi wpisane przez panią biegłą. Są to dla nas, zarządu, wytyczne zawierające punkty, które musimy zrealizować w kolejnych latach. Najważniejsze jednak jest to, że ta lista jest już zamknięta i wiemy dokładnie, co trzeba naprawić.

A co z raportami za kolejne lata od 2018 do 2023?

- Sprawozdania za 2018 rok poprzednicy również nie sporządzili, więc myśmy je przygotowali i pani biegła jest w trakcie badania tego dokumentu. Spodziewam się, że do połowy listopada badanie zostanie zakończone, a wtedy przejdziemy do kolejnych sprawozdań - za lata 2019-23. Zakładam więc, że do połowy przyszłego roku te wszystkie problemy finansowo-księgowe zostaną rozwiązane i w końcu zaczniemy rozmawiać o kolarstwie, a nie o długu i braku sprawozdań. Jako prezes bardzo chciałbym tworzyć sport, być obecnym na najważniejszych wydarzeniach, cieszyć się sukcesami naszych zawodników, bo do tej pory priorytetem było sprawozdanie finansowe i brakowało już czasu na to, żeby w pełni skupić się na funkcji prezesa zarządu. Mam jednak nadzieję, że to mi się uda w kolejnej kadencji.

Skoro pierwsze zadanie, czyli „wyczyszczenie” spraw księgowych, zostało już wykonane, jakie ma pan kolejne punkty do realizacji?

- Musimy wreszcie zacząć rozmawiać o kolarstwie. Najważniejszy jest przecież sport i wyniki osiągane przez polskich kolarzy i kluby, ale to wszystko, co jest sensem i sednem kolarstwa, było w cieniu sprawozdań finansowych. Mam świadomość tego i wszyscy ministrowie sportu od czasów Witolda Bańki, czyli od chwili, gdy Polski Związek Kolarski zaczął się pogrążać w problemach, podkreślają to, że jeżeli mamy rozpocząć rozmowy o naprawianiu polskiego kolarstwa, to potrzebny jest audyt finansowy i określenie zadłużenia. My to właśnie zrobiliśmy, więc zakładam w swoich planach, że to przygotowanie sprawozdania za rok 2017 jest punktem odbicia i ponownego budowania polskiego kolarstwa na fundamencie we współpracy z ministerstwem sportu oraz przy wsparciu sponsorów.

Czy to znaczy, że w 2025 rok Polski Związek Kolarski wejdzie z odblokowanym kontem i środki z ministerstwa na przygotowania i starty w mistrzostwach Europy i świata trafią bezpośrednio do najbardziej zainteresowanych?

