Sport

W Górniku jest zbyt mało Zabrza

Rozmowa z Marcinem Bochynkiem, trenerem, który zdobył ostatnie mistrzostwo Polski z Górnikiem

Marcin Bochynek emocjonalnie zawsze był i będzie związany z Górnikiem Zabrze. Fot. Łukasz Laskowski/Press Focus

Dużo ostatnio dzieje się wokół Górnika. Pan jest blisko tego klubu od dziecka, jest pan „stond”…

- To prawda. Od ponad 80 lat mieszkam bardzo blisko stadionu Górnika. Już moje wspomnienia z dzieciństwa są związane z tym klubem: jeszcze w latach 50., jako dziecko, chodziłem pieszo z centrum Zabrza na stadion po to, żeby… nieść w rękach buty piłkarzy Górnika. Oni w tym czasie przebierali się bowiem w siedzibie Zjednoczenia przy ulicy Wolności, bo na stadionie nie było początkowo warunków (Zabrzańskie Zjednoczenie Przemysłu Węglowego w Zabrzu zostało utworzone w 1945 roku i obejmowało kopalnie węgla kamiennego: "Miechowice", "Mikulczyce", "Jadwiga", "Ludwig", "Concordia", "Rokitnica", a od 1957 – również kopalnie "Bielszowice", "Gliwice", "Knurów", "Makoszowy", "Sośnica", "Zabrze-Wschód" i "Zabrze-Zachód" - przyp. red.). Z siedziby Zjednoczenia piłkarze szli więc pieszo na mecz, w towarzystwie zachwyconych dzieci, takich jak ja. Ten marsz trochę trwał, piłkarze musieli przejść przez ulice Floriana, 3 Maja i Roosevelta… Piłkarze, już przebrani, szli na stadion jeszcze w normalnych butach, trudno przecież, żeby przez miasto szli w korkach. Te korki mogłem nieść m.in. ja (uśmiech). Chodziłem na mecze Górnika z ojcem, miałem szczęście. To były czasy, kiedy wiele dzieci nie miało ojców, którzy mogli je na mecz zabrać. Stały pod stadionem i prosiły dorosłych: „panie, weźcie mnie” [zwyczaj znany nie tylko w Zabrzu, ale na całym Śląsku, wtedy na jeden bilet kibic mógł wziąć dziecko - przyp. red.). Przesiąkłem więc Górnikiem, grałem nawet w jego rezerwach, nie miałem aż tak dużego talentu, żeby przebić się do pierwszej drużyny. Tak czy inaczej – od dziecka żyję tym klubem i cała moja rodzina żyje…

Zasłużył się pan jednak jako trener zabrzańskiej drużyny, trzy razy był pan jej szkoleniowcem i zdobywał z nią ostatni jak dotąd tytuł mistrza Polski w 1988 roku.

- Rzeczywiście, nie mogę narzekać... Było mistrzostwo, Superpuchar, również siedem awansów z różnymi klubami, tytuł trenera roku (wg „Piłki nożnej” w 1988 roku - przyp. red.), czterokrotnie tytuł trenera roku województwa śląskiego… Uważam, że się spełniłem. Teraz są inne czasy.

Górnik kończy obecny sezon w górnej połówce tabeli, ale nie obeszło się bez tąpnięcia. Nagle musiał odejść Jan Urban…

- Obecnie jest… zbyt mało Zabrza w Górniku. Mówię to z całą odpowiedzialnością. Pracowali w klubie, ale musieli odejść tacy ludzie, jak Dankowski, Kostrzewa, Piotrowicz – ten ostatni, wychowanek klubu, który przez 16 lat Górnikowi służył, a potem został brutalnie zwolniony (wszyscy byli piłkarzami drużyny, którą trenował Marcin Bochynek - przyp. red.). Szkoda, byli ludzie, którzy wiele zawdzięczali Górnikowi, a potem Górnik mógł korzystać z ich umiejętności. A ostatnio zwolnili Jasia Urbana…

Ma sens jego odejście?

- Nie ma! Końcówka ligi, Górnik w tym momencie zajmuje w lidze szóste miejsce… Przecież to, co chcieli w klubie, to mieli… Więcej nie można. Jasiu w dniu zwolnienia dzwonił do mnie o godz. 22.03 (Marcin Bochynek pokazuje telefon) i pyta „śpisz?”. A ja mu na to: „nie śpię, bo nie mogę z nerwów zasnąć, że cię zwolnili… Ale widziałem, że cię to spotka”.

Dlaczego tak pan powiedział?

- No, bo którego byłego piłkarza Górnika to nie spotkało? A Urban? Trudno kogoś do niego przyrównać, jako piłkarz miał niezwykłą klasę, a i tak miał potencjał, żeby osiągnąć wiele, wiele więcej, mówiłem mu to zresztą… Ludzi, którzy obecnie rządzą Górnikiem, nie znam. Oni są z Zabrza?

A słyszał pan, kto podobno chce Urbana? Piast Gliwice!

- Wierzę, nie zdziwiłbym się. Ze strony Piasta byłoby to coś bardzo mądrego. Ale czy Janek się zgodzi?  To inna sprawa.

Faktem jest, że Jan Urban potrafi kreować nowych piłkarzy. Podoba się panu choćby ten 17-latek Sarapata?

