W dwudziestolatkach siła
Drużyna Ireneusza Mamrota rozpoczęła mecz z beniaminkiem w imponującym stylu, ale potem spuściła z tonu.
MIEDŹ LEGNICA
W piątkowy wieczór Miedź Legnica uporała się z beniaminkiem ze Stalowej Woli, pokonując go 4:2. Wygraną drużynie znad Kaczawy zapewnili dwaj młodzieżowcy - Wiktor Bogacz i Iwo Kaczmarski - którzy po dwa razy zmusili do kapitulacji bramkarza rywali, Mikołaja Smyłka. Dla obu były to pierwsze gole w bieżących rozgrywkach, ale nie jedyne na zapleczu ekstraklasy.
Dobre otwarcie sezonu
20-letni Wiktor Bogacz, który jest wychowankiem Juventy Starachowice, w poprzednim sezonie rozegrał w 1. lidze 14 spotkań, w których pięć razy wpisał się na listę zdobywców bramek. Dwukrotnie cieszył się ze zdobycia gola w meczach z Lechią Gdańsk (4:1, bramkarz Antoni Mikułko) i Podbeskidziem Bielsko-Biała (6:1, bramkarz Patryk Procek), natomiast jednego gola strzelił w wyjazdowym spotkaniu z Wisłą Płock (1:2, bramkarz Bartłomiej Gradecki).
Jego rówieśnik, Iwo Kaczmarski, który pierwsze piłkarskie kroki stawiał w Koronie Kielce, na zapleczu ekstraklasy rozegrał o jeden mecz mniej od swojego kolegi z zespołu. W sezonie 2023/24 rozegrał 13 meczów, w których strzelił jednego gola. Przed jego strzałem skapitulował bramkarz Stali Rzeszów Gerard Bieszczad, a spotkanie zakończyło się wygraną drużyny znad Kaczawy 3:1. Teraz jejpomocnik ma dwa gole w dwóch występach.
Zabrakło koncentracji
We wspomnianym meczu ze „Stalówką” legniczanie prowadzili już 4:0, lecz w końcówce spotkania stracili dwa gole i musieli zadowolić się mniej okazałą wygraną 4:2. - Jakie były powody straty dwóch bramek w końcówce spotkania? - zastanawiał się głośno jeden z bohaterów tego meczu Iwo Kaczmarski. - Wydaje mi się, że zabrakło nam należytej koncentracji, straciliśmy oba gole właściwie znikąd, po kontrach rywali. Nie jesteśmy z tego zadowoleni, ale najważniejsze są trzy punkty, które dopisaliśmy do swojego dorobku. Jestem zadowolony ze swojego występu, strzelenie dwóch goli w meczu zawsze jest powodem do dumy. Zresztą taki jest mój cel, żeby jak najczęściej zdobywać bramki. Czuję zaufanie naszego szkoleniowca Ireneusza Mamrota, o czym świadczy chociażby fakt, że wychodzę na boisko w podstawowej jedenastce. Teraz czeka nas wyjazdowy mecz ze Stalą Rzeszów. Z jakim nastawieniem tam pojedziemy? Plan jest prosty, pojedziemy tam po zwycięstwo i trzy punkty, bo w tym sezonie chcemy bezpośrednio awansować do ekstraklasy. Wiadomo, że w takiej sytuacji każdy zdobyty punkt jest na wagę złota.
Przytłumiona radość
- Towarzyszy mi przytłumiona radość, bo było „tylko” 60 minut bardzo dobrej gry z naszej strony – nie ukrywał szkoleniowiec zielono-niebiesko-czerwonych, Ireneusz Mamrot. - Praktycznie we wszystkich elementach, oprócz stałych fragmentów gry, wyglądaliśmy dobrze, to była ładna, widowiskowa gra. Ale końcówka spotkania w naszym wykonaniu, po strzeleniu gola na 4:0, to nie jest to, czego oczekujemy i nie mogę być po tym - mówiąc delikatnie - zadowolony. Nie możemy powielać błędów, tymczasem straciliśmy identycznego gola jak w Tychach na 1:1. Zabrakło nam mądrości i dobrego ustawienia. Po dwóch kolejkach mamy cztery punkty i to jest niezły bilans, ale to był mecz, który mogliśmy zakończyć wyższym zwycięstwem. Przy wyniku 4:2 zrobiło się na boisku trochę nerwowo, więc w przyszłości musimy być mądrzejsi w kilku aspektach. Z pozytywów trzeba wymienić gole zdobyte przez Wiktora Bogacza, który należycie wywiązał się z roli napastnika.
Bogdan Nather