- Niestety nie. Zajęcia komornicze nadal są. Olbrzymie zadłużenie 20 milionów nadal nad nami wisi, a brak sprawozdań blokował jakiekolwiek finansowanie z ministerstwa. Jesteśmy więc teraz na początku odblokowywania tego procesu. Natomiast wykonaliśmy ten pierwszy, najważniejszy krok. W tym roku nie mogliśmy jako PZKol. bezpośrednio oddziaływać na wyniki i przygotowania zawodników, ale dokładaliśmy cegiełkę do rezultatów i cieszyłem się z licznych słów poparcia. Wiele osób gratulowało mi podejścia i autentycznie cieszyło się z tego, że w końcu będzie porządek w PZKol. To mnie budowało. Bolało natomiast to, że przy okazji błędów i problemów ludzie - mówiąc Polski Związek Kolarski - wskazywali mnie jako winnego, choć nie miałem na to żadnego wpływu. To była wina tych, którzy byli przede mną i zostawili ten problem. A w tym roku konkretnie Wielkopolski Związek Kolarski. To on był operatorem finansów płynących z ministerstwa na szkolenie młodzieży oraz przygotowania do najważniejszych startów naszej reprezentacji. Za błędy innych „obrywałem” ja, bo zawodnicy i dziennikarze, mówiąc, że zawinił Polski Związek Kolarski, nie wgłębiali się w temat. Dlatego czasem jako prezes, który mocno się angażował i wkładał w społeczną działalność dużo serca, ale nie miał wpływu na finansowanie, bo jeszcze raz podkreślę, że szło ono przez Wielkopolski Związek Kolarski, musiałem świecić oczami za brak sprzętu czy inne błędy. Zawodnicy, skarżąc się na igrzyskach na problemy w przygotowaniach do startu, uderzali w PZKol., czyli we mnie i ten schemat myślenia prowadził do mnie zamiast do tych, którzy byli za to odpowiedzialni. To samo dotyczyło środków na mistrzostwa Europy i świata. Dodatkowo to, że nie było pierwotnie finansowania imprez mistrzowskich, wynikało wprost z niechęci prezesa Wielkopolskiego Związku Kolarskiego, Lucjusza Wasielewskiego, do współpracy z PZKol. Więc mieliśmy absolutną dwuwładzę, czyli zarząd, który odkręca błędy przeszłości i „firmuje” stan polskiego kolarstwa, oraz operatora WZKol, gaszącego pożar, który sam wzniecił. Bardzo się cieszę, że mimo tak sprzecznych komunikatów płynących ze środowiska minister sportu Sławomir Nitras pomógł naszej dyscyplinie.

Co będzie pan chciał zrobić, gdy w czerwcu 2025 roku wszystkie rozliczenia zostaną już zamknięte i PZKol. będzie bezpośrednio odpowiadał za polskie kolarstwo?

- Nie od czerwca przyszłego roku, ale od razu, po wyborach, pokazując perspektywę 4-letniej kadencji, chcę wykorzystać potencjał kolarskiego środowiska. Chcę zaktywizować trenerów, którzy mają świetny pogląd na sytuację i sprawić, żeby Komisja Trenerska naprawdę była motorem napędowym na drodze do wyników. Chcę też, żeby środki i plany kadrowe były omawiane z dużo większą częstotliwością niż teraz. Komunikacja między PZKol. a trenerami i zawodnikami powinna być częstsza i precyzyjniejsza. Z takimi sygnałami zwracali się do mnie zawodnicy, a ja przychylam się do ich sugestii. Robiłem, co mogłem, osobiście angażując się choćby w sprawę Mateusza Rudyka przed jego startem na igrzyskach. Sztab PZKol. pomagał też w przypadku problemów Darii Pikulik, gdy wyszły na jaw, choć odpowiedzialny za te sprawy był Wielkopolski Związek Kolarski jako operator finansów przeznaczonych na ten cel z ministerstwa sportu. Nie zapominam o szkoleniu młodzieży i wiem, że potrzebna jest w tym względzie systemowa zmiana; to też będzie wyzwanie dla nowego zarządu. Zdaję sobie sprawę, że każdy kibic kolarstwa marzy o kolejnych sukcesach, szczególnie w wyścigach na szosie i żeby lista mistrzów świata nie kończyła się na Michale Kwiatkowskim, bo od jego triumfu w Ponferradzie minęło już 10 lat, a Rafał Majka po swój medal olimpijski sięgnął w Rio de Janeiro w 2016 roku. Czeka nas jednak trudna droga. Będziemy się więc cieszyć z każdego krążka w każdej kategorii.

Zarząd zaprosił moich kontrkandydatów na stanowisko prezesa na przedzjazdową debatę o polskim kolarstwie, ale ani jeden, ani drugi tego zaproszenia nie przyjął. Nadal jestem jednak otwarty, bo dla mnie najważniejsze jest polskie kolarstwo i wierzę, że mając już porządek w dokumentacji, wyjdziemy na prostą, choć na pewno będzie to trudna droga, mocno pod górę. Jestem jednak na to przygotowany i już zaprawiony w boju.

Rozmawiał Jerzy Dusik