- Owszem, podoba mi się. Janek ciągle wprowadzał nowych zawodników. Wie pan, jeśli ktoś chce budować nowy zespół, to musi inwestować w nieznanych, młodych piłkarzy. Doskonale zdaję sobie z tego sprawę, działałem podobnie… (uśmiech). W 1988 roku sprowadziłem choćby do Zabrza młodziutkiego Tomasza Wałdocha ze Stoczniowca Gdańsk (miał wtedy 17 lat - przyp. red.), wprowadzałem Kostrzewę, Orzeszka czy Kosełę, który też miał wtedy 17 lat…

Myślę, że trzeba szanować przede wszystkim swoich. Szukać piłkarzy w pobliżu, w Zabrzu. Oczywiście  - jak się znajdzie wielki talent, który chce grać w Zabrzu – nie wolno zaprzepaścić okazji.  Ale najpierw szukać właśnie w Zabrzu, na placach, ulicach, w rynsztokach. Trzeba mieć dokładne rozeznanie względem zabrzańskich talentów – taka jest prawda…

Warto pytać ludzi. Pamiętam, że kiedy pracowałem w greckiej Larisie, poznałem Yiorgosa Vardinogiannisa, właściciela i prezydenta Panathinaikosu. Wielka persona. Kiedy jeździł na mecze, eskortowało go więcej policjantów niż ówczesnego premiera Andreasa Papandreu, było z tego powodu w Grecji poruszenie... Na kawę do Vardinogiannisa pojechałem, zaprosił mnie. Pytał przez tłumacza: „Słuchaj, potrzebuję dobrego napastnika. Znasz kogoś?” Poleciłem Krzysztofa Warzychę… To nie był strzał w dziesiątkę, lecz w setkę… A kiedy potrzebował bramkarza – Józka Wandzika…

Ale Vardinogiannis dawał na Panathinaikos wielkie pieniądze. Własne, stać go było - był miliarderem z rozlicznymi interesami. Meldunki dawał mu dyrektor finansowy, chciał znać stan finansów, miał wpływ na transfery. Jeśli klub jest w rękach prywatnych – właśnie ktoś taki, z wielkimi możliwościami, jest potrzebny.

Ktoś, kto nie myśli o tym, że na tym zarobi?

- Nie wiadomo. Ale jeśli myślimy o Polsce – u nas raczej się traci. Na Panathinaikos chodziło 50-60 tysięcy ludzi. Stadion Górnika obecnie też wypełnia się coraz bardziej. Doceniam zasługi Małgorzaty Mańki-Szulik jako prezydent Zabrza. Zbudowała Górnikowi stadion. Żaden mężczyzna prezydent nie zbudował dla Górnika więcej jak ona. Żaden! Co mogę więcej powiedzieć? Ja polityką się nie zajmuję.

Zabrzański klub ma być sprywatyzowany. Ubiegają się o niego dwa podmioty, jeden z nich skupiony wokół Lukasa Podolskiego.

- Panie redaktorze… Najważniejsze w kontekście tego, co powiedziałem wcześniej, jest zadać pytanie inwestorowi: „ile ty właściwie chcesz dać na Górnika?” Pamiętajmy: chodzi o miliony, nie tysiące, miliony ciężko zarobionych złotych. A klub jest ciągle na minusie, ciągle braki. Musi pojawić się ktoś z naprawdę dużą kasą. Najlepiej jakiś Arab, który ma pieniądze, dla którego milion w tę lub we w tę to nic. Jeśli straci to straci, nie będzie to dla niego koniec świata. Lukas Podolski? Nie chcę się wypowiadać… Znam zarówno ojca, jak i Lukasa. Waldemar u mnie w Knurowie grał lata.

Dla Górnika działał pan na różnych polach. W 2007 roku został pan szefem ds. szkolenia młodzieży i skautingu. Poza pracą z młodymi piłkarzami zajmował się pan też koordynowaniem skautingu, czyli poszukiwaniem utalentowanych piłkarzy.

- Wspólnie z Jurkiem Urbanem sekcję młodzieżową zakładaliśmy, ustalaliśmy to z panią prezydent Małgorzatą Mańką-Szulik. Jurek sprawy młodzieżowe znał doskonale. Zjednoczyliśmy klub Promotor z Górnikiem i szukaliśmy zawodników na zewnątrz. Sam sprowadziłem trzech zawodników, potem zdobyliśmy w tej kategorii wicemistrzostwo Polski.

Jakie widzi pan obecnie sportowe perspektywy przed Górnikiem?

- Jest kilku fajnych piłkarzy… Ten Sarapata, choćby. Ma zadatki na dobrego zawodnika. Ale pytanie: czy nie będzie tak, że zaraz znajdzie się w innym klubie. Trochę żałuję, że w Górniku jest obecnie tak wielu ouslanderów, obcokrajowców, dla których Górnik jest tylko miejscem pracy. Oprócz profesjonalizmu musi być jeszcze serce. Tego mi brakuje.

Rozmawiał Paweł Czado

MARCIN BOCHYNEK

Ur.18 września 1942 w Zabrzu (wówczas Hindenburg)
Kluby
Jako zawodnik: Górnik Zabrze (nie zagrał w pierwszej drużynie), Zagłębianka Dąbrowa Górnicza, Zawisza Bydgoszcz, Stal Rzeszów, Walka Makoszowy
Jako trener: Walka Makoszowy, Górnik Knurów, Górnik Zabrze (1987-89), AE Larisa (1989-90), Concordia Knurów (1994-95), Odra Wodzisław (1995-98), Groclin Dyskobolia Grodzisk Wlkp. (1998-99), Górnik Zabrze (2000), Odra Opole (2001), Piast Gliwice (2001), Concordia Knurów (2003-04), Odra Wodzisław (2006), Górnik Zabrze (2008)
Sukcesy: mistrzostwo Polski z Górnikiem (1988), trzecie miejsce z Górnikiem (1989), trzecie miejsce z Odrą Wodzisław (1997)